Reklama
Po premierze InVitro: Już się Ciebie nie boję Otello (wideo)
Zagadali Otella. Na śmierć. To najkrótsza recenzja z sobotniej premiery spektaklu wyreżyserowanego przez Joannę Lewicką.
- 07.02.2010 11:47
Zamiast przyciąć zagmatwaną galopadę myśli i słów Artura Pałygi (autor sztuki) Lewicka zupełnie poddała się wizji zapisanej w tekście. Zamiast ogarnąć literacki bałagan pozwoliła spektaklowi płynąć, gdzie chciał. W rezultacie zza kakofonii muzyki, przekleństw, chaotycznego ruchu scenicznego i przerysowanego gestu ledwo widać historię Otella, którego gra Dariusz Jeż.
Gdzie tkwi błąd w sztuce i kto popełnił ten błąd? \"Nakombinował” autor sztuki. Wymyślił, że na historię Otella nałoży historię Dariusza Jeża, więźnia, który przez teatr wrócił do normalnego życia. A ponieważ Jeż jest aktorem amatorem – to wśród kolegów zawodowców czuje się równie obco jak Maur Otello w Wenecji. Wyszły dwie \"bajki\" zamiast jednej.
Do mocno karkołomnego pomysłu trzeba było mocnej ręki reżysera, który te dwie bajki złoży w jedną. Potnie tekst, wyrzuci zbędny balast, przesieje wulgaryzmy, które już na nikim nie robią wrażenia. I poprowadzi spektakl w kierunku klarownego przesłania, którego w spektaklu \"Już się ciebie nie boję Otello” brak.
Co jest? Kilka dobrych ról. Od znakomitego Pawła Pabisiaka – Jago(na), przez Dariusza Jeża – Otello, Marcina Zarzecznego – Rodryga, Adama Patera – Kassya (Cassia), po Ewę Pająk – Emilię i Ewelinę Stepanczenko – Desdemonę.
Co w spektaklu jest najważniejsze? W zgiełku przekleństw, przesterowanej muzyki i przeintelektualizowanego tekstu do głosu dobija się delikatność reżysera, Joanny Lewickiej, która raz nieporadnie, raz dyskretnie, raz zupełnie po cichu pokazuje tęsknienie za miłością. Tęsknienie młodziutkiej Desdemony, tęsknienie Dariusza Jeża. I nas, na widowni.
Reklama













Komentarze