\"Co łaska\" w kościele, czyli ile kosztują sakramenty
Dziennikarze Tygodnika Powszechnego zadzwonili anonimowo do dwudziestu losowo wybranych parafii z różnych miejsc Polski. Na pytanie ile kosztuje odprawienie mszy najczęściej padała odpowiedź \"co łaska\". Ale nie zawsze.
- 12.03.2009 13:18
Opowieści o \"wywieszonych cennikach” w kościołach są najczęściej plotką. Schemat jest przeważnie taki: na pytanie o ofiarę ksiądz odpowiada \"co łaska”. Następne pytanie brzmi zwykle, jaka jest zwyczajowa suma. Jeśli pada konkretna odpowiedź - powstaje przekonanie, że istnieją stawki.
Dziennikarze Tygodnika Powszechnego zadzwonili anonimowo do dwudziestu losowo wybranych parafii z różnych miejsc Polski. Konkretna suma ofiary, jaką powinno się złożyć za odprawienie Mszy, padła w pięciu; było to 40-50 zł.
W większości mówiono jednoznacznie \"co łaska” i nie było nawet mowy o zwyczajowych sumach. W trzech miejscach księża podkreślali, że odprawią Mszę, nawet jeśli proszącego nie stać na ofiarę. Proboszcz jednego z nadmorskich kościołów: - Przecież tu chodzi o modlitwę.
Ale bywa i tak, jak w Lubartowie. Anna, która brała tam ślub, opowiada, że w parafii cennik leży na biurku w kancelarii. Ofiara wyniosła 520 zł, z wystrojem, kościelnym i organistą.
- Nie mamy takiego cennika - zarzeka się wikary z Lubartowa. - Nigdy nie mówimy, że ślub kosztuje 500 zł, bez których go nie odprawimy. Oczywiście jest mniej więcej przyjęta stawka, właśnie 500 zł. Podajemy ją, gdy ktoś pyta. Sprawy finansowe stawiamy jasno, naszym zdaniem to wyraz szacunku do osoby, żeby jej powiedzieć, jakiej mniej więcej ofiary oczekujemy, a nie kręcić i kazać się domyślać - mówi.
Co takiego widziała więc Anna? - Być może świecki pracownik kancelarii zapisał sobie te stawki dla jasności i ktoś doszedł do wniosku, że to za cennik parafialny - odpowiada wikariusz.
\"Zwyczajowe” sumy ofiar okazują się praktycznie ogólnopolskie. Przekazywane z ust do ust, gdy wierny nie wie, jaką ofiarę wypada złożyć. I tak: stypendium mszalne ustaliło się na poziomie 30-50 zł, ofiara przy okazji chrztu - ok. 200 zł.
Najgłośniej jest wokół ofiar z okazji ślubów. Na każdym forum internetowym dotyczącym ślubu uparcie powtarza się pytanie: jaki jest cennik?
Kinga Nowakowska prowadzi firmę organizującą uroczystości ślubne i często słyszy to pytanie.
- W Krakowie pary dają zwykle 300-400 zł za sam ślub, 50 zł dla kościelnego, 120-150 zł dla organisty, choć są też drożsi. Do tego \"co łaska” za spisanie protokołu, zwykle 50 zł. I drugie tyle \"co łaska” za zapowiedzi, które mogą być w innej parafii - mówi.
Anna Wójcik, która fotografuje podczas uroczystości kościelnych, opowiada o młodej parze, która nie wiedziała o ofierze za ślub.
- Nie zapłacili, a ksiądz otwarcie im nie zasugerował. W efekcie kościelny nie rozłożył dywanu, po którym zwykle wchodzą młodzi, nie było dekoracji, a Msza - pozbawiona kazania.
Edyta z miasteczka na południowym Podlasiu opowiada, jak jej znajomi usłyszeli od proboszcza \"co łaska, nie mniej niż tysiąc”.
- Nieprawda - oburza się ów proboszcz. - Jeszcze nigdy ślubu za tysiąc nie miałem. Z zasady ofiara jest dobrowolna. 200, 300, 700 zł albo za darmo, jeśli nie mają pieniędzy. To wszystko plotki - mówi smutno.
Inni księża podkreślają, że jeśli stać kogoś na wesele, to stać i na ofiarę.
Na stronie internetowej gdańskich dominikanów czytamy: \"Od pary biorącej ślub w naszym kościele pobieramy opłatę 500 zł. Opłata jest stała. Zawiera wynagrodzenie organisty. Nie ma żadnych dodatkowych opłat. Jeśli suma ta jest dla Was zbyt wysoka, nie bójcie się o tym powiedzieć”.
Pogrzeb to najbardziej kontrowersyjna okazja do ofiary. Wielu księży powtarza, że z opłatami (rzadziej mówią: ofiarami) czeka, aż ZUS wypłaci zasiłek pogrzebowy. Ale nie zawsze.
Dziewczynie Andrzeja z miasteczka w Opolskiem zmarł cztery lata temu ojciec. Ona angażowała się w scholę, sprzątała na plebanii. Ale z 500 zł księża nie poczekali na ZUS. Musiała się zapożyczyć.
Z kolei historia pani B. pokazuje, jak niejasne zasady mogą prowadzić do poważniejszych nadużyć. Chodzi o jeden z najważniejszych polskich cmentarzy. Pani B. chciała pochować ojca tam, gdzie leży reszta rodziny.
Przed pogrzebem proboszcz i zarazem dyrektor cmentarza o statusie parafialnego, polecił jej w ciągu trzech dni przynieść 16 tys. zł w gotówce.
Na 3573,80 zł kobieta dostała fakturę za \"usługi pogrzebowe i pokrewne”. Na pozostałe 12,5 tys. zł - odręcznie wypisane pokwitowanie z pieczęcią parafii o treści: \"dzierżawa wieczysta (tu numer działki), ofiara 12,5 tys. zł”.
Ma jeszcze zaświadczenie dzierżawy z adnotacją, że opłata została dokonana w całości. Bez podanej sumy.
- Po pogrzebie postanowiłam wrócić i poprosić proboszcza o fakturę na tę sumę, myślałam o odliczeniu jej od podatku - opowiada pani B. - Usłyszałam, że mogę dostać fakturę, ale wtedy... muszę dopłacić 22 proc.
Tu znajdziesz cały artykuł
Reklama













Komentarze