Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Referendum 1946 roku. Wolne głosowanie pod karabinami

O referendum ludowym z 1946 roku opowiada Robert Och, historyk.
Referendum 1946 roku. Wolne głosowanie pod karabinami
Starosta puławski Stefan Lewtak ze swoimi pracownikami przed pałacem w Olesinie. Jesień 1944. (Ze zbiorów Mikołaja Spóza i Roberta Ocha)
Nasza powojenna historia była dramatyczna i skomplikowana. Dziś nie umiemy sobie wyobrazić terroru lat po wyzwoleniu. Jeden okupant został pokonany, przyszedł inny. W dodatku fałszywej ideologii ulegali też niektórzy Polacy – czasem sąsiedzi, czasem nawet ktoś z rodziny. Tak zwana wolność i swobody obywatelskie praktycznie nie istniały, były mitem tworzonym na potrzeby propagandy.\\

W filmie \"Sami swoi” widzimy, jak Pawlak na ścianie swojego domu pisze hasło \"3 x NIE”. I co? I na filmie nic. Ale niechby istotnie ktoś tak napisał w tym czasie, kiedy przygotowywano i przeprowadzano referendum, i został na tym pisaniu przyłapany…

Przygotowania

Referendum ludowe 3 x TAK przeprowadzono 30 czerwca 1946 roku.

– Komuniści chcieli uzyskać legitymację swojej władzy w Polsce, choć na dobrą sprawę już w Teheranie zostało to przesądzone i plan ten Stalin zaaprobował – mówi Robert Och, historyk. – Przypuszczalnie referendum było testem przed wyborami. Dotyczyło kształtu powojennego państwa i była to tragikomedia odegrana przed Zachodem.

Na terenie powiatu puławskiego przeprowadzono akcję mającą potwierdzić zasadność referendum, a tak naprawdę chodziło o to, jak ludzie się do tego odniosą. Milicja donosiła o dużym stopniu zagrożenia.
Robert Och cytuje, że \"…aczkolwiek stosunek ludności powiatu puławskiego do władz i ich zarządzeń w styczniu 1946 roku znacznie się poprawił to jednak ciągle dawało się zaobserwować stan niechęci i bierności wobec nadchodzących przemian politycznych” – tak pisał starosta puławski do Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.

UB czynił starania, żeby zapobiec odciągnięciu mieszkańców od referendum. Przeprowadzono akcję przeszukiwań u gospodarzy. Szukali ulotek nawołujących do sprzeciwu lub bojkotu. Jednak sam Urząd Bezpieczeństwa stwierdził, że akcja ta nie przyniosła rezultatów.

Krecia robota

– Władze zaczęły organizować wiece i agitować do wzięcia udziału w referendum – wyjaśnia historyk. – Przy okazji komuniści przekonywali mieszkańców do współpracy z władzą. Jednak było to naiwne myślenie. Chłopi takie wiece wykorzystywali zupełnie do czegoś innego – mieli wtedy szansę poskarżenia się na przykład na zbyt duży wymiar świadczeń rzeczowych – kontyngentów, na niewłaściwy stosunek milicji do nich i w ogóle do społeczeństwa, na brak szkół i opieki zdrowotnej.

Nie raz na wiecach okazywano niezadowolenie z władzy.

Robert Och czyta, że starosta puławski w sprawozdaniu z maja 1946 roku napisał: \"obecnie wyjeżdżając w teren trzeba jechać w specjalnej asyście ludzi uzbrojonych, gdyż dużo miejscowości, a szczególnie tereny gmin południowych, są wybitnie zagrożone i niebezpieczne. Powodem tego wszystkiego jest PSL, które w powiecie puławskim nie chce współpracować na własną rękę prowadząc krecią i szkodliwą politykę dla demokracji ludowej”.

W tej sytuacji, w każdą środę, starosta na rynku w Puławach urządzał wiec i przemawiał. Środy były dniem targowym. Do agitacji wykorzystano także nowe święto państwowe 1 Maja.

Agitacja

Władze wojewódzkie z działalności propagandowej Puław były nawet bardzo zadowolone.
– UB donosiło – cytuje historyk: \"Kampania propagandowa była prowadzona z wielkim rozmachem i przy wspólnym wysiłku wszystkich ugrupowań prorządowych. Samochody z ekipami prorządowymi kierowano na wszystkie zakątki powiatu po to, by na każdą wioskę mogło dotrzeć nasze słowo”.

W czerwcu 1946 roku w Opolu, Kazimierzu, Puławach, Wąwolnicy w ciągu jednego tygodnia urządzono wiece. Podobno brało w nich udział 3 tysiące osób.

– Opozycja antykomunistyczna, PSL i podziemie poakowskie prowadzą agitację przeciw władzom i referendum 3xTAK – mówi historyk. – Trwa akcja ulotkowa, na murach budynków powstają napisy choćby takie jak \"Niech żyje Armia Krajowa”, ale również kilkunastoosobowe oddziały odwiedzają najbardziej aktywnych agitatorów i namawiają do rezygnacji z działań na rzecz komunistów. To powoduje nasilenie działań z drugiej strony. Im bliżej referendum, tym ostrzej.

Pod karabinami

Raport wywiadowczy Urzędu Bezpieczeństwa z Puław:
\"Działalność aparatu rządowego tj. przede wszystkim administracji i milicji została całkowicie nastawiona na akcję propagandową związana z referendum. W związku z tym wyruszyły w teren na samochodach oddziały wojska liczące do 100 uzbrojonych żołnierzy, które we wsiach i miasteczkach urządzały publiczne zebrania. Na zebraniach tych członkowie ekip propagandowych próbowali przekonać mieszkańców wsi o celowości i słuszności działań podejmowanych przez rząd oraz o nadzwyczajnych korzyściach płynących z sojuszu ze Związkiem Radzieckim”.

– Działało 6 takich grup propagandowych, które zorganizowały 145 wieców, co plasowało powiat w czołówce – dodaje historyk. – Oficjalne dane mówią o 50 tysiącach osób, które wzięły w nich udział.
Mimo wszystko komuniści nie osiągnęli celu i nie udało im się zmienić nastrojów antykomunistycznych w powiecie, choć praktycznie podziemie poakowskie zostało wyeliminowane, a PSL sterroryzowane.
Ojczyznę wolną…

Robert Och cytuje sprawozdanie UB w Puławach przed referendum:
\"Propaganda reakcyjna była duża, a szczególnie w osadzie Baranów. W miejscowości tej zostały rozlepione ulotki nawołujące \"Głosuj 3 x NIE”. Zapewniały one, że tylko tak głosując można było zbudować w Polsce demokrację. Władze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Puławach wiedziały, że wrogie elementy, które miały znajdować się w osadzie Baranów to: Bolesław Złocz, komendant placówki NSZ Wacław Misiurek, Roman Misiurek, Stanisław Goluch i Mieczysław Iskierski. Wszyscy oni byli mieszkańcami Baranowa ukrywającymi się w nieznanym dla urzędu miejscu i siali wrogą propagandę”.

W Wąwolnicy 23 czerwca odbył się wiec agitacyjny w czasie którego \"miał miejsce przypadek wrogiej agitacji”. Spośród zebranych chłopów zaczęły padać okrzyki przeciw referendum, chłopi wygwizdali całą ekipę propagandową, a pod adresem władz państwowych posypały się obelgi. Przy okazji pozrywano afisze zachęcające do udziału w referendum i w to miejsce naklejano wzywające do bojkotu.

– Był jeszcze jeden sposób manifestowania niezadowolenia – dodaje Robert Och. – Raporty UB odnotowały, że śpiewano w kościołach \"Boże coś Polskę” zmieniając jeden wers na \"Ojczyznę wolną, racz nam zwrócić Panie”. Stało się to irytujące, bo śpiewano tak nagminnie. Ministerstwo Informacji i Propagandy w piśmie do wojewodów: \"Prawdopodobnie ma to miejsce dlatego, że ludności polskiej nikt dotychczas nie zwrócił uwagi, że zwrot powyższy był śpiewany w okresie okupacji niemieckiej, obecnie ojczyzna nasza jest niepodległa i naród polski odzyskał wolność i należy śpiewać \"ojczyznę wolną pobłogosław panie”. Ministerstwo zobligowało wojewodów do podjęcia środków zapobiegawczych.

Referendum

Przygotowanie referendum należało do obowiązków starosty.
Powiat puławski został podzielony na 58 obwodów głosowania. Uczestniczącym w referendum zadano trzy pytania:
\"Czy jesteś za zniesieniem Senatu?”, \"Czy chcesz utrwalenia w przyszłej Konstytucji ustroju gospodarczego, zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienie podstawowych gałęzi gospodarki krajowej, z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej?”, \"Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Państwa Polskiego na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?”

– Jak się rozkładała przewaga od razu było widać – wyjaśnia R. Och. – PPR miała 39 przewodniczących i 30 zastępców w komisjach. PPS miała 2 przewodniczących i 2 zastępców, PSL 3 przewodniczących i 1 zastępcę. W takim razie nic nie mogło się wymknąć spod kontroli komunistów.

30 czerwca 1946 roku w województwie lubelskim głosowanie właściwie odbyło się bez zakłóceń i według sprawozdań frekwencja wyniosła 90 proc. Ale jednak w kilku miejscowościach doszło do zakłóceń – m.in. w Woli Przybysławskiej i były to według UB bandy, ale dziś wiemy, że prowokowali je sami funkcjonariusze UB i MO.

– Nawet mężowie zaufania PSL ujawniali wiele nieprawidłowości – dodaje historyk. – Na przykład gdy do lokalu przyszło dużo ludzi ogłaszano, że zabrakło kartek. Jak ludzie wyszli, wznawiano głosowanie, a kartki z podrobionymi podpisami wrzucano do urn. Głosy liczono w komendach MO. Przed głosowaniem agitatorzy instruowali, jak należy głosować. W Słotwinach lokal wyborczy był w szkole, w której stacjonowali żołnierze 7 pułku piechoty. Zanotowano: \"Bardzo dobrze się zachowali żołnierze podczas głosowania ludowego douczali starszych ludzi, jak mają głosować, bo staruszki nie wiedzieli jak mają głosować, którzy zgłaszali się do nich” (pisownia oryginalna).

Przy głosowaniu aktywnie asystowali funkcjonariusze UB i MO, w wojsku głosowano jawnie i na rozkaz.
Ponieważ nastawienie antykomunistyczne było duże, nikt nie miał wątpliwości, że referendum zostało sfałszowane.

– Ci, co głosowali przeciw ponieśli konsekwencje – mówi Robert Och. – Na przykład spalona przez UB Wąwolnica zbojkotowała referendum. Kiedy okazało się, że mieszkańcy nie poszli do urn, starosta zaakceptował decyzję o ukaraniu miejscowości odmawiając ludziom wszelkiej pomocy w odbudowaniu domów. Uzasadnienie było jedno – źle głosowaliście.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama