Bobek
Najpierw grał na perkusji w zespole \"Chłopcy Śmierci”. Studiował historię Austro-Węgier. Potem zaczął pisać o restauracjach. Jak dobrze, to na sali były komplety. Jak źle: restaurator bankrutował. Dziś jest telewizyjną gwiazdą.
- 17.11.2005 10:53
A skąd się wziął w Lublinie? - W kolejce do programu czeka ponad dwieście miejsc - mówi Przemek Osuchowski, autor scenariusza programu \"Podróże Makłowicza”, a na co dzień mąż Ewy Wachowicz.
Ewa Wachowicz jest producentem. Kiedyś była Miss Polonia i rzeczniczką... premiera Waldemara Pawlaka.
Ale wracamy do Makłowicza. Ten wziął się u nas z zamiłowania do nalewek. A dokładnie do biłgorajskiej żurawinówki.
- Nagle wypadł nam zagraniczny wyjazd. Spytałam Roberta, gdzie jedziemy. Jak to gdzie? Do Lublina - opowiada Agnieszka Makłowicz, która w siedmioosobowej ekipie jest kierownikiem produkcji.Nałęczów. Gejzery, jacuzzi, sauna, hammam, sztuczna rzeka. W basenie z białej glinki, sprowadzanej z Grecji. - Jestem człowiekiem Południa. Im cieplej, tym lepiej - mówi Makłowicz.
W tym czasie Wachowicz rozdaje autografy. - Ma klasę. Należało jej się z tą Miss Polonia - szepcze zaaferowana kuracjuszka. - Droga pani... i z Wicemiss Świata. I z Najpiękniejszą Studentką Świata - wylicza reżyser Piotr Mikucki.
A my przepytujemy Agnieszkę. Makłowicz gotuje w domu? - Mamy mało czasu i najczęściej gotuje mama Roberta.
Co jadacie?
- Dużo makaronów, ryżu, past. Więcej warzyw i ryb. Mniej mięsa.
Na śniadanie?
- Robert wstaje o jedenastej i pije kawę. To wszystko. A obiad wieczorem; najlepiej w nocy.
Robert dobrze gotuje?
- Na ekranie i w domu tak samo. Czyli pysznie - ucina Agnieszka.W Lublinie najpierw poszedł na targ przy Ruskiej. Z Ewą Wachowicz kupił 2 litry mleka, 2 kg białego sera i 2 osełki masła. Potem zszedł do podziemi. Obejrzał Trybunał Koronny od spodu. Posiedział w miejscu, gdzie siadał Mikołaj Rej i Jan Kochanowski. Potem przed Trybunałem ugotował faramuszkę, czyli gramatkę. - Nie mylić z gamratką czyli kobietą lekkich obyczajów - śmieje się Makłowicz.
Prosto z planu urwał się na kawę. - Macie tu pyszną kawę. Niezwykłą kawiarnię. Jak z PRL. Zaraz, zaraz. Tak. Czarci Pazur - Czarcia Łapa, Bobeczku - poprawia Agnieszka.Ale zanim w wirydarzu klasztoru Dominikanów żubra ugotował, najpierw z kamerą odwiedził kaplicę św. Trójcy na zamku. Zachwycony malowidłami, portretem Jagiełły, najlepszego myśliwego wśród królów, aż dziesięć razy musiał powtarzać kwestię.
- Już nie mam siły - szeptała na stopniach ołtarza Ewa Wachowicz. - Mamy na to radę. Czakram - podpowiedział Zygmunt Nasalski. Za chwilę Ewa uklękła we wskazanym miejscu i dotknęła kamieni. - Ja też chcę, ja też - krzyknął Makłowicz.Ale najważniejszym daniem w odcinku \"Lubelski smak” został żubr. - Z dwóch powodów: w zajeździe \"Marta” w Pułankowicach jest najlepsza dziczyzna na świecie. Po drugie, w klasztorze Dominikanów odbyła się uczta po podpisaniu unii Polski z Litwą, na której na pewno podano żubrzynę - tłumaczy Makłowicz.
Żubr, wraz ze stosownymi dodatkami, przyjechał z Pułankowic. Najpierw Makłowicz go doprawił, potem upiekł w piekarniku, posiekał, dodał pora i zrobił befsztyk.
- No i jak? - wyciągnął widelec w kierunku Marty i Stanisława Stelmachów, właścicieli zajazdu w Pułankowicach. - Lepszy niż u nas - potwierdzili. - Ha, potrafi się gotować, co?Środa rano. Makłowicz nic nie widzi na jedno oko. Zapuchnięte, łzawi. O siódmej w Kraśniku dostaje w aptece krople. Jedziemy razem.
- Wolniej! Boli mnie - mówi z tylnego siedzenia.
- Jak zachoruje, to lekarz i antybiotyki. Nie ma przeproś - mówi Agnieszka Makłowicz.
Za kilkadziesiąt minut jesteśmy w Obszy. W karczmie \"Roztocze” Makłowicz wysiada z samochodu.
- Idę się przejść - rzuca do ekipy.
Za chwilę: - Nie idę. Nie chce mi się - mówi jak rozkapryszone dziecko.
Krótka rozmowa na boku z Agnieszką. Reaktywacja. Biłgorajski strój. Na furmankę. Za chwilę uśmiechnięty i radosny robi gryczany piróg.- Mielone, prażone, tłoczone - objaśnia proces tłoczenia oleju lnianego u Tomasza Wołoszyna w Biszczy. U Krystyny Kluchy pokazuje jak działa autentyczna kaszarnia. W Łazorach wraz z Henryką Oziębło robi pierogi z gąsek.
W Zagrodzie Sitarskiej w Biłgoraju śpiewa razem z ludowymi śpiewaczkami z Rudy Solskiej. Robi krężałki, czyli małe kiszone kapustki. Następnie kapustę z grochem. I objaśnia, jak robi się żurawinówkę.
Jest ósma wieczór. Zmęczony. Zziębnięty. Wypija herbatę z żurawinówką. I chowa się w jednym z pokoi. Po chwili do tłumnie zgromadzonej publiczności dochodzi mocny śpiew: Piejo kury, piejo, ni majo koguta.
Kiedy ekipa zwinie sprzęt, wszyscy ruszają w drogę. Do Krakowa...
Reklama













Komentarze