• Ostatnie dane mówiące o pięciu tysiącach ofiar konfliktu we wschodniej Ukrainie są bardzo niepokojące i jeśli są prawdziwe, to możemy mówić o regularnej wojnie.
- Niepokojąca jest nie tylko ilość ofiar, ale też to, że ta liczba cały czas rośnie. Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że Rosja cały czas nie przyznaje się do tej agresji i nie życzy sobie, by rozwiązać ten konflikt w sposób dyplomatyczny i pokojowy. Dotychczasowe próby negocjacji nie powiodły się i bardzo nas niepokoi to, że Rosja nie chce rozmawiać nie tylko z Ukrainą, ale też z innymi państwami.
• Czy pana zdaniem jest szansa na to, że te rozmowy przyniosą pozytywny skutek? I kto mógłby w takich rozmowach uczestniczyć?
- Cały czas zabiegamy o to, by zakończyć ten konflikt w drodze negocjacji. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że muszą być połączone wysiłki nie tylko
Ukrainy, ale też innych państw. Musi być twarda i jednolita pozycja Unii Europejskiej w stosunku do Rosji i ewentualnego zaostrzenia sankcji wobec niej, bo Rosja nie robi nic, by zakończyć ten konflikt.
• Jaka w tych negocjacjach powinna być rola Polski? Pana zdaniem nasz kraj dobrze się z niej wywiązuje?
- Polska bardzo wspiera Ukrainę, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni. Przejawia się to w stosunkach bilateralnych, ale też na arenie międzynarodowej, a szczególnie w strukturach Unii Europejskiej. Postawa Polski może być dobrym przykładem dla niektórych państw członkowskich, jeżeli chodzi o twardą i konsekwentną politykę wobec Rosji. A taka jest potrzebna w sytuacji, w której Rosja narusza wszelkie istniejące dotychczas ustalenia prawa międzynarodowego.
• Na Ukrainie trwa mobilizacja. W Polsce niektórzy politycy sugerowali wysłanie naszych wojsk za wschodnią granicę, wokół czego powstało ostatnio spore zamieszanie.
- Uważam, że w tej chwili bardziej potrzebne jest wsparcie na szczeblu politycznym, okazanie solidarności z Ukrainą i - jak już wspomniałem - bardziej stanowcza polityka Unii Europejskiej. Zwłaszcza w tym ostatnim aspekcie Polska może odegrać znaczącą rolę. Cały czas wierzymy, że uda się doprowadzić do rozmów i rozwiązania tego konfliktu w sposób dyplomatyczny i nie będzie potrzeby mobilizacji ani na Ukrainie, ani nigdzie indziej.
• Dotychczasowe działania wojenne we wschodniej Ukrainie spowodowały wiele zniszczeń. W ostatnim czasie w internecie pojawił się chociażby wstrząsający film obrazujący, jak wygląda lotnisko w Doniecku. Gdyby w tym momencie konflikt się zakończył, ile czasu zajęłaby odbudowa tych zniszczeń?
- Gdyby dzisiaj ogłoszono zawieszenie broni i przystąpiono do odbudowy, to chyba zajęłoby to kilka lat i pochłonęło bardzo dużo środków. Bardzo ważne jest, aby odbyło się to w granicach istniejącego państwa ukraińskiego i w ramach ukraińskiego ustawodawstwa. Jesteśmy za tym, by rozwijać regiony, ale w sposób pokojowy.
• Ługańsk, na terenie którego mają miejsce działania wojenne, ale też znajdujący się w obwodzie ługańskim Starobielsk, są miastami partnerskimi Lublina. Czy lublinianie w jakiś sposób mogliby pomoc mieszkańcom swoich miast partnerskich?
- Wydaje mi się, że to były bardzo dobry pomysł, żeby wysłać jakieś sygnały, może nawet pocztówki do mieszkańców tych miast, żeby zrozumieli, że wszyscy chcemy pokoju, a armia ukraińska nie walczy przeciwko nim, a przeciwko rosyjskiej agresji. Jeżeli Lublin może podtrzymywać i rozwijać dobre relacje partnerskie z innymi miastami na Ukrainie, a z tych stosunków mogą korzystać mieszkańcy, to Ługańsk też może to robić. W ten sposób można zachęcać jego mieszkańców, żeby przyjeżdżali do Polski i widzieli, że tu nie ma faszystów i nikt nie życzy im tu źle.
• W kontaktach polsko-ukraińskich mimo upływu lat wciąż tkwi bolesna zadra w postaci wydarzeń wołyńskich i działalności UPA. Czy według pana o tej sprawie trzeba rozmawiać i dążyć do jej wyjaśnienia?
- Trzeba o tym rozmawiać, bo jeśli będziemy mieli między sobą coś do ukrycia, to cały czas będą pojawiać się wzajemne podejrzenia. Przede wszystkim jest to jednak sprawa dla historyków. Jeżeli chodzi o szczebel polityczny, to tak jak powiedzieli ostatnio prezydent i premier Ukrainy, trzeba po prostu przebaczyć to, co się stało i budować przyszłość.
• Funkcję ambasadora w Warszawie pełni pan od kilku miesięcy. Zdążył się pan już zaaklimatyzować w nowych realiach?
- Kiedy ostatnio w Kijowie podczas wizyty pani premier Kopacz pytano mnie o pierwsze oceny pobytu w Polsce, odpowiadałem dwoma słowami: bardzo intensywny. Nie spodziewałem się, że będzie istnieć taka współpraca między naszymi krajami. Oprócz tradycyjnych kontaktów na szczeblu oficjalnym pomiędzy prezydentami, rządami, czy ministrami spraw zagranicznych, bardzo intensywne są kontakty na szczeblu społecznym i wymiany pomiędzy organizacjami samorządowymi. W ostatnim czasie obserwujemy też bardzo dużą ilość pomocy humanitarnej, politycznej, ale też słownej ze strony Polski. Próbujemy to w jakiś sposób skoordynować, ale jest to trudne, bo tak wielu ludzi życzy dobrze Ukrainie. Ja też czuję się tutaj bardzo dobrze.
• Jeszcze przed przyjazdem do Polski, będąc ministrem spraw zagranicznych Ukrainy został pan bohaterem wielu Ukraińców i osobistym wrogiem numer jeden szefa rosyjskiej dyplomacji, Siergieja Ławrowa. Wraca pan jeszcze pamięcią do sytuacji spod rosyjskiej ambasady, gdy wraz z protestującymi zaintonował pan przyśpiewkę obrażającą prezydenta Putina?
- Cały czas jestem pytany o ocenę tamtego zdarzenia. Uważam, ze Rosjanie zrobili wokół tego za dużo hałasu i częściowo przyczynili się do przeinaczenia moich intencji. Tak naprawdę byłem tam, żeby nie dopuścić do prowokacji w rosyjskiej ambasadzie, bo niektórzy z uczestników tych protestów mieli intencje, aby wejść na jej teren, czy wzniecić tam pożar. Gdyby do tego doszło, to Rosja rzeczywiście miałaby podstawy do tego, by wkroczyć na Ukrainę i chronić swoich dyplomatów. Okazało się więc, że chroniąc rosyjską ambasadę, zostałem wrogiem Rosji. Mam jednak nadzieję, że historia postawi wszystko na swoim miejscu i kiedyś nadarzy się okazja wyjaśnić to na spokojnie ministrowi Ławrowowi.
Reklama
Pocztówki zamiast wojsk
Rozmowa z Andrijem Deszczycą, ambasadorem Ukrainy w Warszawie.
- 30.01.2015 15:38

Reklama













Komentarze