Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Posiał Amerykanin mak. A to było tak

Dawno, dawno temu kiedy nie było internetu, do Lublina przyjechała pani profesor z Kalifornii. Razem z nią przyjechał mąż, artysta i architekt. Pani profesor miała zajęcia na UMCS, a pan architekt przez ten czas zakochiwał się w osiedlu Skarpa. Po wielu latach gość z USA postanowił ofiarować temu kawałkowi Lublina kwiaty. Jak to w bajka bywa – tak się stało.
Posiał Amerykanin mak. A to było tak
\"Maki\" na os. Skarpa (Maciej Kaczanowski)
Lista osób, które mogą powiedzieć: To moje maki - jest imponująca. Ale o to chodziło autorowi.

– Prace Billa Goulda bardzo często przewidują współpracę przyszłych użytkowników. W wielu projektach, na przykład robiąc ogrodzenie szkoły, używa figurek czy detali robionych przez uczniów. Zawsze znajduje miejsce na wkład pracy osób, dla których powstaje dany obiekt – mówi prof. Joanna Durczak.

***
Pani profesor Durczak mieszka niedaleko miejsca, gdzie w sobotę zostanie uroczyście odsłonięta rzeźba Goulda. Dopytywana w końcu przyznaje, że była kimś w rodzaju kierownika produkcji, bo to ona załatwiała formalności i poszła do spółdzielni z nietypową sprawą: Amerykanin chce podarować rzeźbę.

– Oczywiście, że pamiętam tamtą rozmowę o sztuce miejskiej. To było 7–8 lat temu. Siedzieliśmy przy stole, w Kalifornii. Po jednej stronie był amerykański entuzjazm, a po drugiej lubelski sceptycyzm. Ale entuzjazm był silniejszy i uznałam, że przynajmniej spróbuję zrealizować pomysł postawienia na Skarpie rzeźby. Najpierw Bill myślał o realizacji czegoś wspólnie z grafficiarzami, w końcu zdecydował się na \"Maki”. Szukał wspólnego elementu dla jego Kalifornii i jego Lublina. Takim elementem przyrodniczym okazał się mak. Kalifornijskie i nasze są podobne.

***
Prof. Joanna Durczak zna architekta, bo jako pracownik anglistyki UMCS poznała żonę Billa Goulda, która trafiła na lubelską uczelnię jako fulbrightowski profesor. To było 30 lat temu. Dokładnie 13 września 1984 roku państwo Gould przyjechali do Lublina. I tak to się wszystko zaczęło.

***
– Znalazła mnie pani Durczak, szukała w Lublinie kogoś, kto się zajmuje ceramiką. Chyba rzeczywiście najpierw się zgodziłem na współpracę, a potem się zacząłem zastanawiać nad tym przedsięwzięciem i na co się zgodziłem – wspomina Arkadiusz Szwed, w którego Pracowni Ceramicznej \"Alezja” były wypalane płatki.

***
Płatki, to najbardziej społeczny element rzeźby na Skarpie. Każdy z kilku tysięcy elementów powstał w ramach przeróżnych warsztatów ceramicznych organizowanych w wielu miejscach w Lublinie: Domu Kultury Skarpa, Centrum Kultury, w szkołach, bibliotekach, gdzie się dało. Wiele z zajęć organizowała szefowa DK Skarpa, Renata Kiełbińska, która też pilotowała realizację \"Maków”. Bo wolontariuszy-ceramików było trzeba całą rzeszę. Projekt przewidywał, że wycięte w rozwałkowanej glinie detale wielkości dłoni są autorsko ozdabiane.

– Niektórzy się podpisywali, inni robili rysunki, elementy geometryczne. Jedna pani odcisnęła klucz do domu – wylicza Arkadiusz Szwed pomysły na płatki. – Każdy z nich musiał 3–4 dni schnąć, a potem partie po 960 sztuk trafiały na 9 godzin do pieca ceramicznego. Potem stygły, były impregnowane, dostawały metalowe uszko i trafiły na metalową konstrukcję makową. We wtorek i środę na placyku przy ul. Romantycznej trwało wieszanie. Ul. Romantyczna to bardzo dobry adres dla \"Maków”. Wszak historia jest bardzo romantyczna.

***
Bill Gould w celu realizacji swojego pomysłu powołał do życia Fundację na Rzecz Rozwoju Sztuki Publicznej w Polsce. Na jego zrealizowanie zebrał za pośrednictwem serwisu internetowego Kickstarter 33 000 DOLARÓW. Jego inicjatywę wsparło finansowo 165 INTERNAUTÓW.

– Jak go znam, to by pewnie za własne pieniądze zrobił te \"Maki” ale świetnie, że się tak udała zbiórka w internecie. Mój wkład to czas jaki poświęcam na organizację warsztatów. Nie liczyłem ile tego było. Dużo. Za glinę i piec się rozliczymy – mówi Szwed.

***
– Lublin 1984 roku był faktycznie szarobury, ale Bill i jego żona spotkali tu nowych przyjaciół. To go chyba tak ujęło. Było kilka rodzin, kilka domów gdzie ich przyjmowano, organizowaliśmy spotkania, przyjęcia. Byli tu dwa lata, a później Bill jeszcze wracał. Przyjeżdżali, gdy byli w Europie. On się bardzo interesował renowacją Kazimierza w Krakowie i naszego Kazimierza nad Wisłą. Robił projekty – opowiada prof. Durczak, która śmieje się pytana jak utrzymywali kontakty z kalifornijskimi przyjaciółmi w czasach przed internetowych. – Jak? Po prostu pisaliśmy do siebie listy!
***
– Życzeniem artysty było, aby rzeźba znalazła się w obrębie osiedla Skarpa albowiem ma być darem dla społeczności, która trzydzieści lat temu pomogła jemu i rodzinie zaaklimatyzować się w obcym kraju. Po uzyskaniu akceptacji rady osiedla i podjęciu stosownej uchwały informacja o przedsięwzięciu dotarła drogą służbową do zarządu spółdzielni. Władze spółdzielni odniosły się do projektu życzliwie mając na uwadze, że wśród istotnych potrzeb i praw mieszkańców jest również potrzeba wpływania na estetykę przestrzeni publicznej – informuje Ryszard Burski, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej \"Czuby”.

Po przedstawieniu zarządowi ostatecznego projektu dzieła o nazwie \"Maki”, pan Bill Gould podpisał umowę ze Spółdzielnią Mieszkaniową \"Czuby” na realizację rzeźby. Osobiście uważam, że instalacja o tak wyszukanej formie i zrealizowana przy dużym współudziale naszych mieszkańców jest niezwykle wartościowym dziełem zarówno w aspekcie artystycznym jak i społecznym. Podczas każdej wizyty pana Goulda śledziłem osobiście postępy prac i jestem pod wrażeniem determinacji z jaką artysta traktuje to przedsięwzięcie. Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej \"Czuby” zawsze będzie przychylny tego typu inicjatywom, ponieważ służą one zaspokajaniu potrzeb nie tylko ich inicjatorów ale i reszty naszej społeczności – dodaje prezes zarządu.
***
Metalowa konstrukcja wysokich na 8 metrów kwiatów w różnych stadium rozwoju powstała w firmie Betstal Kępka i Synowie z Siedliszczek koło Piask.

Szklane, kolorowe kule wypełniające środek kwiatostanów robił Henryk Rysz w Hucie Szkła Artystycznego Sabina w Rymanowie.

***
13 września o godz. 15 na boisku przy ul. Romantycznej zacznie się festyn rodzinny, którego główną atrakcja będzie odsłonięcie \"Maków”. Bill Gould jest w Lublinie, nadzorował wieszanie płatków, będzie na pikniku. Zorganizuje… warsztaty! Zabawa będzie trwała do nocy, w programie koncerty, występy, zabawy sprawnościowe, konkursy, śpiewy, tańce, puszczanie baniek mydlanych i przede wszystkim sprawdzanie: gdzie wisi mój płatek. Uczestników tej konkurencji będzie mnóstwo. Ale o to w tym całym romantycznym przedsięwzięciu chodziło.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama