Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Trudna droga do wolności, trudniejsza do sprawiedliwości

O żołnierzu podziemia z Baranowa opowiada Robert Och, historyk.
Trudna droga do wolności, trudniejsza do sprawiedliwości
Żołnierze WiN na rynku w Baranowie. W środku K. Mysona - 1945 r. (Ze zbiorów Mikołaja Spóza i Roberta Ocha)
Europa cieszyła się z zakończonej wojny, z upragnionego pokoju. Mimo, że był już schyłek 1945 roku w Polsce nadal słychać było strzały. Na Lubelszczyźnie powinniśmy się cieszyć odwrotem okupanta już w 1944 roku. Jednak po niemieckim przyszedł następny wróg. Nieraz \"własny” – na przykład sąsiad…
Po przejściu frontu szły służby, które robiły okrutne czystki i brutalnie rozprawiały się z tak zwanymi wrogami ludu. Nie inaczej było w powiecie puławskim.

Konspiracja

Tutejsi mieszkańcy od wybuchu wojny byli mocno zaangażowani w walkę zbrojną. Podczas okupacji szli do różnych formacji podziemnych, ale po wyzwoleniu też nie wszyscy złożyli broń. Kraj praktycznie znalazł się pod okupacją sowiecką i trudno było się z tym pogodzić. Podziemie nadal walczyło z wrogiem.
Do takiej właśnie formacji należał Kazimierz Mysona z Baranowa.

– Ukończył szkołę w Baranowie, należał do Związku Strzeleckiego – opowiada Robert Och, historyk. – W 1936 roku powołany został do służby wojskowej w 2 Pułku Ułanów Nadwiślańskich w Równem. Służbę ukończył w stopniu kaprala. W chwili wybuchu wojny miał 24 lata. Bierze udział w kampanii wrześniowej, po klęsce wraca do domu. W Baranowie razem z bratem Edwardem pracują w kuźni.

Później wstępuje do AK. Zresztą jego dwie siostry i brat także działali w konspiracji. Mysona zostaje komendantem placówki nr 6 w Baranowie. W 1943 roku zostaje ona przekształcona w Oddział Dywersji Kedywu. Oddział podlega Marianowi Bernaciakowi ps. Orlik. Jego dowódcą zostaje Bolesław Zolech, ps. Obecny.

Lewe zaświadczenie

– Mysona brał udział w bardzo wielu akcjach dywersyjnych – mówi historyk. – W wykolejeniu pociągu z żołnierzami niemieckimi pod Gołębiem, w likwidacji oddziału Własowców nad Kurówką w czerwcu 1944 roku, w odbiciu więźniów UB w kwietniu 1945 roku w Puławach i zwycięskiej bitwie z oddziałami NKWD, UB i MO w Lesie Stockim w 1945 roku, a także w odbiciu aresztowanych przez UB na dworcu kolejowym w Dęblinie. Jak widać, po walkach stoczonych z Niemcami nastąpiły te z oddziałami NKWD i UB.

Za odwagę Bernaciak awansuje Mysonę do stopnia sierżanta.

II połowa 1944 roku to czas, w którym powiat puławski staje się terenem koncentracji Armii Czerwonej, NKWD i UB. Zaczynają się represje i aresztowania żołnierzy AK. Wielu decyduje się na wyjazd na Ziemie Odzyskane, gdzie łatwiej było się ukryć. Mysona też miał taką szansę, jednak nie chciał zostawić żony z dwojgiem małych dzieci.

Żołnierze, którzy tu zostali byli często werbowani lub po prostu wcielani do armii. Niektórzy zgłaszali się na ochotnika. Mysona był zagrożony poborem. Jednak wcześniej należało przejść badania.
– W Puławach pracowała doktor Olga Pakowska – opowiada Robert Och. – Ona jeździła do partyzantów, opatrywała rany, woziła im środki opatrunkowe. Wtajemniczona była w wiele spraw. – Jeśli przyszedł do niej pacjent i powiedział, że ma zapalenie stawów, znaczyło, że jest z AK i trzeba mu wypisać lewe zaświadczenie. I Mysona takie dostał. Jednak tutaj, w Baranowie i okolicy, sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna.
Niebezpieczny Baranów

Komendant Okręgu Lubelskiego AK płk. Franciszek Żak ps. Wir w październiku 1944 wysyła taki meldunek do Londynu:
\"NKWD i Milicja Obywatelska chcą za wszelką cenę zniszczyć Armię Krajową jako reakcję i faszystów. Prasa PKWN całymi szpaltami opluwa nas nazywając bandyci, pachołki Hitlera, faszyści i nakazuje bezwzględną walkę z nami. Na całym terenie okupacji sowieckiej zwołuje się w tych dniach wiece dla zaprotestowania przeciwko reakcjonistom i faszystom londyńskim i nakazania bezwzględnej walki z londyńczykami. Nakazałem samoobronę”.

– Kazimierz Mysona w tej sytuacji decyduje się wstąpić do WiN i w szeregach tej organizacji prowadzi nadal walkę, ale już z innym okupantem – zauważa Robert Och. – 17 listopada 1945 roku część żołnierzy z Zolechem nocuje na kwaterach w Baranowie. Bolesław Zolech wspominał, że tego wieczoru przed zaśnięciem Mysona poprosił go, żeby w razie nieszczęścia zaopiekował się jego rodziną.
W niedzielę żołnierze poszli na mszę – wszyscy ulokowali się na chórze, żeby widzieć kto wchodzi do kościoła. Mysona w tym czasie poszedł do szwagra, żeby się ogolić. W trakcie mszy wpada do kościoła syn kościelnego i mówi, że Baranów otoczyły oddziały UB. Zolech wydaje rozkaz ucieczki w stronę pobliskiego cmentarza.

– Kiedy zaczęli uciekać, UB zaczęło ostrzał, ale wszystkim udało się przedostać przez cmentarz poza Baranów.

Sprzeczne relacje

Po południu Zolech wraca do Baranowa żeby sprawdzić, czy ubowcy wyjechali.
– Wtedy dowiedział się, że Mysona został zastrzelony – wyjaśnia Robert Och. – Longin Szymanek, jego szwagier, tak wspominał: \"Kazimierz Mysona przyszedł do mnie ogolić się. W pewnej chwili przybiegła żona Mysony Bronisława i krzyknęła żeby jej mąż uciekał bo przyjechał resort. Kazimierz Mysona wybiegł z domu, zaczął uciekać w stronę Wieprza. Za nim biegł ubowiec, który strzelał do niego. W odległości 400 metrów od domu został trafiony kulą. Zanim zmarł ubowcy znęcali się nad ciężko rannym człowiekiem”.
Dlaczego od razu wiedzieli gdzie i kogo szukać?

– Baranów nazywany był \"małą Moskwą” – wyjaśnia historyk. – Podziemie poakowskie było świetnie rozpracowane. Nie musieli szukać, znali nazwiska, pseudonimy, adresy, powiązania rodzinne i organizacyjne.

Sprawozdanie z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Puławach do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie sporządzone 18 listopada, nazajutrz po zabiciu Mysony:
\"Dnia 18 listopada 1945 roku przystąpiono do operacji na terenie gminy Baranów i osady Baranów powiatu puławskiego. Przy wjeździe do osady Baranów 8 bandytów uzbrojonych zaczęło uciekać w stronę osady Baranów. Grupa operacyjna dała okrzyk uciekającym żeby stanęli, lecz bandyci nie posłuchali i uciekając w stronę rzeki Wieprz zaczęli ostrzeliwać się. Grupa operacyjna odkryła ogień w kierunku uciekających. W rezultacie został jeden z 8 bandytów zabity. Po ustaleniu osobistości zbitego okazało się, że zabity nazywa się Mysona pseudonim Jastrząb”.

Sprawiedliwość

– Jak widać, obydwie relacje są rozbieżne – zauważa Robert Och. – A ustalenie tożsamości odbywało się tak, że ubowcy znęcali się nad Mysoną. Później jego ciało załadowali na furmankę i zrzucili z niej na ziemię na rynku w Baranowie. Zatrzymywali ludzi i pytali kto to jest. W ten sposób potwierdzili tożsamość Mysony. Ale on już był wcześniej rozpracowany. Kiedyś rewizję w jego domu robiło NKWD. Ukrył się wtedy w piwniczce, do której właz żona przykryła dywanikiem, a na nim postawiła kołyskę z małym dzieckiem. Drugim razem, kiedy przyszli nocą, zdążył się schować w schowku pod podłogą. Teraz nie miał szczęścia...

Organizacją pogrzebu zajął się Zolech i dla ochrony wysłał do Baranowa 50 ludzi, bojąc się zasadzki. Córki Mysony miały rok i sześć lat. Wdowie UB nie dawało spokoju – chcieli adresy innych członków podziemia. Jego brat Edward zdecydował się jednak wyjechać na Ziemie Odzyskane.
– Kiedy do władzy doszedł Gomułka i zaczęły się pozory odwilży, w 1957 roku Bronisława pisze skargę do Urzędu Rady Ministrów domagając się ścigania osób, które zamordowały jej męża. Skarga zostaje przesłana do prokuratury w Lublinie, a ta odmawia wszczęcia postępowania. Wysyła uzasadnienie że \"brak jest dowodów, z których wynikałoby, iż funkcjonariusze UB działali sprzecznie ze swoimi uprawnieniami”.

Mija blisko 40 lat i dwie córki Mysony – Wanda Sekita i Janina Wołoszyn konsekwentnie upominają się o ojca.

– W 1994 roku składają wniosek do sądu Wojewódzkiego w Lublinie – mówi R. Och. – w 1995 roku przychodzi pismo – Sąd Wojewódzki postanowił wniosek o rehabilitację i odszkodowanie oddalić uzasadniając: \"Kazimierz Mysona zginął śmiercią tragiczną zastrzelony podczas ucieczki, ale była to śmierć przypadkowa…”. Córki jednak nie dawały za wygraną. Zaskarżyły decyzję do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a ten uchylił decyzję i przekazał ją do ponownego rozpatrzenia. Tym razem Mysona został zrehabilitowany.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama