Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Biznes malowany na jedwabiu

Z wykształcenia jest chemikiem, ale rzemiosłem artystycznym zajmuje się od lat 80. Kiedyś Barbara Nadzieja robiła obrazki z suszonych kwiatów,
później zajmowała się haftem. - Ale moją prawdziwą pasją jest malowanie na jedwabiu. Nie chcę robić już nic innego - zapewnia. W lubelskiej klubokawiarni \"Babie Lato” właśnie wystawia swoje prace - obrazy malowane na jedwabiu. Są niespotykanej urody. Ale dziś ze sztuki wyżyć nie jest łatwo. Jednak trudno też zerwać z nią, jeśli jest pasją, a także niewielkim biznesem. Barbara Nadzieja, mistrz rzemiosła artystycznego mówi, że już przy swoich obrazach zostanie bez względu na to, jak się sprzedają. - Jestem z wykształcenia chemikiem - mówi Barbara Nadzieja. - Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych chemia była przyszłością. Podjęłam pracę w swoim zawodzie. Jednak po urodzeniu trzeciego dziecka doszliśmy z mężem do wniosku, że zostanę w domu i zajmę się ich wychowywaniem. Dodaje, że było ciężko wyżyć z jednej, mężowskiej pensji. Postanowiła zarejestrować działalność gospodarczą i dorobić parę groszy. - To był rok 1978 - wspomina. Jak to wtedy wyglądało? Składało się papiery i czekało. Można było czekać bardzo długo, bo wszystko zależało od jakiegoś urzędnika. Później przychodziła decyzja pozytywna albo odmowna. Jeśli dziś ktoś narzeka, że rejestracja działalności trwa zbyt długo, to pani Barbara się uśmiecha. W tamtych latach praktycznie interesant miał niewiele do powiedzenia. Nawet jeśli czekał pół roku albo dłużej. - Także później trzeba było załatwiać formalności w ZUS, w Urzędzie Skarbowym, to wszystko trwało bardzo długo - dodaje pani Barbara. W końcu jednak zarejestrowała firmę \"Kwiatpol”, której do dziś jest szefem, pracownikiem i wykonawcą. Miała wtedy ciekawy i nowatorski pomysł na dorobienie do mężowskiej pensji. - Zaczęłam robić obrazki z suszonych kwiatów. To wcale nie była taka łatwa praca, jak się wydaje. Pomagała jej cała rodzina. Pani Barbara jeździła z dziećmi na łąki, do lasu, pracowała w swoim ogródku, zbierała kwiaty, rośliny. Mogła się uczyć tylko na swoich błędach, bo pierwsza zaczęła takie obrazy komponować. - Z czasem wiedziałam, że nie można zbierać kwiatów rano, ani po deszczu tylko w południe, kiedy są suche. Nie mogły również suszyć się za długo, bo się marszczyły. Niektóre się kruszyły, inne butwiały. Trzeba było dobrać odpowiednią przekładkę i pilnować, żeby nie straciły barwy. Tę wiedzę zdobywała po własnych żmudnych doświadczeniach. Jednak każdy obraz był inny, autorski, dlatego prace sprzedawały się dobrze. Takie obrazy robiła do 1995 roku. Później popyt był słabszy, a konkurencja większa. Musiała zmienić profil działalności. - Myślałam, żeby zająć się obrazami ze skóry. Jednak to było za ciężkie tworzywo dla mnie, więc zaczęłam projektować wzory haftów - wspomina. Jej zasłonki wykonane ręcznie haftem richelieu zdobyły brązowy medal na wystawie rzemiosła artystycznego i pozwoliły na uzyskanie mistrzowskiego dyplomu. - Haft to bardzo ciężka praca - mówi. - Produkty, które teraz widzę w sklepach bardzo mi się nie podobają. W sklepach są obrusy, pościel z haftem richelieu wykonanym maszynowo. To nie jest rękodzieło. To jest okropne. O dorobieniu na hafciarstwie paru groszy nie mogło być mowy. Trzeba mieć bardzo dobry wzrok, dużo czasu. - To ciężka praca wymagająca cierpliwości, a ludzie są biedni - mówi. - Nie daliby takiej ceny, jaką musiałabym sobie zażyczyć np. za haftowany obrus. W podjęciu nowego wyzwania pomógł przypadek. Jako uzupełnienie swojej wystawy w Warszawie wysłała obraz malowany na jedwabiu. Spodobał się. Pierwszy obraz namalowała w 1995 roku. Znów nie było łatwo. Uczyła się sama, materiały trzeba jeszcze było \"zdobywać”. Wtedy farby i naturalny jedwab nie leżały na sklepowych półkach. - Jednak widziałam, że to się podoba i że są nabywcy. Czułam też, że to jest moja pasja, moje spełnienie i już pewnie przy tym zostanę - podkreśla pani Barbara. Rozciąga jedwab na specjalnych krosnach i bezbarwną żywicą wykonuje precyzyjny rysunek. Jeśli nawet o ułamek milimetra nie domknie płatka kwiatu, listka, tła, to farba nałożona rozleje się po całym obrazie. Później trzeba go utrwalić, dobrać passe-partout i oprawić. Z czasem zaczęła malować większe formy - parawany, zasłony. - Uwielbiam secesję, która ma motywy i linie zawiłe, poskręcane, ale to wymaga ogromnej uwagi i dużego napięcia - wyjaśnia. - Prace wstawiam do różnych galerii. Dodaje, że kokosów na pewno na tym nie ma, ale do budżetu domowego dorobi. - Daję prace w komis, ale muszę wystawić rachunek, zapłacić podatek, a zanim dostanę pieniądze nieraz muszę kupić materiał i już jestem bez grosza - śmieje się. - Jednak malowanie mnie pochłania. Chyba już nie będę nic innego robić.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama