Call of Juarez: Więzy Krwi. Dobrzy, źli i niebrzydcy
Recenzja Call of Juarez: Więzy Krwi. Polski western podbija świat i nic dziwnego, bo to bardzo dobra gra.
- 10.07.2009 14:05
Jak za granicą ktoś pochwali polską piosenkę, w mediach wybucha wrzawa. Jak jakiś film zdobędzie jakakolwiek nagrodę zagranicą, artykułom o rodzimym sukcesie nie ma końca.
Ale tylko w grach udaje nam się naprawdę zaistnieć w światowej branży rozrywkowej.
Dwa lata temu premierę miał \"Wiedźmin”. Gra kosztowała więcej niż film i serial razem wzięte i do dziś sprzedała się w grubo ponad milionie sztuk na całym świecie.
A tydzień temu na półki sklepowe trafiło dzieło wrocławskiego Techlandu: \"Call of Juarez: Więzy Krwi”. I już można mówić o sukcesie
Polak potrafi
Wystarczy przejrzeć zagraniczne recenzje z najważniejszych pism i portali branżowych. Średnia ocen waha się od 79,86 na 100 (gamerankings.com) do 81 na 100 (metacritic.com).
To bardzo wysokie oceny, a wersje konsolowe są oceniane równie dobrze. Zresztą \"Call of Juarez: Więzy Krwi” to pierwsza polska gra, która ukazuje się jednocześnie na wszystkie najważniejsze platformy: na PC, PS3 i Xbox 360.
Wychodzi na to, że wrocławianom udała się nie lada sztuka: zrobili najlepszy western w historii… I na pewno nie najtańszy, bo budżet gry zamknął się w kwocie 30 milionów złotych.
Wyprawa na Dziki Zachód
Kiedy kilka lat temu pojawiły się informacje, że polska firma robi grę w realiach Dzikiego Zachodu, można się było co najwyżej uśmiechnąć. To tak, jakby Amerykanie ogłosili, że robią grę o PRL-u i staniu w kolejce.
A tymczasem \"Call of Juarez” okazał się naprawdę udana grą, która na dodatek wyszła też na konsole. Stąd oczekiwania fanów na całym świecie względem \"Więzów krwi” były spore. I nikt się już nie dziwił, że powstaje kolejna gra z \"Call of Juarez” w tytule.
- Przede wszystkim chcieliśmy dostarczyć ludziom silnego wrażenia doświadczania dzikiego zachodu, które na długo zostaje w pamięci - zapowiadał Michał Dębek, szef marketingu w Techlandzie. - Call of Juarez: Więzy Krwi powstawała od początku w oparciu o założenie, że będzie najlepszym, najbardziej wciągającym westernem, jaki do tej pory pojawił się na świecie.
Uważaj na bandytów
\"Więzy Krwi” to prequel \"Call of Juarez”.
Trwa wojna secesyjna, a my lądujemy w Georgii, gdzie poznajemy braci McCall. Ray i Thomas walczą po stronie Konfederatów. Ponieważ obaj nie należą do ludzi cichych, spokojnych i zgadzających się na wszystko jak leci, szybko popadają w konflikt z przełożonymi. Dezerterują.
Tak zaczyna się ich wyprawa po skarb, w czasie której przemierzą spory kawałek Dzikiego Zachodu. W tej wyprawie natkną się i na wodza z plemienia Apaczów, i meksykańskiego króla, i pałającego żądzą zemsty pułkownika armii Konfederatów. I nosowo \"szeregowych” bandziorów.
Poznaj braci McCall
Grając wcielamy się w jednego z braci (a każdy z nich oferuje innych styl rozrywki). Ray McCall to dośc choleryczny typ; zdegradowany z oficerskiego stopnia do stopnia sierżanta za niesubordynację.
Jego ulubionym zestawem broni są dwa rewolwery (po jednym w każdej z dłoni) i z takim zestawem jest zabójczo skuteczny.
Thomas, młodszy z braci preferuje walkę na dłuższe dystanse. Jego ulubioną bronią jest strzelba,a kiedy trzeba, jest w stanie wspiąć się na niedostępne miejsca i skorzystać z cichego łuku.
W samo południe
Pierwsze skojarzenie ze słowem western jest chyba zawsze to samo: pojedynki rewolwerowców. I w \"Call of Juarez: Więzy Krwi\" nie mogło ich zabraknąć.
Wyglądają świetnie i na długo zostają w pamięci. Kamera zjeżdża wtedy za naszego bohatera; na wysokość kabur z coltami. Od tego momentu liczy się tylko nasza szybkość, precyzja i odrobina szczęścia.
W strzelaniu świetnie sprawdza się też tzw. \"tryb koncentracji\". Czas na chwilę zwalnia, a my możemy efektownie (i bardzo efektywnie) wyeliminować wrogów. W gołe strzelanie daje w grze sporo frajdy: żadnych karabinów i działek laserowych, tylko broń z epoki. A długie przeładowywanie nieźle zagęszcza atmosferę zagrożenia.
Jak tu ładnie
Naprawdę niezła fabuła, świetne postacie, w które możemy się wcielić i klimat Dzikiego Zachodu w stylu najlepszych, filmowych westernów. Czego chcieć więcej od gry? Ano trzymającej poziom oprawy graficznej.
Ale i tu Techalnd nie zawiódł. W grze mamy ok. półtorej godziny \"cinematic movies\" (przerywników filmowych). Jednak to przede wszystkim sama gra świetnie wygląda. Pobojowiska, równiny, zapadłe mieściny z obowiązkowym saloonem w środku, kopalnia, preria ze z zachodzącym słońcem na horyzoncie… od razu widać, że to wysokobudżetowa gra, której premierę zaplanowano od razu na całym świecie i na trzech głównych platformach.
10 razy \"Call of Juarez: Więzy krwi\"
Mamy dla Was DZIESIĘĆ gier \"Call of Juarez: Więzy krwi” Jak je zdobyć?
Wyślij do nas SMS o treści dw.gra.call z imieniem, nazwiskiem i adresem na numer 72601 (koszt SMS-a: 2 zł + VAT)
Na SMS-y czekamy do 21 lipca
Reklama













Komentarze