Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Piłka ręczna: Azoty Puławy kontynuują dobrą passę. Polubili nerwowe końcówki?

Po emocjonującym i trzymającym w napięciu do końcowej syreny spotkaniu szczypiorniści Azotów wygrali z Zagłębiem Lubin 24:23. Mecz miał czterech bohaterów: bramkarzy Adama Malchera i Macieja Stęczniewskiego oraz skrzydłowych Wojciecha Zydronia i Bartłomieja Tomczaka. Zwycięstwo gospodarzom mogło wymknąć się w końcówce, na szczęście, w porę opanowali nerwy i zasłużenie wywalczyli dwa cenne punkty.
Nie wiadomo dlaczego gospodarze zamierzali uczynić bohaterem meczu Adama Malchera. Bramkarz Zagłębia i reprezentacji Polski odbijał rzut za rzutem. Golkiper mistrza Polski sprzed dwóch lat, siedmiokrotnie ratował swój zespół od utraty bramek. Do czasu... Michał Szyba w jednej z kontr trafił piłką w bramkarza i wpadł na niego. Bramki nie było, ale Malcher nie był w stanie kontynuować gry. W 22 min zastąpił go Michał Świrkula. – Trudno wyrokować, co by było gdybym nie doznał urazu – mówi bramkarz Zagłębia. – Mój zmiennik, potrzebował trochę czasu by zacząć bronić na swoim poziomie. Nie ustrzegliśmy się błędów w ataku i obronie, które zaważyły na naszej przegranej. Już w pierwszej części kibice oglądali pojedynek strzelecki dwóch snajperów. Bartłomiej Tomczak i Wojciech Zydroń, co chwila posyłali piłkę do bramki rywali. Obaj po 30 min mieli na koncie po siedem trafień. Bardzo długo gospodarze nie mogli wyjść na prowadzenie. Uczynili to pierwszy raz w 21 min (9:6), po czterech kolejnych bramkarz popularnego \"Zygi”. Kilkubramkowa przewaga utrzymywała się do 52 min, kiedy Azoty wygrywały 23:18. Wystarczyło jednak cztery minuty nieuwagi, przestrzelone rzuty, zmarnowane okazje sam na sam i atmosfera stała się bardzo nerwowa. – Trochę zagotowały nam się głowy – mówi Wojciech Zydroń. – Zamiast kontrolować grę, niepotrzebnie chcieliśmy wygrać dziesięcioma golami i mogło się to źle skończyć. Do tego jeszcze nie najlepiej prezentowali się sędziowie naszego spotkania, wydając niezrozumiałe i krzywdzące decyzje. – Najlepiej nie mówić nic o pracy arbitrów – mówi wymijająco Paweł Orzłowski, obrotowy Zagłębia. – Ochotę do gry odbierał nam dobrze dysponowany w Azotach Maciej Stęczniewski, który miał duży wpływ na wygraną gospodarzy. – Nie czuję się bohaterem, cały zespół zagrał dobry mecz – dodaje Stęczniewski. – Niepotrzebnie gracze chcieli odnieść rekordową wygraną i zwycięstwo mogło nam uciec. Na szczęście końcówkę wytrzymaliśmy nerwowo – stwierdził trener Marek Motyczyński. SKŁADY I BRAMKI Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski – Zydroń 10, Płaczkowski 3, Lasoń 2, Zinczuk 2, Gowin 2, Sieczka 1, Kus 1, Siemionow 1, Witkowski 1, Szyba 1. Kary: 10 minut. Zagłębie: Malcher, Świrkula – Tomczak 11, Paweł Adamczak 4, Stankiewicz 3, Orzłowski 1, Niedośpiał 1, Kozłowski 1, Piotr Adamczak 1, Kieliba 1, Morawski, Jakowlew, Migała, Nowak. Kary: 8 minut. Sędziowali: Mirosław Baum (Warszawa), Marek Góralczyk (Świętochłowice). Widzów: 650.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama