Jak się operuje cukrzycę
Ta operacja odmieniła moje życie. Borykałam się z cukrem we krwi na poziomie 180-200. Miałam zaburzenia wzroku, pracy nerek.
- 26.09.2008 16:12
Kończyłam się - opowiada Susan Bilyeu. Po by-passie gastrycznym jest innym człowiekiem, bo… po cukrzycy nie ma śladu. W Cleveland Clinic operują cukrzycę
Cleveland Clinic to prawdziwy gigant zatrudniający 37 tysięcy ludzi. Rozciąga się na 30 hektarach. Liczy 1100 łóżek w kilkunastu klinikach. Hospitalizowanych i leczonych ambulatoryjnie jest tu rocznie trzy miliony pacjentów.
Szczególnie spektakularne są sukcesy Cleveland Clinic w kardiologii i kardiochirurgii: pierwszy by-pass, pierwsza wymiana zastawki, odkrycie genu zawału serca. Niebawem do kliniki wyjedzie znany lubelski chirurg, prof. Jerzy Karski.
Celem Karskiego jest chirurgia metaboliczna, ściśle związana z nazwiskiem i autorem nazwy, prof. Philipem Schauerem. Przed dwoma laty został ściągnięty do Cleveland z Pittsburgha. Wraz z nim przybył jego polski współpracownik dr Tomasz Rogula. Obaj stanowią trzon Bariatric and Metabolism Institute.
- Philip Schauer to jedna z największych światowych postaci chirurgii bariatrycznej czyli leczącej otyłość - wyjaśnia dr Rogula. - Chirurgia ingeruje leczniczo nie tylko w otyłość, ale także metabolizm. To rewolucja, bo skalpelem metabolizmu się dotąd nie korygowało.
Najlepszą ilustracją istoty tej zmiany są rezultaty chirurgicznego leczenia cukrzycy typu drugiego. Dotąd uchodziła ona za chorobę nieuleczalną, którą można jedynie mniej lub bardziej skutecznie kontrolować dietetycznie lub farmakologicznie przez podawanie insuliny i leków przeciwcukrzycowych.
Chirurgicznym antidotum na cukrzycę jest zabieg by-passu żołądkowo-dwunastniczego, zwanego potocznie gastrycznym. Jego znaczenie w medycynie może niebawem okazać się większe niż by-passu naczyń wieńcowych. Na czym to polega?
Na zespoleniu górnej części żołądka z jelitem cienkim z równoczesnym ominięciem pozostałej części żołądka, dwunastnicy i około półmetrowego przebiegu jelita cienkiego. Przeprowadzany jest laparoskopowo.
- Z części żołądka w okolicy ujścia przełyku formowany jest \"zbiornik” o pojemności około 20-30 mililitrów, a pozostała część żołądka jest od niego separowana. Ten \"mały żołądek” łączymy bezpośrednio z jelitem cienkim w ten sposób, że dwunastnica oraz początkowe 50 cm jelita cienkiego nie ma kontaktu z połykanym pokarmem - dodaje Tomasz Rogula. - Trawienie następuje w dalszej części jelita cienkiego.
Zabieg, wykonywany w znieczuleniu ogólnym, trwa około dwóch godzin. Jeszcze tego samego dnia pacjent zaczyna chodzić, a na drugi dzień może zacząć pić i jest wypisywany do domu.
Początkowo metodę z bardzo dobrym skutkiem wykorzystywano w terapii otyłości. Niekiedy gigantycznej, o masie ciała nawet powyżej... 500 kg.
Schauer i Rogula postanowili sprawdzić, co się dzieje, gdy operowany jest pacjent bez otyłości, za to z cukrzycą. Wyniki przeszły oczekiwania. By-pass uwalniał od choroby.
- Istotą jest ominięcie dwunastnicy i górnego odcinka jelita cienkiego. W tej części przewodu pokarmowego dochodzi do złożonych reakcji chemicznych frakcji pochodzących z pokarmu, enzymów trawiennych i hormonów.
Jest to swoiste \"pole walki”, w którą zaangażowana jest trzustka z produkowaną przezeń insuliną odpowiedzialną za przemianę cukru. W wyniku patologii tego \"pola walki” zaburzone jest wydzielanie hormonu uaktywniającego insulinę, a wyspy trzustkowe, gdzie jest wytwarzana, ulegają degeneracji - mówi dr Rogula. - Produkowane są również hormony, które powodują oporność organizmu na insulinę. Rozwija się cukrzyca ze wszelkimi jej skutkami.
Gdy takie \"pole” zostanie wyłączone, sytuacja ulega wyraźnej poprawie, a organizm jest w stanie kontrolować poziom cukru.
Na dość naturalne pytanie o dowody na to, że jest tak, jak twierdzą naukowcy z Cleveland Clinic, dr Rogula przytacza wyniki badań na szczurach.
Gdy robiono im by-pass, cukrzyca ustępowała. Gdy po pewnym czasie, operacyjnie znów przywracano poprzedni przebieg przewodu pokarmowego, cukrzyca szybko powracała.
Obecnie w instytucie prowadzone są intensywne badania kliniczne nad skutecznością
by-passu żołądkowo-dwunastniczego w terapii cukrzycy. Praktycznie każda kolejna operacja dostarcza dowodów skuteczności tej metody. Tylko w tym roku było ich już ponad 500.
Tomasz Rogula ma 39 lat, polski doktorat z chirurgii i drugi stopień specjalizacji. Jest absolwentem Collegium Medicum UJ. W 2002 znalazł się w Stanach dzięki stypendium Fundacji Kościuszkowskiej, która współfinansuje jego staż z chirurgii laparoskopowej w nowojorskim Mount Sinai School of Medicine.
Na staż Rogula został zakwalifikowany w wyniku międzynarodowego konkursu. Amerykanie, zorientowawszy się, co Polak potrafi, szybko nostryfikował polski dyplom medyczny.
Po półtorarocznym pobycie w Nowym Jorku, otrzymał propozycję pracy od prof. dr. Philipa Schauera w University of Pittsburgh Medical Center, rozwijającego tam chirurgię metaboliczną. Ich współpraca kontynuowana jest do dziś w Cleveland.
Od paru miesięcy amerykańskie media dosłownie prześcigają się w relacjonowaniu sukcesów w leczeniu cukrzycy skalpelem i nadziei z tym zwiazanych.
Trudno się dziwić, skoro cukrzyca typu drugiego to co najmniej 30 milionów chorych w samych tylko USA. Perspektywa pożegnania jej i wszelkich uciążliwości życiowych, jakie niesie przy pomocy dwugodzinnego zabiegu laparoskopowego, wydaje się wręcz niezwykła. Także dla 4-milionowej rzeszy cukrzyków w Polsce.
W Celveland przebywa już zresztą pierwszy pacjent z Polski, który zostanie zooperowany ze wskazań cukrzycowych 1 października. Mniej więcej w tym czasie do tego ośrodka przybędzie także prof. Jerzy Karski, żywo zainteresowany współpracą.
- Chcemy nawiązać współpracę z prof. Schauerem, bowiem jest to absolutna światowa awangarda chirurgiczna - podkreśla Karski. - Otwiera on przed medycyną zupełnie nową i budzącą wielkie nadzieje perspektywę operacyjnego leczenie cukrzycy. Jest się od kogo uczyć. Lubelski ośrodek medyczny będzie dumny móc gości go wraz z doktorem Rogulą.
Reklama













Komentarze