Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jak nasz paraolimpijczyk walczył w Londynie. Rafał Wilk: \"Był stres i nerwy\"

Rafał Wilk od sześciu lat jeździ na wózku inwalidzkim. Od kilku dni jest podwójnym złotym medalistą Igrzysk Paraolimpijskich.
Jak nasz paraolimpijczyk walczył w Londynie. Rafał Wilk: \"Był stres i nerwy\"
Rafał Wilk (Sebastian Wołosz /MM Szczecin)
Igrzyska Paraolimpijskie w Londynie. Na trybunach Stadionu Olimpijskiego codziennie zasiadało ponad 80 tys. ludzi, a niektóre konkurencje rozgrywane w stolicy Wielkiej Brytanii obserwowało ponad 100 tys. osób. Taka widownia towarzyszyła m.in. wyścigowi handbike\'ów. A tu największą gwiazdą był Rafał Wilk.

Ósmy bieg

Były trener KMŻ Lublin dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. – Nie sądziłem, że aż tak ogromne zainteresowanie może być sportem \"kulawych”. Na stadion nikt nie przychodził z łaski i po to, żeby było nam przyjemnie. Brytyjczycy odwiedzali ten obiekt po to, żeby przeżyć sportowe święto i doświadczyć emocji. Nikt nie pytał się nas o to, jak jeździ się na wózku inwalidzkim. Oni widzieli w nas przede wszystkim sportowców – wspomina Rafał Wilk.

38-latek swój wielki dramat przeżył 3 maja 2006 r. podczas meczu KSŻ Krosno –GTŻ Grudziądź.

– To był ósmy bieg tego spotkania. Pod taśmą stali ze mną wspólnie Leon Madsen, Martin Vaculik, Aleksiej Charczenko. Byłem już nieco zmęczony, bo jechałem czwarty wyścig z kolei. Chciałem jednak pomóc kolegom – wspomina Wilk.

Wyścig przez ponad trzy okrążenia układał się na remis i wydawało się, że nic złego nie może się już stać. Jednak na ostatnim wirażu jadący na drugiej pozycji Wilk wpadł w koleinę, stracił kontrolę nad motocyklem i uderzył z pełnym impetem w bandę.

14 godzin

To nie był jednak koniec dramatu, bo na leżącego na torze Wilka najechał kolega z pary, Martin Vaculik. Słowak nie miał szans ominąć Polaka, który, jak się później okazało, doznał złamania kręgosłupa. Mimo przeprowadzenia skomplikowanej operacji stabilizacji kręgosłupa, Wilk nie odzyskał pełnej władzy w nogach. – Starałem się nie myśleć o tym, że nie będę mógł chodzić. Miałem w sobie wiele wiary w to, że jeszcze wszystko się ułoży. Nie na darmo mówi się, że wiara może przenosić góry.

Wilk do normalnego życia wrócił w ekspresowym tempie. Już kilkanaście miesięcy po wypadku zabrał się za trenowanie kolarstwa, a raczej jego odmiany dla niepełnosprawnych, czyli jeździe na handbike\'u. To specyficzne połączenie wózka dla niepełnosprawnych i roweru. – Trening jest bardzo męczący. Tygodniowo poświęcam na niego około czternastu godzin. Nie liczę już ile tysięcy kilometrów pokonałem.

Rywale daleko

Na handbike\'u można jeździć bardzo szybko. Rekord świata w maratonie należy do Polaka, Arkadiusza Skrzypińskiego, który pokonał trasę ze średnią prędkością 42 km/h. Wilk w Londynie jechał nieco wolniej. Zarówno na czasówce, jak i w wyścigu ze startu wspólnego kolarz Startu Szczecin mknął z prędkością nieco ponad 30 km/h. – Trasa była bardzo selektywna. Najdłuższy podjazd liczył 1500 m. Nie było na niej płaskiego fragmentu, dlatego trzeba było nieustannie utrzymywać koncentrację.
Wilk uważa, że dużo trudniej było zwyciężyć w jeździe indywidualnej na czas. – To był mój pierwszy start na Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie. Pojawił się ogromny stres i nerwy. Lata startów na żużlu pozwoliły mi jednak przezwyciężyć zdenerwowanie.

Wilk przez \"czasówkę” przeszedł jak burza. Już na półmetku było jasne, że Polska będzie mogła cieszyć się z medalu: zawodnik Startu miał ponad pół minuty przewagi nad Nigelem Barleyem z Australii. Na mecie zdeklasował swoich rywali – od Barleya był szybszy o 54 sek., a trzeciego Bernda Jeffre z Niemiec wyprzedził o ponad półtorej minuty.

Faworyt

Do wyścigu ze startu wspólnego Wilk przystępował już jako główny faworyt. Początkowo cała grupa trzymała się razem. Na dziesiątym kilometrze od peletonu oderwali się Wilk, Vico Merklen (Niemcy) i Joel Jeannot (Francja). Uciekinierzy współpracowali zgodnie do 42 km, kiedy Polak podkręcił tempo. Towarzysze ucieczki nie byli w stanie utrzymać koła Wilka i były trener KMŻ Lublin samotnie pognał do mety. Na finiszu miał półtorej minuty przewagi nad Merklenem, który wywalczył srebrny medal.

Niestety, tego wyścigu nie dało się obejrzeć w żadnej polskiej telewizji. – Może to dobrze, bo nasz sukces miał dzięki temu większy wydźwięk? Może teraz sport niepełnosprawnych będzie częściej gościł na ekranach telewizorów? W Wielkiej Brytanii inaczej postrzega się osoby niepełnosprawne. U nas są billboardy z pięknymi blondynkami, a tam były ze sportowcami niepełnosprawnymi. To nauczka, że pewnych rzeczy nie widzimy, a to nie znaczy, że ich nie ma. Ktoś może mieć długie spodnie i nie widać u niego protezy. W Londynie ludzie robili sobie z nami zdjęcia. Ciężko było wyjść z tego tłumu, bo tak byliśmy oblegani.

Sukces

Reprezentacja Polski z igrzysk paraolimpijskich wróciła z 36 medalami. Sukces był tak wielki, że sportowców niepełno-sprawnych zaprosił na spotkanie prezydent Bronisław Komorowski.

– Z jego strony padło wiele obietnic. W podobnym tonie wypowiadała się również mister sportu i turystyki, Joanna Mucha – mówi Wilk. – Mam nadzieję, że tym razem nie skończy się na słowach i pójdą za nimi realne działania. Sport niepełnosprawnych jest niewystarczająco dotowany przez państwo. Mogę jeździć na handbike\'u dzięki moim sponsorom. Żyję skromnie, ale jestem szczęśliwym człowiekiem.

Nasz człowiek w Londynie

Niestety, nie powiódł się start w Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie jedynemu przedstawicielowi województwa lu-belskiego, świdniczaninowi Piotrowi Sawickiemu. Zawodnik ICSiR Startu Lublin występował w łucznictwie i przegrał w 1/8 finału z reprezentantem gospodarzy, Paulem Browne.

– Jestem mocno rozczarowany swoim występem. Na strzelnicy było bardzo głośno, co mnie dekoncentrowało. Publiczność dopingowała tylko Brytyjczyka, a podczas moich strzałów słychać było okrzyki. W tym sezonie kończę przygodę z łukami klasycznymi i zmieniam dyscyplinę na łuki bloczkowe – mówi Sawicki.

– To droższy sport, dlatego pilnie poszukuję sponsorów. Jestem zawzięty i postaram się odpowiednio przygotować do Igrzysk Paraolimpijskich w Rio de Janeiro. Może tam uda mi się wywalczyć medal?

Złoty Zanardi

Wyścigi handbike\'ów w Londynie miały również drugiego bohatera. Dwoma złotymi medalami w kategorii H4 może pochwalić się Alessandro Zanardi. Włoch w przeszłości był znanym kierowcą w Formuły 1. We wrześniu 2001 r. uległ na torze Lausitz w Niemczech poważnemu wypadkowi. Przeżył, ale stracił obie nogi.

Do profesjonalnego ścigania Zanardi wrócił w 2003 r., kiedy wystartował w ostatnim wyścigu sezonu Europejskich Mistrzostw Samochodów Turystycznych na torze Monza. Od 2005 roku występował w Mistrzostwach Świata Samochodów Turystycznych jako kierowca fabrycznego zespołu BMW, odnosząc w tym okresie cztery zwycięstwa. Z rywalizacji w serii WTCC wycofał się w 2009 r. Obecnie, Zanardi pracuje jako dziennikarz w \"La Gazzetta dello Sport”.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama