Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kibice z Dęblina mogli w sobotę świętować. Niepotrzebne nerwy w meczu z Amatorem

Czarni Dęblin wygrali jedenasty mecz w sezonie i zachowali piąte miejsce w tabeli. Zespół trenera Janusza Kozickiego walczy o jak najwyższą lokatę, choć awans jest już poza jego zasięgiem. W sobotę gola na wagę trzech punktów zdobył Sławomir Stachurski.
Bramka padła już w 6 min spotkania. Stachurski, nazywany przez kibiców i kolegów z drużyny \"Stasiu”, wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem przyjezdnych Bartłomiejem Jakóbczykiem. Okazało się, że to jedyny gol jaki ok. 300 kibiców zgromadzonych na trybunach stadionu w Dęblinie, miało okazję zobaczyć w sobotnim meczu. – Mogło ich być więcej, ale moi zawodnicy nie wykorzystywali dobrych sytuacji – mówi Janusz Kozicki, trener Czarnych. A mieli je Sławomir Stachurski, Kamil Kołdej i Rafał Szostak. – Goście też mieli swoje szanse dlatego mecz mógł się podobać kibicom. Niewykorzystane sytuacje gospodarzy i nieustanny napór gości sprawiły, że w końcówce spotkania trener Kozicki zachowywał się bardzo nerwowo. Na szczęście jego podopiecznym udało się dowieźć korzystny wynik do ostatniego gwizdka sędziego. Opolanin zachował mimo tego czwarte miejsce w tabeli, zaś Czarni piąte. – Walczymy o jak najwyższą lokatę na koniec sezonu. Wiadomo, że awans nie wchodzi w rachubę, bo w zimie odeszło od nas zbyt wielu dobrych piłkarzy jak choćby Bartek Kleszczyński, który zdobył siedem bramek, czy Krystian Burek – przypomina Kozicki. Pod kątem awansu Opolanin też może już uznać ten sezon za stracony. – Nie mamy teraz drużyny na czwartą ligę, dlatego skupiam się na ogrywaniu młodych chłopaków i budowaniu zespołu na przyszły sezon – przyznaje Michał Kuś, trener Opolanina. – Szkoda, że w tym meczu sędzia nie podyktował dla nas ewidentnego karnego i nie dał czerwonej kartki dla bramkarza Czarnych za faul, bo wynik mógłby być wtedy inny. Czarni Dęblin – Opolanin Opole Lub. 1:0 (1:0) Bramka: Stachurski (6). Czarni: A. Kępka – Osojca, Stolarek, Krekora, M. Sikora, Stachurski, Kołdej, Wilczyński, Radzikowski (68 Kubiak), Szostak, Bąkowski (74 Fidut). Opolanin: Jakóbczyk – Gazda, Bąk (30 Furdal), Niedźwiadek, Górniak, Fliszkiewicz, Sawicki (46 Iwaniak), Kawałek, Sokołowski (46 Saja), Bandosz (80 Górski), Skrzypczyński. Żółte kartki: A. Kępka (C) – Gazda (O). Sędziował: Herman. Widzów: 300. Po raz kolejny piłkarze prowadzącej w tabeli Wieniawy Lublin przekonali się na własnej skórze, że drużyna kazimierskich Orłów najwyraźniej im nie leży. Z czterech rozegranych spotkań o punkty, oba zespoły wygrały tyle samo. O tym, że historia lubi się powtarzać, gospodarze przekonali się w niedzielne przedpołudnie. – Zawsze z Orłami pada dużo goli – mówi Jerzy Wyroślak, szkoleniowiec Wieniawy. – Przed rokiem ledwo, co wygraliśmy 3:2, a prowadziliśmy już 3:0. Wczoraj też wygrywaliśmy już 2:0, a jednak zeszliśmy pokonani. Najgorsze dla gospodarzy jest to, że Orły w lidze wygrały po raz ostatni 11 listopada. Wtedy kazimierzanie pokonali na wyjeździe Tajfun Ostrów Lubelski 2:0. Przyczyn porażki lubelski szkoleniowiec upatruje m.in. w dość eksperymentalnym składzie personalnym linii obronnej. Z powodu kontuzji nominalnych defensorów, na środku wystąpili Michał Boniaszczuk i Marcin Pszczoła. Stracone gole, przede wszystkim trzeci i czwarty obciążają ich konto. A wszystko zaczęło obiecująco. Już w piątej minucie wynik otworzył Michał Walendziak. Od tego momentu lider zaczął grać swoje, czyli to, co lubi. – Kontrolowaliśmy w pełni wydarzenia, Orły niewiele mogły zwojować – relacjonuje szkoleniowiec. Efektem przewagi gospodarzy był drugi gol, którego autorem był Rafał Bialak. Od tego momentu coś zaczęło się psuć w sprawnie funkcjonującej maszynie do zwycięstw. Jeszcze przed przerwą goście strzelili kontaktowego gola. A potem rozpoczęło się punktowanie gospodarzy. – Mieliśmy w nogach wtorkowy mecz z Tajfunem Ostrów Lubelskim, stąd, na mokrym, grząskim i ciężkim boisku po prostu opadliśmy z sił. Bardziej wypoczęci rywale, nastawili się na murowanie bramki i grę z kontrataku – tłumaczy opiekun Wieniawy. – Przy 0:2 myślałem, że jest już po meczu. Nasza wygrana jest zasłużona – ocenił Mirosław Banaszek, trener Orłów. Wieniawa Lublin – Orły Kazimierz Dolny 3:4 (2:1) Bramki: Walendziak (5), Bialak (25), Denis (80) – Berliński (30), J. Grykałowski (55), Marcinkowski (60, 65). Wieniawa: Zdunek – Denis, Boniaszczuk, Pszczoła, Remba (75 Demianiuk), Walendziak (80 Stefaniuk), Bondarenko (70 Jezierski), Baran, Wójcik, Bialak, Puszka (70 Urban). Orły: Guzek – Kusyk, G. Grykałowski, R. Banaszek, Ziomka (46 Skowyra), J. Grykałowski (70 Kamola), M. Matyjaszek, Wolszczak, Pięta, Berliński, Kowalik (46 Marcinkowski). Żółte kartki: Zdunek (W) – Ziomka, Berliński, Marcinkowski (O). Sędziował: Woliński. Widzów: 50. W ciężkiej sytuacji znalazły się drużyny Tura i Polesia, które z powodu złego stanu murawy w Milejowie nie mogły rozegrać niedzielnego meczu. Wiosną z powodu złych warunków atmosferycznych i żałoby narodowej przełożono już kilka kolejek lubelskiej klasy okręgowej. Każdy kolejne odwołane spotkanie powoduje nawarstwienie terminów i spore problemy dla zainteresowanych klubów. – Musimy jednak pamiętać, że zdrowie zawodników jest najważniejsze. Ostatnio bardzo mocno u nas padało, zalało nam murawę i nie było możliwości grania. Na tak grząskiej i nierównej nawierzchni łatwo o urazy – powiedział Jacek Kubicki, szkoleniowiec Tura. Sporo emocji zafundowali swoim kibiciom piłkarze z Wierzchowisk. Gospodarze prowadzili po pierwszej połowie z Amatorem 2:1 i mogli zdobyć kolejne bramki. – Kiedy Szymon Przysiek strzelił trzeciego gola wydawało się, że będzie po meczu. Jednak zaskakujące trafienie rywali, przysporzyło nam sporo niepotrzebnych nerwów – powiedział szkoleniowiec LKS Zbigniew Wójcik. LKS Wierzchowiska – Amator Leopoldów Rososz 3:2 (2:1) Bramki: Rabczewski (15), Sierpień (34), Prześniak (87) – Staniak (34, 90). Wierzchowiska: Urbański – Motyl, Krzak, Dryja, Wronka (55 Prześniak), Witkowski (85 Augustyniak), Dybała, Nastulak, Kamiński (46 Grzegorczyk, ( 51 Grochowski), Rabczewski, Sierpień. Amator: Lipiec – Koszarek, Chabowski, Robak, Lipiec, Stoń, Napora, Kaszan, Rzewszewski, Biłos (80 Pawłowski), Staniak (75 Kornas). Żółte kartki: Dryja (W). Sędziował: Widz. Widzów: 100. Do sporej niespodzianki doszło w Górze Puławskiej, która wiosną odniosła pierwsze zwycięstwo. Zespół Marka Nowaka pokonał Tajfun, który na mecz przyjechał w dziesięcioosobowym składzie. – Nie pierwszy raz mamy kłopoty kadrowe – mówi Jacek Oleszczuk, trener gości. – Trzeba trochę się męczyć, ale nie mamy innego wyjścia. Przegraliśmy z najsłabszym zespołem, jednak wcale tak być nie musiało. Niestety, zaprezentowaliśmy się gorzej, niż w innych spotkaniach. A przecież w dziesięciu musieli wystąpić także w Dęblinie, przed dwoma tygodniami, i wówczas zdołaliśmy zwyciężyć. Gola dla przyjezdnych uderzeniem z ostrego kąta zdobył Dawid Budzyński, któremu podawał Jan Adamczyk. Gospodarze jednak odpowiedzieli dwoma trafieniami. Najpierw dośrodkowanie z rzutu rożnego skutecznie głową wykończył Mateusz Kajdan, a wynik ustalił Grzegorz Cybala, popisując się strzałem z 25 metrów. – Mogliśmy wygrać nawet wyżej, bo okazje ku temu stworzyliśmy. Niestety, nie potrafiliśmy ich wykorzystać – podkreśla prezes Góry Puławskiej Antoni Pawłowicz. – To było niezłe spotkanie, choć Tajfun przez 90 minut musiał radzić sobie w osłabieniu. Chciałbym też podkreślić bardzo dobre sędziowanie. Cieszymy się z pierwszej wygranej na wiosnę. Co prawda nasza sytuacja cały czas jest ciężka, ale na pewno będziemy walczyli do końca. Tak po prostu trzeba, na tym polega sport. KS Góra Puławska – Tajfun Ostrów Lubelski 2:1 (0:0) Bramki: Kajdan (60), Cybula (80) – Budzyński (74). Góra Puławska: Drab, Kołodziej, Migdal, Cieślak, Bełczyk, Florczak (75 Trochym), Cybula, Moniuszko, Chabros (53 Kajdan), Banaś (75 Rutyna), Kamola (82 Bolek). Tajfun: Czerniak, D. Onyszko, Budzyński, R. Onyszko, Klajda, Krawczyk, Sypniewski, Kapitan, Dzięcioł, Adamczyk. Żółta kartka: Klajda. Sędziował: Maj. Widzów: 50. Rezerwy Motoru, uzupełnione kilkoma zawodnikami z pierwszego zespołu, pewnie pokonały na boisku przy Al. Zygmuntowskich Unię Wilkołaz. – Muszę pochwalić chłopaków z pierwszej drużyny – powiedział Mariusz Sawa, trener lubelskiej ekipy. – Mieli ochotę do gry, co natychmiast dodało skrzydeł młodzieży. Prowadzenie uzyskaliśmy po ładnym golu 18-letniego Filipa Wesołowskiego, który był klasą dla siebie. Po zmianie stron dobrze rozgrywaliśmy piłkę i mieliśmy dużo więcej strzeleckich okazji. Kolejnych dobrych sytuacji nie wykorzystali Adrian Sadowski oraz Karol Kiedrzynek. Motor II Lublin – Unia Wilkołaz 4:0 (1:0) Bramki: Wesołowski (40), Stalęga (57), Kiedrzynek (70), Adamiec (85). Motor II: Ciołek – Chmura, Carlos, Kusyk, Krystosiak, Lenart (55 Stalęga), Santana (70 Artur Sadowski), Wesołowski, Pietrzak (55 Jeż), Adamiec, Adrian Sadowski (50 Kiedrzynek). Unia: Leziak – Marcinkowski (25 Daniel), Łysakowski, K. Chmielik, Jeżewski, Ściegienny, P. Michalski, M. Michalski (65 Jagiełło), Tęsny, Rachwał, M. Chmielik. Żółte kartki: Chmura, Lenart – Marcinkowski, M. Chmielik. Sędziował: Pastusiak. Widzów: 100. W pierwszej połowie dominowaliśmy, ale w drugiej opadliśmy z sił – komentuje Paweł Warda z Ryk. – Nie potrafiliśmy przytrzymać piłki, a goście grali długimi podaniami. Mimo to nie stworzyli sobie klarownych sytuacji. Cieszy nas zwycięstwo. Bramkę zdobyliśmy po bardzo ładnej akcji. Piłkę z boku przejął Sebastian Kozdrój, zszedł do środka, zagrał do Tomasza Sikory, a będący na pełnej szybkości Piotr Szymański tylko dostawił nogę. MKS Ryki – LKS Gościeradów 1:0 (1:0) Bramka: Szymański (35). Ryki: Troshupa, Warda, Jeżewski, Leonarcik, Chachuła (65 Pawlik), Kępka, Prządka, Kozdrój, Madej (75 Jędrych), Sikora (70 Ciota), Szymański (70 Krogulec). Gościeradów: Bochen, Grot (65 Gołębiowski), Monastyrski, Gołąb, Piątek, Zając (85 Mikita), Kwietniewski, Rybak, Dudek (82 Nitek), Jurak, Kapica. Żółte kartki: Madej – Piątek Jurak. Sędziował: Kalinowski. Widzów: 300.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama