• Od strony organizacyjnej mecz Polska – Albania w Lublinie wyglądał imponująco. Zawiódł tylko jeden element: koszykarze reprezentacji Polski. Co się z wami stało?
– Na naszą słabszą dyspozycję złożyło się wiele czynników. Myślę, że podeszliśmy do tego meczu zbyt luźno. Albańczycy nie mieli nic do stracenia i zaproponowali w pierwszej kwarcie bardzo trudne warunki. Dostali za to nagrodę w postaci zwycięstwa w tej części spotkania. Później podkręciliśmy tempo i wynik zrobił się już bezpieczny.
• To pana druga w krótkim czasie wizyta w Lublinie. W lipcu gościł pan w hali Globus przy okazji Marcin Gortat Camp...
– Lublin powoli staje się moim drugim domem. Poprzednią wizytę w hali Globus wspominam bardzo miło, bo miałem okazję pracować z fantastycznymi dziećmi. Macie bardzo piękne miasto, a władze są przychylnie nastawione do koszykówki. Panują tu dobre warunki, aby zrobić świetny basket. Dlatego bardzo żałuję, że graliśmy tak ospale i mało widowiskowo. Wtedy publiczność zapewne reagowałaby również bardziej żywiołowo.
• Jakie to były eliminacje dla reprezentacji Polski?
– Nie były to wymarzone eliminacje, ale najważniejsze jest to, że osiągnęliśmy cel. Mieliśmy awansować do mistrzostw Europy i zrobiliśmy to w niezłym stylu. Marzyłem jednak o komplecie zwycięstw. Teraz mogę spokojnie wrócić do Phoenix i rozpocząć treningi. Trenerzy zapewne zafundują nam sporo ćwiczeń na siłowni i zajęć indywidualnych. Ja to jednak uwielbiam. Musisz kochać to, co robisz, by coś osiągnąć. Ja tak robię.
• Jak zareagował pan na informację o przejściu Dwighta Howarda do Los Angeles Lakers?
– O transferze Dwighta z Orlando Magic do Los Angeles Lakers dowiedziałem się dopiero trzy dni po fakcie. Totalnie mnie to nie interesuje. Zajmuję się przede wszystkim swoją karierą. W roli następcy Howarda widziałem się przez ostatnie cztery lata, ale teraz jestem w Phoenix Suns. W sprawach transferowych mam mało do powiedzenia. Ja mam skupiać się wyłącznie na trenowaniu.
• Wróćmy do eliminacji mistrzostw Europy. Co działo się z reprezentacją Polski w pierwszych spotkaniach?
– Mamy młody zespół i mam wrażenie, że zabrakło nam nieco doświadczenia. Potrzebowaliśmy kilku spotkań, aby się dotrzeć i stworzyć z tej grupy fajną paczkę. Plan przygotowań do eliminacji był bardzo napięty. Teraz, po zakończeniu kwalifikacji, czuję się zmęczony. Myślę, że koledzy też. Przez sześć tygodni byliśmy na walizkach, spaliśmy w trzech różnych hotelach w jednym tygodniu. Do tego doszły loty z przesiadkami, a oprócz tego były jeszcze treningi i mecze. Doszło do tego, że jeden z nas wsiadł w sobotę do swojego samochodu i nie potrafił go uruchomić...
• Narzeka pan na podróże, ale w NBA lata się jeszcze więcej.
– Uwierzcie mi, że nie da się porównać komfortu latania w USA i w Europie. To dwa różne światy.
• O awansie przesądziły mecze wyjazdowe. Nie lubicie grać przed własnymi kibicami?
– To nie jest tak. Po prostu lepiej gra się nam na wyjazdach. Zdaję sobie sprawę, że powinno być inaczej, ale w obecnej chwili nie jesteśmy w stanie tego zmienić.
• Kto był najmocniejszym punktem zespołu Alesa Pipana?
– Pewnie chcielibyście usłyszeć, że Marcin Gortat? Nic z tego. Najmocniejszym punktem naszej drużyny jest wszechstronność. Mamy wielu zawodników, którzy potrafią grać na różnych pozycjach. Każdy rzuca i każdy podaje, co sprawia, że jesteśmy bardzo groźni. Można powiedzieć nawet, że jesteśmy takimi boiskowymi bandytami. Cieszy mnie również to, że jesteśmy zgrani poza parkietem. W poprzednich latach było sporo podgrup w reprezentacji Polski. W tym roku byliśmy jedną drużyną. Oczywiście, na początku nie było tak kolorowo. Starsi mieli swój pomysł, a młodsi swój. Usiedliśmy, wyjaśniliśmy sobie to, co trzeba i wszystko zagrało. Teraz mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że z tymi chłopakami mógłbym kraść konie.
• Jaką ocenę wystawiłby pan reprezentacji Polski?
– Oceniajmy ludzi, którzy byli na kadrze. To nie są tylko zawodnicy, ale również ogromna grupa osób, które nam pomagają. Na pierwszym miejscu postawiłbym duet z Turowa Zgorzelec współpracujący z kadrą – kierownika zespołu Grzegorza Ardelego i masażystę Macieja Żmijewskiego. Oni odmienili funkcjonowanie drużyny.
• Ale poproszę o ocenę w szkolnej skali.
– Niech będzie czwórka z plusem. Celem był awans do mistrzostw Europy. Osiągnęliśmy to, więc odnieśliśmy ogromny sukces.
• A jaką ocenę wystawi pan sobie?
– Moja ocena nie ma najmniejszego znaczenia. Wydaje mi się, że zagrałem na niezłym poziomie i dobrze wywiązałem się z roli lidera reprezentacji Polski. Zresztą, liderów nie rozlicza się po zwycięstwach.
• Za rok, podczas mistrzostw Europy, będzie pan ponownie liderem naszej kadry?
– Teraz nie odpowiem na to pytanie. Zdaję sobie sprawę, że liczy na mnie cała Polska. Nie chcę jednak składać żadnych deklaracji. Za rok równie dobrze mogę zostać tatą, jak i inwalidą. Na to pytanie odpowiem w marcu lub w kwietniu.
• Na Eurobaskecie stać was na ćwierćfinał?
– Co roku uczę się czegoś nowego. W tym roku nauczyłem się, że należy cieszyć się z każdego zwycięstwa. Odpowiem więc przewrotnie, będę uradowany nawet jeśli odniesiemy w Słowenii jedno zwycięstwo.
• Co dała panu gra w reprezentacji Polski?
– Od dziecka marzyłem, aby grać w reprezentacji Polski, dlatego te spotkania były realizacją moich pragnień. Uważam, że na kadrze zrobiłem spory postęp. Ogromna w tym zasługa Andrzeja Pluty. To on jeździł ze mną na kilka godzin przed meczami i mnie rozgrzewał. Dzięki niemu poprawiłem rzut. Andrzej wprowadził pewne korekty do ułożenia rąk przy rzucie i to przyniosło natychmiastowy efekt. Jestem mu wdzięczny za poświęcenie mi czasu i uwagi. Wydawałoby się, że jako 28-latek nie mogę zrobić zbyt dużego postępu. Andrzej Pluta pokazał mi, że może być inaczej. Dzięki niemu chcę dalej rozwijać się i to jest mój cel na nadchodzący sezon.
• Czy po okresie spędzonym w Polsce, może pan powiedzieć, jak to jest z tą naszą koszykówką?
– Myślę, że z polską koszykówka jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Mamy szansę pojechać na mistrzostwa Europy do Słowenii i powalczyć o dobry wynik. Jeżeli uda się to nam, to nad Wisłą zapanuje moda na basket. To zjawisko będzie można porównać jedynie do siatkówki. Do zrealizowania naszych marzeń brakuje nam już bardzo mało. Cieszy mnie, że w koszulce z orłem na piersi występuje ogromna grupa młodzieży. Jakub Wojciechowski, Mateusz Ponitka czy Przemysław Karnowski są przyszłością polskiej koszykówki. Mają w sobie olbrzymi potencjał, którego na razie nie wykorzystują. Oni muszą ciężko pracować na każdym treningu. Weźmy za przykład Karnowskiego, którego pieszczotliwie nazywam \"sarenką”. To chłopak z olbrzymim sercem do koszykówki. Jest skierowany na sukces i życzę mu, żeby w przyszłości rozgrywał wielkie mecze. Ci chłopcy muszą zapomnieć o tym, że dwa lata temu zdobyli wicemistrzostwo świata. Nie można żyć tym nieco rozdmuchanym sukcesem, trzeba patrzeć w przyszłość.
Jedyny Polski koszykarz, który zrobił dużą karierę w NBA. Obecnie reprezentuje barwy Phoenix Suns, ale w swojej karierze występował również w Orlando Magic. Gortat swoją przygodę z koszykówką rozpoczynał w ŁKS Łódź, skąd trafił do niemieckiego RheinEnergie Kolonia. 28 czerwca 2005 wziął udział w drafcie NBA i został wybrany w drugiej rundzie, z numerem 57 przez Phoenix Suns. Nowy klub oddał go jednak do Orlando Magic. W rozgrywkach NBA zadebiutował 1 marca 2008 przeciwko New York Knicks (118:92). Gortat przebywał na boisku przez 2 minuty i 11 sekund, zdobył dwa punkty, zaliczył zbiórkę i faul.
Pierwszy występ Marcina Gortata w fazie play-off NBA miał miejsce 22 kwietnia 2008. Gortat grał cztery minuty w wygranym jednym punktem meczu z Toronto Raptors. W tym czasie nie oddał rzutu i miał jedną ofensywną zbiórkę. 13 grudnia 2008, jako pierwszy Polak w historii, rozpoczął mecz w pierwszej piątce zespołu NBA. Orlando wygrało z Utah Jazz 103:94. Gortat w ciągu 30 minut zdobył cztery punkty. Miał również cztery zbiórki, cztery bloki oraz przechwyt. Warto podkreślić, że w tym meczu udanie powstrzymał centra Jazz, Turka Mehmeta Okura (2/12 z gry).
• mistrzostwo Niemiec: 2005/2006
• Puchar Niemiec: 2003/2004, 2004/2005, 2006/2007
• pierwszy Polak, który zagrał w play-off NBA
• pierwszy Polak, który osiągnął double-double w NBA
• pierwszy Polak, który rozpoczął mecz w NBA w pierwszej piątce swojego zespołu
• pierwszy Polak, którego drużyna wygrała finał konferencji NBA
• pierwszy Polak, którego drużyna zagrała w finale NBA
• 9 miejsce na Eurobaskecie w 2009 roku
• wicemistrzostwo NBA: 2008/2009
• pierwszy Polak, który znalazł się na oficjalnej liście koszykarzy nominowanych do udziału w All Star Game.
• pierwszy Polak, który zebrał punkty w głosowaniu na najlepsze piątki NBA.
Marcin Gortat: Liderów nie rozlicza się po zwycięstwach
Rozmowa z Marcinem Gortatem, koszykarzem reprezentacji Polski.
- 14.09.2012 13:37

Reklama













Komentarze