Zwycięstwa Czarnych i Wierzchowisk. Kusyk pokazał środkowy palec kibicom
Po raz kolejny w tym sezonie zapłaciliśmy frycowe. Wyszliśmy na boisko mocno przestraszeni i zanim się zorientowaliśmy, przegrywaliśmy już 0:2. Końcówka pokazała, że nasza bojaźń była zupełnie niepotrzebna, bo zdominowaliśmy Czarnych – twierdzi Tomasz Brzozowski, opiekun Dąbrowicy.
- 05.09.2010 17:50
Nieco inny pogląd na sobotnie zawody ma Janusz Kozicki, opiekun gospodarzy. – Byliśmy dużo lepsi i tylko własnej nieskuteczności zawdzięczamy nerwową końcówkę – powiedział szkoleniowiec dęblinian.
To właśnie gospodarze lepiej rozpoczęli ten mecz i już w 18 min, za sprawą Jarosława Grykałowskiego, objęli prowadzenie. Dwie minuty później było już 2:0, ponieważ z rzutu wolnego nie pomylił się Kamil Kołdej.
Trzeci cios dęblinianie zadali chwilę po przerwie, a wyprowadził go 17-letni Mateusz Bąkowski.
W tym momencie goście wreszcie otrząsnęli się i rzucili się do odrabiania strat. Jednak podopiecznym Tomasza Brzozowskiego udało się zdobyć tylko dwie bramki.
Od remisu dzieliło ich zaledwie kilkanaście centymetrów. Właśnie tyle zabrakło Piotrowi Skibie i Mariuszowi Mazurkowi do dosięgnięcia piłki, która w 90 min leciała wzdłuż bramki Czarnych.
W Dęblinie nie obyło się bez nieprzyjemnych incydentów. – W 70 min spotkanie zostało przerwane, bo jeden z kibiców stał za bramką dęblinian z puszką piwa – tłumaczy Brzozowski. Nie popisał się również jeden z jego podopiecznych, Michał Kusyk, który w 88 min pokazał środkowy palec miejscowym kibicom.
Za ten gest został wyrzucony z boiska. – Nie pochwalam tego zachowania. Na jego usprawiedliwienie muszę dodać, że czasami ciężko jest opanować się, jeżeli przez cały mecz jest się obrażanym – dodaje Brzozowski.
Jeżeli sugerowalibyśmy się tylko składami obu ekip, to Wierzchowiska nie powinny mieć najmniejszych szans w meczu z Turem Milejów. Jednak wydarzenia boiskowe po raz kolejny pokazały, że w futbolu nie liczą się nazwiska.
Podopieczni Zbigniewa Wójcika wyszli na boisko w Dorohuczy bez bojaźni przed zawodnikami znanymi z boisk pierwszej, drugiej czy trzeciej ligi. Zresztą dlaczego mieliby się ich bać, skoro Mirosław Budka czy Robert Sarniak najlepsze lata mają już dawno za sobą?
Goście już w piątej minucie objęli prowadzenie. Michał Krzak i Kamil Witkowski zakręcili rywalami i wyłożyli piłkę Krzysztofowi Nastulakowi. 21-letni pomocnik nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Piotra Bijaty. 20 min później było już 2:0, bo piękną bramkę strzałem z dystansu zdobył Rafał Szostak.
Chwilę później powinno być 3:0 lub nawet 4:0, ale uderzenie Szostaka wylądowało na poprzeczce, a strzał z siedmiu metrów Witkowskiego został wyłapany przez Bijatę.
Po przerwie obraz gry nie zmienił się, choć gospodarze zdobyli kontaktową bramkę. Nie byli jednak w stanie doprowadzić do wyrównania, a w 68 min jeden z kontrataków gości został skutecznie wykończony przez Witkowskiego.
Reklama












Komentarze