Reklama
Prokurator wznowi przesłuchania
W lubelskim szpitalu zmarł w niedzielę Mirosław P. z Anusina (pow. chełmski). Wcześniej przeszedł cztery operacje. Rodzina twierdzi, że jeszcze w grudniu, dzień po świętach zmasakrowali go sąsiedzi. Prokurator nie wyklucza, że mężczyzna po prostu nieszczęśliwie spadł z roweru.
- 20.02.2006 19:58
– Jak można spaść z roweru i zniszczyć sobie śledzionę, podziurawić pęcherz i poharatać jelita – zżyma się jedna z córek ofiary. – Po drugiej operacji, jeszcze w Chełmie tata był na tyle przytomny, że wskazał dwóch sąsiadów, którzy mieli go pobić. Rozpoznał samochód Ryszarda J. Zapamiętał też Dariusza Sz.
Mirosław P. został ranny 27 grudnia wieczorem, kiedy wracał od zaprzyjaźnionych sąsiadów. Zgodnie z wersją jego bliskich, drogę miał mu zajechać mercedes prowadzony przez Ryszarda J. Razem z nim z samochodu wysiedli także Wiesław W. i jego przyrodni brat Dariusz Sz. Jest świadek, który ich widział.
Barbara Guz-Skibińska z Prokuratury Rejonowej w Chełmie twierdzi, że Mirosław P. był dwukrotnie przesłuchany przez policjanta. Nic nie pamiętał. – Biegły sądowy z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że uszkodzenie śledziony mogło nastąpić wskutek kopnięcia w brzuch, ale też w wyniku uderzenia o element roweru – mówi prokurator i zapowiada przesłuchanie załogi karetki pogotowia, która zabrała go do szpitala oraz ponownie członków rodziny Mirosława P. Od ich zeznań będzie zależało, czy wezwie do siebie Ryszarda J., Wiesława W. i Dariusza Sz. Mężczyźni ci twierdzą,
że kiedy Mirosław P. miał zostać pobity bądź ulec wypadkowi oni byli w domu i spali. (bar)
Reklama













Komentarze