Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Autobusy na ostrym zakręcie

Decydują się losy pracowników. Ze względu na trudną sytuację finansową PKS w Opolu i Kraśniku nie weszły w skład organizowanego w województwie konsorcjum.
Pasażerowie nie muszą się martwić. Zawiezie ich pewnie konkurencja. W kraśnickim przedsiębiorstwie już dwunastu mechaników otrzymało wypowiedzenia. Tu był największy przerost zatrudnienia. Z niepokojem w przyszłość patrzy 156 osób zatrudnionych w Opolu. - Sytuacja firmy jest trudna. Jutro sąd zadecyduje, czy ogłosić upadłość firmy - tłumaczy Krzysztof Jarosz, zarządca komisaryczny PKS w Opolu Lubelskim. Jeszcze gorsza sytuacja jest w Kraśniku. Tam upadłość już została ogłoszona. Do kierowania firmą sąd wyznaczył kolejnego zarządcę. - Ogłoszona upadłość firmy daje możliwość zawarcia układu. Oznacza to, że mamy szansę na uratowanie firmy. Trzeba tylko zawrzeć porozumienia z wierzycielami, którzy wyrażą zgodę na umorzenie części należności. Trzeba szukać wszelkich sposobów na uratowanie firmy, nawet poważnie okrojonej - podkreśla Teresa Włodarczyk, obecny zarządca PKS w Kraśniku. O przyszłość boją się pracownicy obydwu zakładów. - Załoga jest skołowana. To już trzeci zarządca w zakładzie w ciągu kilku lat. Wcześniej nic nie robiono. A jak przyszedł zarządca, który proponował zmiany, załoga się tych zmian bała. Mówiono ludziom: że jakoś to będzie, że jesteśmy firmą strategiczną i że zostaniemy. Tymczasem okazuje się, że nie weszliśmy do wojewódzkiego konsorcjum. I co teraz? Ludzie boją się każdego dnia - mówi Witold Bednarowski, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników PKS w Kraśniku. - Teoretycznie stan upadłości naprawczej powinien być dobry dla naszej firmy. Ale pracownicy nie są zadowoleni z wyroku sądu. Nie ma już zarządcy, z którym wiązaliśmy jakieś nadzieje. Nie wiemy, czy likwidator będzie likwidował czy będzie próbował pomóc - zastanawia się Jerzy Łopian ze Związku Zawodowego Kierowców z Kraśnika. Wśród pracowników obydwu firm krąży wiele pomysłów na rozwiązanie trudnej sytuacji. - Może przyjdzie inwestor strategiczny, może przejmie nas Lublin i nadal będziemy jeździć. Albo wszytko przejmą prywatni - spekuluje pan Marian, który od piętnastu lat jest kierowcą w PKS w Opolu. - Firma w upadłości też może z powodzeniem prowadzić swoją działalność - zapewnia Jarosz. Kraśnicka PKS próbuje wszędzie szukać nie tylko oszczędności, ale i możliwości zarobkowania. Ostatnio zaproponował rozwiązanie sytuacji z komunikacją prywatną na terenie miasta. Pisaliśmy o kłopotach pasażerów, którzy na busy muszą czekać na przystanku pod gołym niebem i narzekają na brak rozkładów jazdy na przystankach miejskich. - Możemy udostępnić przewoźnikom zadaszone stanowisko na dworcu głównym, możemy zrobić ładne rozkłady, udostępnić poczekalnię dla pasażerów i toalety. Oczywiście wszystko odpłatnie, bo wszędzie trzeba szukać możliwości zysku. Trzeba uratować choć część firmy - podkreśla Włodarczyk.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama