Reklama
Kodeński smak
Ma skośne oczy, tatarskie rysy, jest leśniczyną i świetnie gotuje. Jej specjalnością jest dziczyzna. Najpierw złamała kulinarny sekret Sapiehów i wygrała zeszłoroczną edycję konkursu \"Nasze kulinarne dziedzictwo”. 15 lipca na zamku w Janowcu, gdzie odbędzie się tegoroczna edycja prestiżowego konkursu na najlepszy produkt regionalny Lubelszczyzny zaprezentuje wędzoną polędwiczkę z karpia po kodeńsku.
- 08.06.2012 12:19

Żeby opisać smak Kodnia, trzy dni to za mało. Najpierw trzeba pokłonić się kodeńskiej Madonnie. Historia słynnego sank-tuarium i cudownego obrazu Matki Bożej Kodeńskiej jest związana z rodem Sapiehów. A dokładnie z czwartym właścicielem Kodnia, księciem Mikołajem Sapiehą, zwanym Pobożnym, który wykradł obraz Madonny papieżowi Urbanowi VIII. Dziś przy kodeńskim sanktuarium od rana do wieczora stoi sznur samochodów i autobusów z pielgrzymami z całej Polski. Oraz Europy.
A na terenie Kalwarii Kodeńskiej, dawnym terenie zamkowym książąt Sapiehów, ojcowie Oblaci urządzili ogród zielny, w zamkowych podziemiach – sklep ze zdrową żywnością, w Domu Pielgrzyma restaurację, gdzie można zjeść żurek Sapiehów, podawany z kiełbasą, jajkiem i marchwią. – Jak przyjechałem do Kodnia, nie mogłem się nadziwić, że do żurku dodaje się struganą marchew – śmieje się brat Mariusz Wojdowski OMI, który \"rządzi” w klasztornej kuchni.
W klasztorze można kupić kilka zakonnych specjałów. Hitem są Witaminy Eremity, wyrabiane na bazie czarnego bzu po-rastającego brzegi rzek Bug i Kałamanka. Na podstawie receptur sprzed wieków, stosowanych przez eremitów żyjących pod miasteczkiem Kodeń, którzy zajmowali się ziołolecznictwem.
Nektar św. Eugeniusza to z kolei \"miód” z mniszka lekarskiego, który stosowany jest jako zakonny lek na odtrucie wątroby oraz przyprawa do klasztornego piernika.
Kiedy byłem w Kodniu, w sprzedaży pojawił się miód klasztorny z pasieki brata Jancia, pierwszy tegoroczny miód z ziół kwitnących w zakonnym zielniku.
Codziennie można też kupić słynne chleby, wypiekane przez Zofię Sacharczuk, małe chlebki klasztorne i słynne kodeńskie ciasteczka oraz rewelacyjny zakonny kwas chlebowy.
Danuta Pietrusik z Kodnia pasjonuje się kuchnią od małego. – Dzieciństwo to proste, zdrowe, na tamte czasy ekologiczne jedzenie, czasem dziczyzna i gęsina. Ponieważ mieszkam w Kodniu, małym miasteczku z wielką historią, gdzie w rynku stoją żydowskie domy, niedaleko jest tatarski cmentarz, a Sapiehowie tu mieszkający cenili dobrą kuchnię, zaczęłam zaglądać do książek, interesować się kuchnią staropolską, poznawać kuchnię tatarską i żydowską – mówi z pasją Danusia.
– Wyszukuje coraz to nowe recepty, ale jak co do czego, to najpierw ja próbuję – śmieje się jej mąż Stanisław, leśniczy, który specjalizuje się w hodowli sadzonek. – Zawsze interesowało mnie, jak dawniej przechowywano mięso. Postanowiłam odtworzyć dawne wędliny, solone i suszone, które mogły wisieć w spiżarni przez kilka miesięcy – dodaje Danuta Pietrusik.
Dziś w jej spiżarni wisi suszona wieprzowina, wołowina i dziczyzna, schab z dzika pokrojony w cienkie plastry smakuje jak najlepsza włoska szynka. – Po wędlinach zajęłam się rybami. Chcę odtworzyć kodeńskie wędzonki z ryb, w tym delikatną polędwiczkę z karpia, którą zachwycano się na dworze Sapiehów – tłumaczy Pietrusik.
Kodeński smak to nie tylko mięso. To także znakomite dodatki. Od marynat, przez konfitury, po pikantne pikle. – Polecam pikantną marchew. – 1 kg marchewki należy pokroić w słupki i ugotować w wodzie z dodatkiem 1 łyżki cukru i soli. Odcedzić. 1 główkę czosnku przepuścić przez praskę, dodać pieprz i chili, skropić oliwą, wymieszać. Podawać do mięs i pasztetów – mówi Danuta Pietrusik.
Marchewkowy cymes smakował mi bardzo, ale nie mogłem napróbować się kapusty. – Młodą kapustę oczyścić, pokroić w ćwiartki. W garnku zagotować wodę z dodatkiem ¾ szklanki octu jabłkowego, listka laurowego, ziela angielskiego. Do kapusty wrzucić kilka ząbków czosnku i zalać ją wrzątkiem. Odstawić na 24 godziny – dodaje Pietrusik.
Kodeń przesiąknięty jest duchowością. W Kodniu mieszkają Mniszki Bose Zakonu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, całkowicie odcięte od świata. W każdą niedzielę o ósmej rano odprawia się tu msza święta. Mniszki widzą księdza zza żelaznej kraty, przybyli na mszę słyszą tylko nieziemski śpiew zakonnic. Siostry modlą się osiem godzin dziennie. – Za sprawą ich modlitw dzieją się prawdziwe cuda – mówi Stanisław Pietrusik.
Już po zakończonej mszy mam okazję rozmowy z jedną z trzech sióstr, które mogą kontaktować się ze światem. Reguła nie pozwala im na kontakt z mediami, więc proszę o chwilę prywatnej rozmowy. Jaki jest smak Karmelu? Siostry nie jedzą mięsa, czasem ryby, warzywa. Skromnie i ubogo. Bo dopiero wtedy młode ziemniaki z kodeńskim chłodnikiem smakują jak najlepsze danie. Ale zakonna kuchnia jest na drugim planie. Na pierwszym jest Bóg.
Reklama













Komentarze