Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Tu poznasz historię lubelskiego drogownictwa

31 sierpnia 1939 inżynier Jan Amon złożył podpis zatwierdzający budowę mostu przez rzekę Stróżkę w Kraśniku. Był to ostatni przed wojną wpis w oficjalnym rejestrze inwestycji województwa lubelskiego. Kolejny podpis inż. Amona pojawi się w księdze dopiero w 1944 roku. Tej historii dosłownie można dotknąć w Muzeum Techniki Drogowej i Mostowej w Zamościu.
Tu poznasz historię lubelskiego drogownictwa
Zbigniew Dobrowolski, emerytowany kierownik Rejonu Dróg w Zamościu (Wojciech Nieśpiałowski)
Kilka dni temu wybraliśmy się z wizytą do Zamościa. Drogą ekspresową dojechaliśmy do Piask, potem dalej krajową 17. Tuż za Izbicą Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy GDDKiA w Lublinie, namawia nas na małe złamanie marszruty. Zjeżdżamy z 17 dosłownie kilka metrów, na drogę w kierunku Parzymiechów. Pod kołami lekko zaczyna stukać klinkier. – Tę drogę ułożono w latach 30. minionego wieku – mówi Krzysztof Nalewajko. Tak zaczęła się nasza podróż do przeszłości lubelskiego drogownictwa.

Drogi ruszyły w XIX wieku

Pierwsze bite drogi powstawały w naszym regionie w latach 1808–1839.

Za sprawą księcia Adama Czartoryskiego powstał 5-kilometrowy trakt bity pomiędzy Puławami a Końskowolą. Dzisiaj jest to fragment drogi krajowej numer 12. W 1816 roku książę Czartoryski przejechał swoją kolasą po pierwszej bitej drodze.

W sumie w latach 1839-1870 wybudowano w naszym regonie 317,4 kilometrów dróg bitych, m.in. Krasnystaw-Chełm, Biłgoraj-Janów Lubelski i Łęczna-Włodawa. Najbardziej emblematyczną postacią pierwszego okresu drogownictwa w naszym regionie był inż. Maciej Bajer, który kierował budową traktu bitego Lublin-Zamość w latach 1834–1836. Ku pamięci tej budowy do dziś w Łopienniku stoi, po prawej stronie jadąc od Lublina do Krasnegostawu, kopiec ziemny z zwieńczony kamienną bryłą. Warto się tam zatrzymać, na parkingu sąsiadującym z monumentem.

Drogowcy w kamienicy

Zbigniew Dobrowolski, emerytowany kierownik Rejonu Dróg w Zamościu, siedzi przy starym przedwojennym biurku.

– Solidne, dębowe, z naszego rejonu. Specjalnie go nie odnawiamy, aby było widać patynę czasu. Niestety, nie ma skrytek z ukrytym planem dotarcia do skarbu – mówi z uśmiechem Zbigniew Dobrowolski. Przez lata biurko stało w Rejonie Dróg. Podobnie jak pozostałe 240 eksponatów, z których najstarsze pamiętają czasy cara Aleksandra III, służyło do codziennej pracy. Dziś, w dobie techniki cyfrowej, pozostało im jedynie trwanie w czasie.

Wszystkie te zbiory znajdują się w Muzeum Techniki Drogowej i Mostowej, zlokalizowanym w kamienicy Birkowskiego, na zamojskim rynku. W sporym dwupokojowym mieszkaniu, na pierwszym piętrze, zgromadzono skondensowaną historię lubelskiego drogownictwa.

Dokumenty na wagę złota

Budowa drogi zaczynała się od pomysłu, idei przelanej na papier. Plany, schematy techniczne kiedyś były starannie i ręcznie rysowane.

– Mamy unikalne plany mostów i dróg. Jest na przykład dokumentacja techniczna mostu w Borowinie Stanieckiej, na drodze krajowej numer 17, wykonana przez warszawską firmę Pacha, a zatwierdzona przez niemieckie władze okupacyjne. Jednak chyba jednym z naszych najcenniejszych dokumentów jest księga inwestycji Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego, w której inżynier Jan Amon w dniu 31 sierpnia 1939 roku podpisał ostatnią zgodę na budowę w imieniu II RP – dodaje Dobrowolski. Chodziło o most przez rzekę Stróżkę w Kraśniku, w ówczesnej ulicy Marszałka Rydza-Śmigłego.

W zasobach muzeum jest także unikalny album ze zdjęciami archiwizujący budowę mostu w Puławach przez Wisłę.

– Można zobaczyć, jak wozami konnymi przewożono konstrukcję mostu z pobliskiej stacji kolejowe na plac budowy. Białym krukiem jest napisany ręcznie skrypt z 1921 roku dla studentów Politechniki Lwowskiej, autorstwa Artura Knela. Oczywiście traktujący o budowie dróg i mostów – dodaje Dobrowolski. Eksponowane są także historyczne mapy drogowe, które sąsiadują z drewnianymi drogowskazami z lat 30. minionego wieku.
Lublin 55, Chełm 30…

…takie wskazania mógł zobaczyć kierowca, pędząc automobilem po klinkierowej jezdni z Chełma do Lublina.

– Kierunkowskazy są solidne, lekko nadgryzione przez czas, ale farba nadal ma żywe kolory, mimo upływu ponad 70 lat. Rozmyślnie ich nie odnawiamy, aby ludzie czuli atmosferę upływającego czasu i dróg z okresu międzywojnia – dodaje Zbigniew Dobrowolski.

Fenomenem tego miejsca jest to, że wielu rzeczy można dotknąć. Są specjalne młotki do rozłupywania kamieni i zestawy narzędzi brukarskich. – Młodzi ludzie, którzy odwiedzają nasze muzeum, dziwią się że kiedyś drogi były brukowane lub wykładane klinkierem. Nie było mieszanek bitumicznych. A robili to prawdziwi fachowcy, przez długie lata. Takich brukarzy jak Kazimierz Szajba, Józef Młynarski czy Stanisław Kawałko, dziś już nie ma. Oni czuli duszę kamienia.

Wystarczyła im chwila z kamieniem w dłoni, rzut oka, jakby mieli zmysł 3D, by wiedzieli jak go ułożyć w drodze i przez kilkadziesiąt nie ruszył się z miejsca – opowiada Dobrowolski. Dobra ekipa brukarska w ciągu dnia pracy potrafiła ułożyć do 30 metrów szerokiej na 3 metry jezdni.

A warto dodać, że ostatnie drogi brukowano Lubelskiem jeszcze w 1970 roku. W codziennej pracy brukarze używali narzędzi, przypominających akcesoria kata. Mamy też małą podpowiedź, dla tych co wybiorą się do Zamościa. Warto zapytać kustosza o trembówkę.

Niwelator z czasów cara

Ale nie tylko narzędzia brukarskie zachowały z całej palety sprzętu drogowego. W szklanych gablotach stoją prawdziwe perełki: narzędzia optyczne.

Są teodolity i tachimetry. Jest niwelator z 1867 roku, sprawny, sygnowany przez berlińska firmę T.H. Rosenberg. – Są także czapki dróżników, czyli urzędników drogowych. Dróżnicy mieszkali w koszarkach, tak nazywało się służbowe lokum. Każdy z nich miał pod opieką kilkukilometrowy odcinek drogi, który codziennie obchodził, a uwagi, np. dotyczące niezbędnych napraw, notował w specjalnym dzienniku. Oczywiście mamy egzemplarz przedwojenny dziennika dróżnika, konkretnie Aleksandra Koszałki, zatrudnionego w rejonie dróg Biała Podlaska. Można zobaczyć, jak pięknie kaligrafował przebieg każdego dnia służby – opowiada nasz przewodnik.

Wstęp do muzeum jest bezpłatny. Zbigniew Dobrowolski czeka na ciekawskich w każdy wtorek i piątek, do 10 do 14. – Wystarczy jednak do mnie zadzwonić, aby się umówić na wizytę w muzeum w innym terminie – dodaje Zbigniew Dobrowolski (tel. 698 689 351). Warto też namówić Zbigniewa Dobrowolskiego na wspominki, bo to jest prawdziwa skarbnica wiedzy na temat budowy dróg w naszym regionie.

Historia drogownictwa w Szczucinie

Walce, koleby, fadromy – te olbrzymie maszyny można oglądać w Wydział Historii Drogownictwa w Szczucinie. Potężny zbiór eksponatów pokazuje, jak dawniej wyglądała praca przy budowach i remontach polskich dróg. Do zwiedzania przeznaczone są dwie ekspozycje – zewnętrzna, na której w czasie spaceru można podziwiać maszyny i urządzenia, które niegdyś służyły drogowcom, a także ekspozycja wewnętrzna, gdzie znajdziemy m.in. eksponaty dotyczące budowy i utrzymania dróg i mostów, sposób pracy przy budowach (w postaci scenek z figurami ludzkimi naturalnych rozmiarów), a także drogi i mosty w sztuce.

Ekspozycja otwarta jest w dni powszednie od 7.30–14. Wstęp bezpłatny.

Placówka usytuowana jest w miejscowości Szczucin, na trasie drogi krajowej numer 73 z Kielc do Tarnowa. Szczegółowe informacje można uzyskać pod numerem telefonu (14) 643 52 78.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama