Związek Bolesława Prusa z Puławami został upamiętniony nazwaniem jednej z ulic jego imieniem. Ulicy nie najważniejszej – jak zauważa historyk. A szkoda, bo pisarz w swoich kronikach wspominał, a nawet propagował Puławy dość często. Oczywiście miasteczko tamtych czasów było zupełnie inne, nawet bliższe wsi, choć Prus zachwalał je jako znakomite miejsce wypoczynku. Później, z upływem lat ta jego opinia się też zmieniła.
Przyjazd do Puław
Błotnistym traktem człapała szkapa ciągnąca bryczkę. W niej siedziała zmęczona, młoda kobieta. Mały chłopczyk na jej kolanach rozglądał się ciekawie dookoła. Woźnica skręcił w kierunku domów usytuowanych blisko pałacu.
– Sfotografowałem te domy nie przewidując, że wkrótce zostaną rozebrane – Mikołaj Spóz prezentuje stare zdjęcie.
Nie były to jakieś nadzwyczajne budynki – ot, byle jakie można powiedzieć, ale takich była większość w Puławach. Niektórzy i tego nie mieli.
Domy wiekowe, drewniane, pochylone już nieco ku ziemi z okiennicami, które skrzypią na wietrze. Przed nimi zatrzymał się woźnica, wyładował skromny bagaż i pasażerowie wysiedli. Apolonia Głowacka trzymała mocno za rękę małego Olka. Przyjechała z dzieckiem do jego babci.
– Matka pisarza musiała już wtedy być chora, bo wkrótce zmarła – mówi Spóz. – Wiem, że została pochowana we Włostowicach. Szukałem uparcie jej grobu, ale nie ma śladu. Myślę, że jest on w najstarszej kwaterze gdzie leży zmarły w 1853 roku ksiądz Dobrzyński.
– Puławskie Towarzystwo Tradycji Narodowych będzie chciało upamiętnić matkę Prusa płytą w przypuszczalnym miejscu jej pochówku – dodaje Robert Och, historyk.
Dzieciństwo
– Małym Olkiem zajmowały się kobiety – ciotki i babcia – Ale Marcjanna Trembińska – babcia Olka miała też inne obowiązki. Pracowała w puławskim Instytucie Wychowania Panien. Uczennicą Instytutu była Oktawia Trembińska, późniejsza żona Prusa. Mały chłopiec miał dużo swobody i garnął się do rówieśników.
Jednak nadszedł czas, że puławska część rodziny nie miała już możliwości sprawować opieki nad przyszłym pisarzem. Mąż jednej z ciotek – zręczny stolarz Jakub Cyman wiecznie zapracowany, babcia starzejąca się, inne ciotki też wiekowe. Przecież jedna z nich zabiera małego Olka do siebie do Lublina – to Domicela z Trembińskich Olszewska, do której Aleksander był serdecznie przywiązany.
– Ta ciotka opiekowała się nim wyjątkowo – mówi Spóz. – Właściwie wychowała go. Jej grób na tutejszym cmentarzu od-nalazłem.
Zresztą całe młodzieńcze życie późniejszego pisarza związane było z Puławami. Bywał tu wielokrotnie i z własnej woli i z konieczności, kiedy w 1862 roku został z Lublina wysłany do Puław.
Znów Puławy
W Lublinie już wrzało przed Powstaniem Styczniowym i rodzina uznała, że Puławy będą bezpieczniejsze.
A przecież i tak poszedł do Powstania, w którym został ranny, później aresztowany przez Rosjan i dopiero zwolniony dzięki wielkim staraniom ciotki Domiceli.
W 1869 roku Aleksander Głowacki jest studentem Wydziału Leśnego Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa. W kilka miesięcy później zostaje wydalony pod nadzorem policyjnym. Później od roku 1878 do roku 1880 spędza tu wakacje. Jak je wspominał? Mikołaj Spóz czyta wspomnienie pisarza: … \"Spoglądasz teraz przed siebie ku Puławom. Szosa ślicznie spada na dół, jak płowa wstążka, na końcu której szarzeją pierwsze budowle osady. Gdzie okiem rzucisz, zielono...”. – Tak było. Wokół miasta i w mieście bardzo zielono, swojsko, trochę sennie – dodaje pan Mikołaj. – Mały Olek wyprawiał się nad Wisłę, czasem aż pod Bochotnicę. Tam na łąkach odbywały się wypasy bydła. Z daleka patrzył na wiatrak, którego skrzydła powoli obracał wiatr. Później opisał to w \"Antku” i w innych opowiadaniach – przypuszcza. – Tamte lata głęboko zapadły w pamięć dziecka. Odtwarzał to w swojej twórczości. Przecież jego bohaterowie – wiejskie dzieci, sceneria niewielkich majątków żywcem są przeniesione z puławskich lat, to wyraźne elementy autobiograficzne.
W jego latach młodości w domu doktorostwa Pasiutewiczów przy ul. Szpitalnej w Puławach odbywały się spotkania i wieczorki. Marszałkowa Bogucka w ładnym dworku przy ul. Kościelnej prowadziła dom otwarty dla młodzieży. Corocznie na letnisko przyjeżdżali tu m.in. Michał Andriolli, Władysław Żeleński i również Bolesław Prus. Stąd starą aleją topolową wyruszali zwiedzać Kazimierz, podziwiali piękne widoki nad Wisłą i spacerowali po pałacowym parku. Po drodze wpadali do karczmy Szmula na smażoną rybkę tylko co wyłowioną z rzeki, raczyli się herbatą z szumiącego samowara. Później wracały do niego wspomnienia.
Inny obraz
– Jednak Marian Dubiecki w liście do Stanisława Krzemińskiego wcale nie sielankowo opisuje swoja wizytę u babki Aleksandra – zauważa Robert Och. – Pisał: \"Dzieciństwo po rodziców wczesnej stracie spędzał Aleksander Głowacki u babki w ruinach pałacu w Puławach. Byłem w tej izbie na parterze o owej babki. Drzewa puławskich ogrodów szumiały nad dziecka głową, czego babka nie zdołała powiedzieć – dopowiedziały drzewa”.
Skąd taka różnica w postrzeganiu Puław we wspomnieniach Prusa i Dubieckiego?
– Obraz z młodzieńczych lat pisarza był inny niż ten, jaki Puławy przedstawiały po powstaniu – wyjaśnia Robert Och. – To już była Nowa Aleksandria ze wszystkimi zniszczeniami spowodowanymi przez zaborcę, pałac coraz mniej zadbany zajmuje teraz Instytut Politechniczny.
W 1878 roku Prus poświęcił Puławom cykl publikacji \"Kartki z podróży” w \"Kurierze Warszawskim”. W opisach przedstawia je już inaczej: \"Dziś nie ma nic. Jeszcze przed dziesięcioma laty nad drzwiami Sybilli istniał napis \"Przeszłość przyszłości” z którego i śladu nie zostało. Dziwnie sprawiedliwa logika faktów, boć przeszłość nie zostawia przyszłości pustek z których nawet pająk ucieka. Wchodzi się tu tylko przypadkiem, wychodzi z głębokim smutkiem. Prawie przez pół wieku Domek Gotycki wewnątrz stał pustkami, ale za to od dziesięciu lat stracił nawet zewnętrzne ozdoby. Wydarto je, pogruchotano i wyrzucono jak śmieci. Lawę Wezuwiuszowi, starorzymskie dzbany, cegły z Bastylii, kawałki skały dantejskiej, nagrobek Adama Kochanowskiego, kule spod Wiednia, Raszyna etc….”.
Skąd ten pesymizm
– Pod koniec XIX wieku Puławy przedstawiały już smutny obraz – opowiada Mikołaj Spóz. – Wprawdzie Czartoryskim udało się wywieźć i uratować co najcenniejsze pamiątki, ale wszystkiego zabrać nie zdołali.
– Nie wszystko w dodatku dało się wywieźć – dodaje Robert Och. – Z Domem Gotyckim było najgorzej. Prus najpierw delikatnie wspomina o zniszczeniach, ale w 1905 roku w \"Kartkach z podróży” pisze: \"Przypomnijmy sobie Domek Gotycki w Puławach, na którego odrapanie zmarły minister oświecenia hrabia Tołstoj przeznaczył 2 tysiące rubli. Czy to nie był egzamin z wandalizmu?
Prus poświęcił też Puławom niewielkie opowiadanie \"Pleśń świata”. Jego akcja jest umieszczona dokładnie w parku: \"Zdarzyło mi się być w Puławach z pewnym botanikiem. Siadaliśmy przy Sybilli na ławce, pod olbrzymim kamieniem porosłym mchami czy pleśnią, które od kilku lat badał mój uczony towarzysz…”
Widać obraz Puław odbiegał daleko od tego, jaki zapamiętał Prus z młodości, skoro nastroił pisarza głębokim pesymizmem i rozważaniami na temat kondycji świata.
Bolesław Prus nie jest najpopularniejszą postacią w Puławach. W 2008 roku Puławskie Towarzystwo Tradycji Narodowych przypomniało jego sylwetkę i związek z Puławami organizując wystawę.
– Na temat jego puławskich lat wciąż niewiele się wie – zauważa Mikołaj Spóz. – A przecież tu kształtowała się jego wrażliwość, tu była jego rodzina, stąd czerpał obrazy, a może i tematy do swoich książek. Myślę o kamieniu pamiątkowym, który przypominałby dzieciństwo pisarza w naszym mieście. To jest najwyższy czas, żeby Aleksander Głowacki znów wrócił do Puław.
Związki Bolesława Prusa z Puławami
O związku Bolesława Prusa z Puławami opowiadają Mikołaj Spóz, regionalista i Robert Och, historyk.
- 14.05.2014 10:14

Reklama












Komentarze