Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pieką chleb, że palce lizać!

Ponad 8 hektarów upraw, hodowla zwierząt, przetwórstwo - właściciele gospodarstwa \"Na lesie” nie wiedzą, co to nuda.
Ich załoga to cztery osoby: pan Irek, jego żona i rodzice. W stanie wojennym starsza pani Mazurkowa musiała sobie przypomnieć, jak się piecze chleb. Nawet w gminnym Baranowie brakowało pieczywa. No więc wyciągnęła dzieżę i stary piec chlebowy wrócił do swej roli. Jak się posmakowało swojego chleba ze swojego zboża, to i tak zostało: co tydzień gospodarstwo \"Na lesie” piecze chleb. Chyba od tego chleba zaczęła się ekologia u Mazurków w Woli Czołnowskiej. - Nazwaliśmy się \"Na lesie”. Uszanowaliśmy w dokumentach zwyczajową nazwę naszej kolonii. Przed pierwszą wojną światową jeszcze mój dziadek karczował tu dworskie lasy na siedliska i pola - opowiada Ireneusz Mazurek. Dziadek Mazurek przybliżył wnukowi Europę: na niegdysiejszych peryferiach cywilizacji dziś rozkwita unijna polityka. Dopłaty do naturalnych upraw i hodowli umożliwiają egzystencję rodzinnej firmy - gospodarstwa ekologicznego. Ireneusz jest ogrodnikiem, żona Monika - florystką. Zanim dojrzeli do prowadzenia gospodarstwa, 10 lat doświadczali się w projektowaniu ogrodów i terenów zielonych. Kiedy rodzice Mazurka przeszli na rentę strukturalną, młodzi wystąpili o certyfikację do AgroBioTestu. Od w 2003 r. mają swoje \"Na lesie”. Obywa się bez walnych zebrań, wyborów i zakresu obowiązków. Dom, rodzina, gospodarstwo i firma to jedno. Załogę stanowią rodzice Ireneusza, on sam i żona (trójka dzieci jeszcze za mała). Przedsięwzięcie jest wielobranżowe. Ponad 8 hektarów upraw, hodowla zwierząt, przetwórstwo. Żyto, pszenica, mieszanki dla inwentarza, truskawki, maliny, warzywa, świnie, krowy, kury. Jest co robić. Dzień pracy zaczyna się o 6, a podczas zbiorów nawet o 4.30. U Mazurków obok zwykłych warzyw jest i pasternak. Dla ludzi i na paszę dla zwierząt, bo powrót do starych upraw jest jednym z wyznaczników gospodarowania ekologicznego. Naukowo nazywa się to gospodarowaniem zrównoważonym, nie eksploatującym przyrody ponad miarę. Z ziemi tyle się bierze, ile się w nią włoży, bilans ma wyjść na zero. Nie ma chemii i poprawiania natury. Zwierzęta są karmione tym, co na polu wyrośnie, a pole karmi się nawozem zielonym i zwierzęcym. Jak sto lat temu! Ale efektów takiej produkcji - dobrego chleba, nabiału, jaj, mięsa, warzyw - poszukują w kraju i za granicą. Świnki idą na eksport, jaja zielononóżek wędrują na skup, przetwórnia Materne tylko czeka na ekoowoce, odhoduje się na sprzedaż byczka. Da się z tego wyżyć? - Jeszcze dorabiam poza gospodarstwem, jeszcze inwestujemy, ale może za parę lat... - mówi Ireneusz. - Zyskiem z naszego \"Na lesie” jest spokojne, zdrowe życie w przyjaznym środowisku, świadomość, że robi się coś dobrego. Mimo licznej gromadki krów, świń, kur do Mazurków lekarze weterynarii nie mają po co zaglądać. - To efekt ras, karmienia i chowu - wyjaśnia gospodarz. - Kury, zielononóżki kuropatwiane, grzebią sobie na wybiegu, mają przestrzeń, naturalne światło, naturalną karmę i są szczęśliwe. Nie muszą produkować jajek, one znoszą jajka, raz na dwa, na trzy dni. Krowy też nie są fabrykami mleka, więc to mleko jest lepsze. Mamy rasy stare, sprawdzone, odporne, karmią się na pastwisku, dostają mnóstwo warzyw, w oborze dopychają się sianem, koniczyną. Naturalnymi paszami tuczymy też świnki. O chorobach nie ma mowy. Czy dochody firmy \"Na lesie” muszą się kończyć na eksportowym skupie? - Nie jesteśmy firmą handlową - informują Mazurkowie - Nie zaopatrujemy sklepów, ale możemy nadwyżkę naszych wytworów zbyć w tzw. sprzedaży bezpośredniej. Jak ktoś do nas zajrzy, zobaczy, co i jak się robi, spróbuje, często chce kupić. Trudno odmówić bochenka chleba, mleka, sera, słoika powideł, a jajka dla dzieci są już specjalnie poszukiwane. Przyjaciele podarowali Mazurkom bardzo praktyczny zabytek muzealny: maselnicę na korbkę. - Wlewa się 15 litrów śmietany, kręci się 25 minut i masło gotowe - mówi pani Monika. Masło bez konserwantów i karotenu pachnie masłem. Twaróg bez podziału na chudy i tłusty, zawsze jest dobry. Wiedzą o tym znajomi, którzy wpadają do nich jak do rodziny na wsi. Po kartofle na zimę, po \"czyste” warzywa, a nawet i pasternak. Dopraszają się o owoce i przetwory. Monika Mazurek rozmyślając o babskiej ekologii wynalazła ostatnio sposób na maliny: świeże owoce z cukrem i cytryną zamknąć w słoiku i tyle. Mazurkowe maliny się nie psują. 3 krowy simentalery. To czerwona rasa włoska, którą zasiedlano Bieszczady. Długowieczne (ich mleczne krewniaczki są eksploatowane tylko 5 lat), odporne. Dziennie dają ok. 20 l mleka 100 kur przede wszystkim polskiej rasy zielononóżek kuropatwianych. Żyją 5 lat i przez całe życie niosą jajka. ( Kura fermowa tylko sezon.) 16 świnek razy złotnickiej pstrej, odpornej na choroby, ale i na stres. Bardzo poszukiwanej przez kupców zagranicznych. Cena żywca: 6 zł/kg (inne rasy 3,50/kg). Producenci żywności ekologicznej są pod ciągłym nadzorem. Poza fiskusem, nadzorem weterynaryjnym, sanitarnym i ubezpieczycielami kontrolują ich także specjalne instytucje. Mianowicie: firmy certyfikujące, Agencja Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa, Inspekcja Handlowa Artykułów Spożywczych i Przetwórstwa Rolnego, Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama