• Łatwiej jest wejść na szczyt, czy się na nim utrzymać?
– Zdecydowanie łatwiej jest wejść na szczyt.
• Czyli w Pekinie było łatwiej wywalczyć medal niż w Londynie?
– Tak, bo wtedy stawiało na mnie tylko kilka osób. Teraz oczy całego świata były zwrócone na moją osobę. Ale ja lubię rzucać w blasku fleszy, dlatego poradziłem sobie z tym wyzwaniem.
• Jako jeden z niewielu kulomiotów był pan w stanie przygotować szczyt formy na Igrzyska Olimpijskie...
– To jest efekt wielu lat startów. Szczyt formy kulomioci osiągają między 26 a 32 rokiem życia. Ja mam 31 lat i wiem, jak mój organizm reaguje na dane bodźce. Poza tym, świetnie rozumiem się z moim trenerem Henrykiem Olszewskim. To jest właśnie moją przewaga nad rywalami.
• Który czynnik decyduje o zdobyciu złotego medalu?
– Najważniejsza jest psychika. Złoty medal wygrywa się głową. Każdy z nas jest wytrenowany na podobnym poziomie.
• Wniosek z tego, że psychologowie powinni być bez przerwy obecni w życiu sportowców?
– Nie, bo większość ludzi nie potrzebuje psychologa. Ja jestem tego świetnym przykładem. Mam bardzo dobry profil psychologiczny i nie potrzebuję żadnych konsultacji. Psycholog sprawdza się, jeżeli ktoś potrzebuje długotrwałej pomocy.
• O silnej psychice świadczy fakt, że w Londynie wytrzymał pan rywalizację z Niemcem Davidem Storlem.
– David to wielka nadzieja pchnięcia kulą. W wieku 22 lat ma na swoim koncie medal igrzysk olimpijskich, mistrzostwo świata i Europy. On przecież dopiero rozpoczyna swoją wielką karierę. Jeżeli ominą go kontuzje, to może zdominować pchnięcie kulą na wiele lat.
• I pokonać Tomasza Majewskiego w następnych Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro?
– Spokojnie, nie składam jeszcze broni i w Brazylii powalczę o kolejny dobry wynik.
• Razem ze Storlem utarliście nosa dumnym Amerykanom. Najlepszy z nich, Reese Hoffa, stanął na najniższym stopniu podium.
– Ale kryzys amerykańskiej kuli trwa już od dłuższego czasu. Wydaje mi się, że oni nie wytrzymują presji związanej ze startem w wielkich imprezach. Nie pomaga im również system kwalifikacji, w myśl którego na igrzyska olimpijskie jedzie tylko i wyłącznie pierwsza trójka z mistrzostw kraju. W wyniku tego, muszą w krótkim czasie przygotować dwa szczyty formy. Chociaż z ich możliwościami, to nie powinien być problem.
• Czy to prawda, że po zdobyciu złotego medalu wracał pan na piechotę do wioski olimpijskiej?
– Tak, ale to był bardzo przyjemny spacer, bo szedłem w tłumie kibiców, którzy robili sobie ze mną zdjęcia.
• Tyle powodów do radości nie mieli za to pana przyjaciele, młociarz Szymon Ziółkowski i dyskobol Piotr Małachowski...
– Ich występ należy jednak ocenić pozytywnie. Lekkoatletyka przywiozła z Londynu tylko dwa medale, co jest przeciętnym wynikiem. Mimo że Szymon zaliczył już piąte igrzyska, to widać w nim ciągłą pasję do rzucania. Z kolei Piotrkowi szyki pokrzyżowała kontuzja. Gdyby bez problemów przepracował okres przygotowawczy, to jestem przekonany, że zdobyłby medal.
• Jak należy ocenić występ polskich sportowców w Londynie?
– Od wielu lat w naszym sporcie nic się nie zmienia. Te dziesięć medali dobrze odzwierciedla jego poziom. Nie jesteśmy dostatnim społeczeństwem, dlatego nikt nie ma pomysłu, jak wyciągnąć sport z impasu. Widać, musimy poczekać na lepsze czasy.
• złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Pekinie (2008) i Londynie (2012)
• srebrny medal mistrzostw świata w Berlinie (2009)
• srebrny medal mistrzostw Europy w Barcelonie (2010)
• brązowe medale halowych mistrzostw świata w Walencji (2008) i Stambule (2012)
• złoty medal halowych mistrzostw Europy w Turynie (2009)
• dziesięć tytułów mistrza Polski
Majewski: Od lat w naszym sporcie nic się nie zmienia
– Od wielu lat w naszym sporcie nic się nie zmienia. Te dziesięć medali dobrze odzwierciedla jego poziom - mówi Tomasz Majewski, mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.
- 16.08.2012 17:38

Reklama













Komentarze