Stęczniewski: Marzy mi się medal
Sobotnia wygrana nad Zagłębiem Lubin była dla szczypiornistów z Puław już piątą z rzędu na swoim parkiecie. W drużynie Azotów wyróżnił się bramkarz Maciej Stęczniewski. Za tydzień Azoty kończą tegoroczne zmagania wyjazdowym spotkaniem Zabrzu z Powenem.
- 15.12.2009 08:24
– Nie ma mowy o bohaterach. Każdy z piłkarzy dołożył swoją małą cegiełkę do końcowego sukcesu. Straciliśmy mało bramek, to wynik bardzo dobrej gry obronnej. W ataku było ciężko, ale w każdym spotkaniu, bez względu na klasę przeciwnika, trudno zdobywa się gole.
– Za bardzo nas poniosło. Za szybko chcieliśmy powiększyć nasze prowadzenie. Zaczęliśmy rzucać z nieprzygotowanych pozycji, grać chaotycznie. Na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie. Bardzo ważne jest to, że końcówkę wytrzymaliśmy psychicznie.
– Jak na razie, jest to nasza ważna cecha. Tak przełamaliśmy rywali z Płocka, Wągrowca, Gdańska i Lubina. Taka postawa na pewno dodatkowo konsoliduje zespół, sprawia, że rywalom nie tak łatwo jest nas pokonać.
– O to trzeba zapytać trenera Wentę (śmiech). A tak na poważnie... uważam, że każdy z polskich bramkarzy, czy to z polskiej ligi, czy zagranicznej, puka do kadry Bogdana. Jaki będzie tego finał, zobaczymy niebawem.
– Nigdy nie jest łatwo utrzymać koncentrację przed ostatnim meczem w roku i to jeszcze przed samymi świętami. Tym bardziej, że zagramy z teoretycznie słabszą drużyną. Będziemy musieli o tym myśleć przez cały tydzień. Wszystko po to, aby udowodnić, że zajmowana przez nas wysoka pozycja i okazały dorobek punktowy, nie są dziełem przypadku. Co by nie mówić, w Zabrzu nie możemy stracić punktów.
– Marzę o medalu na koniec sezonu. Ten najcenniejszy jest już chyba zarezerwowany, wiadomo dla kogo. Pozostałe dwa są do wzięcia. Jeżeli nasza forma będzie rosła, to zadanie jest możliwe. Choć na pewno stanąć na podium mistrzostw Polski będzie nam bardzo trudno. Może być też tak, że ucieszy mnie nawet czwarte, piąte, a może i szóste miejsce.
Reklama












Komentarze