Na półkach był tylko ocet
Co najczęściej odpowiadała ekspedientka w peerelowskim sklepie? - \"Nie ma”, \"wyszło”, \"nie dowieźli”. Egzotyczne owoce - tylko na święta. Czarne buty - proszę bardzo, ale tylko z… aktem zgonu. Tak było we wszystkich sklepach, również w Świdniku
- 12.01.2006 13:54
Teoretycznie, w latach sześćdziesiątych obcej waluty nikt nie powinien mieć. W praktyce wyglądało to trochę inaczej. Kwitł nielegalny handel dolarami, które przydawały się choćby z tego względu, że w każdym większym mieście funkcjonował sklep Peweksu, gdzie za dewizy można było kupić markowe ubrania (np. dżinsy), kosmetyki, papierosy, alkohol, zabawki i żywność. Świdnicki Pewex był bodaj najlepiej zaopatrzony w naszym regionie.
Po modne ciuchy jeździliśmy też na bazary. Najsłynniejszy był Bazar Różyckiego w Warszawie, a także bazar w Rembertowie, gdzie kupowało się głównie ubrania dżinsowe.
Handel w naszym mieście za czasów PRL to były przede wszystkim społemowskie sklepy. Przetrwały do dziś. - Obecnie prowadzimy 10 sklepów spożywczych i dwa przemysłowe - mówi prezes Antoni Dejko. - Mamy własną piekarnię, z której codziennie świeże pieczywo trafia do odbiorców w Świdniku, Lublinie, Łęcznej.
Kiedy prezes Dejko ogląda stare fotografie przedstawiające obrazki z życia świdnickiego handlu, potrafi określić czas, w którym zostały wykonane. Np. ta z oddziałowego zgromadzenia \"Społem” pochodzi z roku 1996, gdy świdnicka spółdzielnia świętowała jubileusz swojego 20-lecia.
Rozpoznaje też osoby: ówczesnego prezesa Wacława Madeja (ten na mównicy) i zasiadających za stołem prezydialnym - Tadeusza Karasiaka (dyrektora Zasadniczej Szkoły Zawodowej, szkolącej handlowców), Wacława Wermara (zastępcę kierownika działu gastronomii WSS w Lublinie), Szczepana Pieńkowca (kierownika wydziału handlu UM w Świdniku), Ignacego Pietraszka (wiceprezesa WSS w Lublinie) i Adolfa Borowika (działacza spółdzielczego).
Spółdzielczość społemowska wkroczyła do Świdnika w 1976 r. w wyniku reorganizacji handlu w mieście. Przejęła wtedy odpłatnie sklepy, restauracje, bary, piekarnię i ciastkarnię od firm dotychczas je prowadzących.
A sklepów było sporo: 22 spożywcze, cztery przemysłowe i pięć małych sklepików - o łącznej powierzchni 2718 mkw. Ponadto piekarnia i ciastkarnia oraz osiem zakładów gastronomicznych (w tym m.in. restauracje \"Świdniczanka” i \"Lotnicza”, bary \"Zacisze” i \"Michał”, kawiarnie \"Jubilatka”, \"Ja i Ty” i \"Mariola”). \"Społem” zatrudniało 370 osób. I stale się rozwijało. Oprócz sklepów firma prowadziła także zakłady fryzjerskie, krawieckie, kosmetyczne, koła zainteresowań dla dzieci i młodzieży, kursy i pokazy.
Lata osiemdziesiąte to wprawdzie okres dalszego rozkwitu spółdzielni, ale także dużych trudności związanych z brakiem żywności w kraju. Obowiązywał wtedy system nakazowo-rozdzielczy. Podstawowa żywność sprzedawana była na kartki. Klienci coraz częściej psioczyli na handel. Jedyne, czego nigdy nie brakowało, to był…ocet. W 1985 r. spółdzielnia zatrudniała 643 osoby i prowadziła działalność handlową w 26 sklepach o powierzchni 3310 mkw.
Lata dziewięćdziesiąte to początki gospodarki rynkowej, prywatyzacji oraz rozwój prywatnego handlu. Dotychczasowe sklepy społemowskie prowadzone w lokalach dzierżawionych od PGKiM oraz Spółdzielni Mieszkaniowej \"poszły pod młotek”. Spółdzielnia straciła 14 sklepów i sześć zakładów gastronomicznych, wygrywając jednocześnie przetarg na trzy dotychczas prowadzone placówki handlowe.
Prywatyzacja dotknęła również usług w ośrodku \"Praktyczna Pani”, gdzie zlikwidowano wszystkie punkty, a pomieszczenia oddano - z uwagi na wysoki czynsz - Spółdzielni Mieszkaniowej. Pracę straciło 125 osób.
To przede wszystkim konkurencja. W Świdniku jest 9 marketów.
- Jeszcze do niedawna - mówi prezes Antoni Dejko - stanowiły one zagrożenie dla małych sklepów, które najszybciej i najboleśniej odczuły działanie konkurencji. Jednak dziś klienci zaczynają odwracać się od wielkich sieci handlowych i wracają do sklepików osiedlowych. To powoduje, że mamy się całkiem dobrze. W ostatnich dwóch latach wypracowaliśmy nawet zysk. W trzech naszych sklepach można już płacić kartą bankomatową, a we wszystkich płacić rachunki za prąd, gaz, telefon, abonament radiowo-telewizyjny oraz doładowywać karty telefoniczne. Jak widać skutecznie opieramy się konkurencji.
Janusz Świąder
Fot. Archiwum prywatne
Reklama













Komentarze