Reklama
Z depozytu Aresztu Śledczego w Lublinie zginęły telefony. Trafiły do więźniów?
Z depozytu w lubelskim Areszcie Śledczym zginęło kilka telefonów komórkowych. Aparaty mogły trafić do więźniów, którzy teraz bez przeszkód kontaktują się ze światem zewnętrznym. Dostęp do magazynu mieli zarówno mundurowi, jak i osadzeni.
- 17.01.2014 07:30

W areszcie przy ul. Południowej w Lublinie od piątku trwają wielkie poszukiwania. Właśnie wtedy okazało się, że w magazynie brakuje jednego telefonu komórkowego. Aparat należał do mężczyzny, który trafił do aresztu 3 stycznia.
- W piątek miał wyjechać z konwojem i zgłosił się po odbiór swoich rzeczy z depozytu. Okazało się, że nie ma telefonu - przyznaje płk Bogusław Woźnica, dyrektor Aresztu Śledczego w Lublinie. - Natychmiast zarządziliśmy remanent.
W depozycie jest ok. 500 aparatów. Przez cały weekend funkcjonariusze sprawdzali każdy z nich i porównywali z zapisami w dokumentacji. Okazało się, że w sumie brakuje czterech aparatów. Wszystkie należały do tymczasowo aresztowanych.
- Dopiero wtedy ogłoszono alarm - poinformował nas jeden z funkcjonariuszy, służących przy ul. Południowej. - Osadzeni mieli prawie cztery dni na ukrycie tych telefonów, ich zniszczenie lub dzwonienie.
Poszukiwania aparatów ruszyły po kontroli magazynu. - Przeszukano wszystkie cele i szereg innych pomieszczeń. W żadnym z nich nie było aparatów - dodaje Woźnica. - Poszukiwania trwają. Wykorzystujemy w tym celu m.in. specjalne urządzenia do wykrywania telefonów komórkowych.Dostęp do depozytu mieli zarówno mundurowi, jak i osadzeni. Niektórzy pracują bowiem w magazynie. Aparaty należały do zatrzymanych za drobne przestępstwa. Nie wiadomo jednak, czy nie trafiły w ręce innych więźniów, aresztowanych za poważniejsze sprawy. Dzięki temu mogliby kontaktować się np. ze swoimi prawnikami, znajomymi, rodziną i wpływać w ten sposób na przebieg śledztwa czy zeznania świadków.
- Osadzeni mogą dzwonić, ale tylko z automatu i pod nadzorem funkcjonariusza - wyjaśnia Woźnica. - Oczywiście, że telefon komórkowy to dla nich przedmiot pożądania.
O sprawie poinformowano również Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej w Lublinie. - Mamy meldunek w tej sprawie. Dyrektor aresztu prowadzi postępowanie wyjaśniające - mówi mjr Jacek Zwierzchowski, rzecznik lubelskiego OISW.
- Po jego zakończeniu zapoznamy się z wnioskami. Kierownictwo aresztu powoła też specjalny zespół. Ma on ustalić, jak doszło do kradzieży i co zrobić, by takie sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.
Dyrekcja aresztu powiadomiła o zgubie policję i prokuraturę.
Reklama












Komentarze