Reklama
Kalifornijscy punkowcy powracają z ósmym longplayem w swojej karierze. To rock-opera, ale bez zadęcia.
Można było spodziewać się, że po udanej rock-operze \"American Idiot” grupa Green Day powtórzy tę formułę. Ale że nagra jeszcze lepszy album – niekoniecznie.
Tworzona przez trzy lata płyta długogrająca \"21st Century Breakdown” to znowu historia pary młodych ludzi – tym razem Christiana i Glorii – borykających się z realiami współczesnych USA. Wydaje się, że część piosenek została napisana już po wyborze Baracka Obamy, bo jest w nich trochę optymizmu.
Opowieść jest rozpisana na kilkanaście utworów. Są one pogrupowane w trzy akty. Ale nie wynikają z tego muzyczne skutki w postaci rozwlekłych wstępów i ogólnego przekombinowania.
\"21st Century Breakdown” to zbiór wartko płynących bardzo chwytliwych rockerów (z częstymi ukłonami w stronę lat 70.), uzupełnionych kilkoma przebojowymi balladami. Świetna rzecz!
Reklama













Komentarze