Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Historia kościoła we Włostowicach

Kościół we Włostowicach jest najstarszą świątynią w Puławach. Jego historia sięga początków XVIII wieku, kiedy jeszcze Włostowice należały do rodu Sieniawskich.
Historia kościoła we Włostowicach
Skarbonka z rysunkiem Zosi Matusiewiczównej (Mikołaj Spóz)
Ale nawet można ją datować wcześniej, bo w XV wieku była tu drewniana kaplica. Czytamy u Jana Długosza, który pisze: \"Wieś Włostowice, należąca do parafii Jaroszyn, ma swoją drewnianą kaplicę, do której proboszcz jaroszyński w niedziele i święta ze Mszą św. przeprawia się łódką przez Wisłę”. Z czasem przy kościele zamieszkał kapłan, a wokół chowano wiernych. Podobnie, jak zmienne były dzieje tej – najpierw wsi, później dzielnicy Puław, tak samo świątynia przechodziła różne koleje losu. Zawsze związana była z historią kraju, Puław.

Chyba nie doczekał

Kondycja kościoła musiała być rozpaczliwa, skoro w 1661 roku ksiądz Marcin Witkowski napisał: \"Po śmierci czcigodnego ks. Jana Szaforskiego, komendaryusza włostowickiego, ja Marcin Witkowski otrzymałem komendaryę włostowicką od Jego Ekscelencyi Andrzeja Trzebickiego z Bożej łaski Biskupa Krakowskiego, dnia 13 września 1661 roku. Tak w kościele, jak na plebanii zastałem straszliwą nędzę. Zaznaczam to na tych poszarpanych kartkach podartej księgi ochrzczonych, ufając Bogu, iż znajdą się jacyś dobroczyńcy, którzy mi do podźwignienia wszystkiego pomogą”.

I taki dobroczyńca w osobie księżnej Izabeli Sieniawskiej znalazł się, ale dopiero w 1726 roku. Wtedy Elżbieta Izabela Sieniawska postanowiła wybudować nowy kościół. Czy ksiądz Witkowski doczekał się jednak poprawy warunków? Chyba nie…

– Sieniawska zadanie to powierzyła Franciszkowi Mayerowi z Czech – mówi Robert Och, historyk. – Jego zastępcą był Franciszek Lombardin – także Czech. Kościół powstawał w tym samym czasie co świątynia w Końskowoli. Zachowała się też szczegółowa korespondencja między Mayerem, a księżną dotycząca kościoła.

Kopanie fundamentów rozpoczęto 13 kwietnia 1726 roku. Prace szły powoli bo ciągle były jakieś przeszkody. Przez kilka dni lał deszcz, później padał śnieg i był przymrozek i tak naprawdę roboty budowlane ruszyły pod koniec miesiąca.

– Mayer zapowiedział jednak, że mury kościoła staną we wrześniu i dotrzymał słowa – dodaje Robert Och. – Ale co innego postawić – jak byśmy dziś powiedzieli w stanie surowym, co innego zakończyć budowę. Brak było dachówek. We wrześniu 1726 roku księżna pisała do urzędnika: \"Dachówkę do Włostowic należącą koniecznie było i jest potrzeba przed zimą wyprawić, bo kościół stanął w murach i sklepić by należało przed zimą, a do nakrycia trudno”. Mimo to dachówki nie dostarczono.
Bez dachu

Przez całą zimę kościół stał otwarty aż do maja i czerwca 1727 roku. – Księżna znów przypomina i monituje o 8 tysięcy sztuk dachówki – opowiada historyk. – Wreszcie jesienią kościół został przykryty. Perypetie z dachem trwały dłużej niż postawienie bryły kościoła. Na fasadzie świątyni ustawiono krzyż z datą 1727. O ile z zewnątrz prezentowała się okazale, to w środku było bardzo skromnie, można powiedzieć – ubogo.
Żeby było taniej projekt ołtarza także powierzono Mayerowi. Komuś nowemu trzeba by było dodatkowo zapłacić, a Mayerowi wliczono to zadanie w koszt budowy. Zgodnie z ówczesnym stylem całą podłogę wykonano z marmuru, w kruchcie położono kamień, w zakrystii cegłę. Wszystkie obrazy były malowane tradycyjnie na desce, ale niektóre bezpośrednio na ścianie.

– Z jakiejś przyczyny świątynię konsekrowano dopiero w 1738 roku – dodaje Robert Och. – Jej patronem został święty Józef i jego wizerunek pojawił się w ołtarzu. Dopiero kiedy w Puławach osiedli Czartoryscy, wnętrze świątyni uzyskało nowy wystrój. Ufundowany został srebrny krzyż procesyjny, srebrne kielichy i srebrna puszka na komunikanty.

Księżniczki nad ołtarzem

Mimo, że świątynia była dość nowa, już wtedy wymagała napraw i konserwacji. Widać albo materiał z jakiego ją wznoszono był kiepski, albo wykonawcy marni. Malowidła ze ścian zaczęły znikać. Do kościoła włamali się złodzieje i ukradli wszystkie srebrne przedmioty. Kiedy do Puław sprowadzają się Adam Kazimierz i Izabela, następuje dobry okres dla kościoła. Izabela Czartoryska zadbała o to, żeby kościół znajdujący się bądź co bądź na jej ziemi, był godny książęcego sąsiedztwa, chociaż przecież sama raczej uczęszczała do świątyni pałacowej. Zaczyna się remont generalny zakończony w 1801 roku. Wtedy odnowiono świątynię i pokryto nowym dachem. Wewnątrz namalowano nowe polichromie. Księżna ufundowała \"prawdziwe” obrazy świętej Teresy i świętej Barbary.

– Ich autorem był Kazimierz Woyniakowski uczeń Marcello Bacciarellego, malarz bardzo dobry i popularny w tamtych czasach. Do obrazów pozowały mu córki księżnej – dodaje historyk. – Do pierwszego córka księżnej – Zofia, późniejsza Zamoyska, do drugiego córka Maria, późniejsza Wirtemberska.

Jak to było z tymi dziełami – czy taki był kiedyś zwyczaj, że do obrazów wyniesionych na ołtarze pozowali znakomici, bogaci mecenasi malarzy? Czy też był to przejaw pychy możnych, których ambicja została w ten sposób zaspokojona?

Obrazy Zosi

We włostowickim kościele znajdują się też dwa inne, ciekawe dzieła. Nad jednym bocznym ołtarzem znajduje się obraz Matki Boskiej Karmiącej, nad drugim Jezus niosący Krzyż. Obydwa są wykonane przez Zofię z Matuszewiczów Kicką. Zosia, którą wcześnie osierociła matka, wychowała się na dworze Czartoryskich. Jej ojcem był Tadeusz Matuszewicz, minister skarbu i poseł na Sejm Czteroletni. Zofia otrzymała bardzo staranne wychowanie równe księżniczkom, córkom Izabeli. Zakochała się jednak w księciu Adamie – synu Izabeli, ale jak najszybciej te plany matrymonialne trzeba było pokrzyżować. Miłość do pupilki swoją drogą, a polityka rodziny swoją. Zofia była zbyt marną partią dla księcia, dziedzica rodu. Została szybko wydana za starego Ludwika Kickiego. Zmarła trzy lata po ślubie i podobno Izabela szczerze ubolewała nad jej śmiercią. Na dworze puławskim lekcje rysunku Zosia pobierała u Józefa Rychtera, znanego malarza tamtych czasów, a była bardzo zdolną uczennicą. Obrazy jej autorstwa – \"Pan Jezus” i \"Matka Boska Karmiąca”, które znajdują się we włostowickim kościele świadczą o jej talencie.

– Do kościoła została ufundowana nowa chrzcielnica wykonana z miedzi i skarbona ozdobiona rysunkiem także autorstwa Zosi – dodaje Robert Och. – Obydwa te przedmioty znajdują się dziś w Muzeum Czartoryskich. W świątyni znalazł się również relikwiarz z drzewem z Krzyża Świętego.
Ale kiedy remont zakończono, w październiku 1804 roku kościół został ponownie ograbiony.
Bez dobroczyńców

Powstanie Listopadowe i wyjazd Czartoryskich z Puław znów miały wpływ na świątynię. Ciężar opieki i utrzymania zgodnie z ukazem carskim spoczywał teraz na wiernych i na proboszczu parafii. Nie były to czasy łatwe, ale mimo to wszyscy starali się nie tylko kościół utrzymać, lecz także utrzymać w jak najlepszym stanie.

– W 1885 roku pojawiły się tam gipsowe statuetki przedstawiające 12 Apostołów w stylu neogotyckim, przeniesione z gmachu Instytutu – mówi Robert Och. – I wojna światowa nie wpłynęła destrukcyjnie na świątynię – był to nadal kościół parafialny.

Wiosną 1926 roku w kościół uderzył piorun. Wprawdzie pożar ugaszono, jednak szkody materialne były duże.
– Wrzesień 1939 roku oszczędził świątynię, ale walki nad Wisłą doprowadziły do uszkodzenia ścian – dodaje Robert Och. – Zabezpieczono je prowizorycznie, jednak remont przeprowadzono dopiero w latach 50. To zadziwiające, że mimo okupacji i panującej biedy, ówczesnemu proboszczowi – księdzu Stanisławowi Zawadzkiemu w 1943 roku udało się ufundować i zainstalować nowe organy, wykonane przez Zygmunta Kamińskiego z Warszawy.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama