Reklama
Zanim w 2003 roku ukazał się debiutancki longplay The Mars Volta \"De-loused in the Comatorium” chyba nikt nie przypuszczał, że można połączyć w sensowną i zgrabną całość punkową ostrość, metalową moc i psychodeliczno-space\'ową oniryczność.
A wszystko przeprowadzić tyleż wirtuozersko, co przystępnie. Kolejnymi albumami Amerykanie potwierdzali swoją klasę i zarazem zaskakiwali. Teraz, po wyjątkowo mocnej płycie \"The Bedlam in Goliath” proponują jej antytezę.
Na \"Octahedron” dominują wolne, delikatne utwory. Oczywiście, jak to u Rodrigueza-Lopeza i S-ki, są one pełne błyskotliwych zagrań i unikalnych brzmień.
Reklama













Komentarze