Strasburg daje znacznie więcej
Ponad 22 tys. zł przyznał mieszkańcowi Lublina Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu za to, że jego proces ciągnął się zbyt długo. Gdyby mężczyzna wystąpił o odszkodowanie w Polsce, dostałby kilkanaście razy mniej.
- 23.12.2004 22:33
Poszkodowany ma dziś już 23 lata, a jego proces dotyczy zdarzenia z dzieciństwa. W 1988 roku przechodził operację serca w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Po kilku latach zachorował na żółtaczkę. Doszedł do wniosku, że zaraził się w warszawskim szpitalu. W 1997 roku wystąpił przeciwko niemu na drogę sądową. Domagał się odszkodowania przed Sądem Okręgowym w Warszawie.
Choć minęło już prawie osiem lat, proces dotąd nie doczekał się finału. Trudno było nawet ustalić, kto ewentualnie powinien zapłacić odszkodowanie. Pozwanym był szpital, potem minister zdrowia, a na koniec Mazowiecki Urząd Marszałkowski. Sąd zlecał wykonanie opinii lekarskich. Wydał nawet wyrok, ale sprawa została skierowana do ponownego rozpatrzenia.
Mieszkaniec Lublina napisał skargę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Domagał się 130 tys. zł zadośćuczynienia za to, że proces ciągnie się tak długo. Sędziowie uznali, że polskie sądy naruszyły Konwencję Praw Człowieka, która mówi o prawie do procesu w rozsądnym terminie. Przyznali mu 5,5 tys. euro (czyli około 22,5 tys. złotych).
Od września na przewlekłe postępowanie można się poskarżyć także w polskim sądzie. – Prowadzenie takich uregulowań wymógł trybunał w Strasburgu, który jest zakorkowany sprawami z Polski – mówi lubelski adwokat Piotr Sendecki, przewodniczący Komisji Praw Człowieka Naczelnej Rady Adwokackiej.
Jednak gdyby lublinianin chory na żółtaczkę poskarżył się w polskim sądzie, dostałby najwyżej od 1 do 2 tys. zł rekompensaty. Teoretycznie sąd może dać do 10 tys. zł, ale w praktyce kwoty są znacznie niższe. Rekordowe odszkodowanie zasądzone przez lubelski sąd za przewlekły proces to tylko 2 tys. zł. Tyle dostał za ciągnący się od ponad pięciu lat proces mężczyzna oskarżony o kradzież. Jeszcze mniej, bo zaledwie po 300 zł, otrzymali rodzice zgwałconej dziewczynki. Sprawa oprawców ich córki trwa również pięć lat.
Znacznie wyższe są zadośćuczynienia zasądzane przez trybunał w Strasburgu: wahają się od 2 do 6 tys. euro. Ponad 3 tys. euro wyprocesował Cezary S., skazany przez lubelski sąd na dwa lata więzienia za rozprowadzanie fałszywych banknotów. Jego proces ciągnął się osiem lat.
Według mecenasa Sendeckiego, skarg z Polski nadal będzie dużo. – Kwoty zasądzane przez nasze sądy są zbyt niskie. Należy też zwalczać przyczyny przewlekłości, a nie skutki. Poprawić organizację, procedury, doinwestować sądy – uważa.
Reklama













Komentarze