Reklama
Dungeon Siege III: Recenzja dziwnie dobrej gry
Pierwsze ważenie: o, znowu jakiś hack ‘n\' slash. Drugie wrażenie: o, całkiem niezły hack ‘n\' slash. Trzecie wrażenie: o, to całkiem zaskakująca gra. Recenzja gry Dungeon Siege III.
- 04.07.2011 14:51
Pierwsze Dungeon Siege pojawił się w 2002 roku. Gra zrobiona przez Gas Powered Games szybko zdobyło sobie fanów. Potem były dodatki. Potem część druga i dodatki.
A kilka lat później za kontynuację zabrało się całkiem inne studio. Obsidian Entertainment znane jest z kilku rzeczy. Po pierwsze: robią świetne kontynuacje. Neverwinter Nights II, Knights of the Old Republic II czy Fallout: New Vegas.
Po drugie: w grach Obsidian można narzekać na różne rzeczy, ale na fabułę właściwie nigdy. Ich historie są ciekawe i złożone. Mówiąc krótko: chcemy wiedzieć, jak to wszystko się skończy.
Po trzecie: w grach Obsidian można chwalić różne aspekty, ale kwestie techniczne bardzo rzadko znajdują się po stronie plusów. Dungeon Siege III idealnie pasuje do takiego obrazu Obsidian Entertainment.
Akcja Dungeon Siege III zabiera nas do królestwa Ehb. Kraina pogrąża się w coraz większym chaosie. Na traktach handlowych grasują rabusie. Po śmierci władcy rozpadają się lokalne sojusze i wszyscy zaczynają się szykować do wojny. A X Legion, który do tej pory odpowiadał za prawo i sprawiedliwość, zostaje oskarżony o zabicie władcy. I nagle wszyscy zaczynają polować na członków legionu.
A problem polega na tym, że my wcielamy się w członka tegoż właśnie. Z jednym zadaniem: wyplenić zło i uratować świat. W sumie fabuła oszałamiająca nie jest i część dialogów nadaje się do przeklikania.
Ale to hack ‘n\' slash i już samo istnienie opcji dialogowych zaskakuje.
Owszem, 99 % dialogów i tak prowadzi do jedynego istniejącego rozwiązania, ale czasami naprawdę mamy wybór i w tych kilku momentach Dungeon Siege III zamienia się w klasyczne RPG, gdzie decydujemy o sposobie rozwiązania misji pobocznej.
Takich nietypowych (dla gatunku) rozwiązań jest w tej grze więcej.
Zamiast tworzyć własną postać, możemy wybrać tylko jedną z czterech gotowych. Te są zróżnicowane i gra się nimi inaczej. Niemniej dla wielu graczy to, że nie mogą przez godzinę bawić się suwakami i statystykami będzie minusem.
Za to system rozwoju postaci działa dobrze.
Każdy bohater ma dwie postawy, które odpowiadają zestawom broni. W przypadku Katariny będzie to... strzelba lub pistolety. Przy każdym zestawie mamy trzy specjalne zdolności odblokowywane wraz z postepami w grze plus trzy zdolności defensywne.
Wraz ze zdobywaniem doświadczenia, każdą ze zdolności możemy rozwinąć (każda zdolność ma pięć poziomów).
Do tego jeszcze 10 biegłości; również do kilkustopniowego rozwinięcia. A są jeszcze specjalne czyny (wynikające ze znalezienia czegoś w grze lub zdobyciu odpowiedniej ilości wiedzy z czytania ksiąg), które też wpływają na statystyki.
W sumie cały ten system jest prosty, zrozumiały i całkiem fajny (a używanie zdolności w walce nie jest w żadnym stopniu kłopotliwe). Tyle, że grze siła naszej postaci jest często niewidoczna.
Czy to na 5, czy to na 25 poziomie, walki ze zwykłymi przeciwnikami przebiegają w sumie podobnie. Nie czujemy, że nasza postać to potężny bohater.
Podobnie rzecz ma się z ekwipunkiem. Tego znajdziemy sporo. Jeszcze więcej zostanie po pokonanych wrogach. Ale większość tego żelastwa epicka jest tylko z nazwy. Bardzo rzadko uda się zdobyć/znaleźć sprzęt zdecydowanie lepszy od tego, który mamy. Zresztą w sklepach jest podobnie: te przydają się właściwie tylko wtedy, kiedy chcemy szybko wyekwipować nowego członka \"drużyny” (niemal całą grę przechodzimy z towarzyszem, czyli jednym z trzech pozostałych członków X Legionu. Możemy ich zmieniać właściwie w dowolnym momencie. Ich umiejętności i poziom zostanie dostosowany do aktualnego poziomu naszego bohatera, ale o ekwipunek musimy zatroszczyć się sami).
Żeby już skończyć z narzekaniem na grę, dodajmy jeszcze kiepskie sterowanie (które zostało na szczęście nieco ulepszone w ostatnim patchu).
Pora na całkiem pokaźną listę zalet. Dostępnych bohaterów opracowano fajnie i na tyle różnorodnie, że jest sens zagrania inną. Nasi towarzysze też radzą sobie nienajgorzej (nie mamy nad nimi żadnej kontroli), choć nie zawsze są skorzy do atakowania przeciwnika.
Skoro już o przeciwnikach mowa: tu Obsidian się popisał. Każda większa lokacja ma swój zestaw stworów. Wymyślono ich ciekawie, nie nudzą się i wyglądają fajnie. Podobnie ma się rzecz z bossami.
Jeszcze lepsze wrażenie robią lokacje. Nie chodzi tu techniczną stronę oprawy graficznej (tu cudów nie ma), ale o wizję artystyczną. Wioski, lochy, bagna, podziemia, opuszczone posiadłości ze zjawami, kopalnie, metropolia pełna robotów... duża różnorodność, spory rozmach i kilka ładnych widoków. Nie jest źle.
WYROK
Z jednej strony uproszczenia, z drugiej rozbudowana, jak na gatunek gry, fabuła. Niby nie ma olśniewającej grafiki, ale niektóre lokacje zwiedza się z przyjemnością. Niby nic wielkiego, a da się sympatycznie spędzić kilkanaście godzin (a nawet sporo więcej, bo jest jeszcze tryb kooperacji).
Nasza ocena: 4/6
Reklama













Komentarze