• Lubi pan filmy szpiegowskie z Jamesem Bondem?
– Nie ukrywam, że tak. Filmy o Jasonie Bournie też. Pamiętam czasy późnego PRL, więc oglądałem też \"Stawkę większą niż życie” i \"Siedemnaście mgnień wiosny”.
• Stąd pana zainteresowanie wywiadem?
– Pewnie też. Już w szkole podstawowej interesowałem się, na ile to było wówczas możliwe, polityką zagraniczną i sprawami międzynarodowymi. W liceum dużo czytałem o dyplomacji, wywiadzie, a później o Hiszpanii. Pamiętam moje zauroczenie książką znakomitej iberystki Gabrieli Makowieckiej, pt. \"Po drogach polsko-hiszpańskich” (1984). Wreszcie znalazłem wspólną przestrzeń łączącą Hiszpanię, naukę i sprawy szpiegowskie.
• Szpiedzy to rozumiem, ale dlaczego hiszpańscy i z XVIII wieku?
– Początki mojej hiszpańskiej pasji są dość prozaiczne. Pasjonowałem się piłką nożną, a jeśli futbol to, oczywiście, Real Madryt i FC Barcelona. W 1982 roku oglądałem mistrzostwa świata rozgrywane na boiskach Hiszpanii, gdzie Polska zajęła trzecie miejsce. Wtedy zwróciłem uwagę na Półwysep Iberyjski. Na studiach zapisałem się na intensywny kurs nauki języka hiszpańskiego; 6 godzin w tygodniu.
To wymagało dużo poświęcenia, mieszkałem pod Lublinem, studiowałem historię i historię sztuki, potem wieczorem biegłem na politechnikę na kurs do Enrique Zanniego. To był koniec lat osiemdziesiątych, rodzina i znajomi dziwili się: po co ci hiszpański? Szkoda czasu. Miałem wewnętrzne przeczucie, że to jest właśnie moje miejsce, moje przeznaczenie. Po doktoracie (o działalności hiszpańskiej ambasady hrabiego de Aranda w Warszawie, w połowie XVIII wieku) szukałem tematu na habilitację. I okazało się, że nie ma poważnej monografii o osiemnastowiecznym wywiadzie hiszpańskim. To czas, kiedy za panowania dynastii Burbonów podjęto reformy administracji, finansów i armii, a Hiszpania przejawiała ambicję powrotu do gry jako trzecie światowe mocarstwo, obok Anglii i Francji.
• Kim byli osiemnastowieczni szpiedzy?
– To przede wszystkim ludzie, którzy mieli jakiś uzasadniony pretekst, żeby się przemieszczać, na przykład kupcy czy podróżnicy. W wywiadzie ceniono osoby z doświadczeniem wojskowym, posiadające wiedzę z nauk ścisłych (zwłaszcza matematyki), potrafiące rozpoznać i ocenić różnego rodzaju konstrukcje, instalacje, materiały. Spotykamy tu również przedstawicieli wolnych zawodów szukających możliwości zarobku, np. muzycy czy śpiewacy. Tajne informacje szyfrowali przy pomocy zapisu nutowego i przewozili przez granice razem z partyturami. Oczywiście, dla wywiadu pracowali również dyplomaci, koordynujący przedsięwzięcia o charakterze szpiegowskim.
• Szpiegowano tylko dla pieniędzy?
– Rzeczywiście, szpiedzy pracowali przede wszystkim dla pieniędzy lub innych form wynagrodzenia, nawet obietnicy pracy w administracji państwowej. Były też motywacje wyższego rzędu, ideologiczne, polityczne czy religijne. Dla Hiszpanii pracowali na przykład irlandzcy katolicy, prześladowani i szykanowani w Wielkiej Brytanii. Dla niektórych jednak powodem wejścia na szpiegowskie ścieżki były motywy stricte osobiste, uczucia, zawiedzione nadzieje, zemsta. Wydatki sekretne obejmowały wynagrodzenia za konkretne usługi czy informacje, ale i regularne pensje dla osób dostarczających cennych wiadomości. Były też środki na przekupywanie wysoko postawionych osób z elit politycznych, wojskowych.XVI
• Szczególnie błyskotliwa akcja hiszpańskiego wywiadu w XVIII wieku to…
– Z pewnością na takie określenie zasługuje akcja przygotowana przez ówczesnego ministra wojny markiza de la Ensenada. Ten makiaweliczny polityk zdawał sobie sprawę, że podstawą siły i dominacji Wielkiej Brytanii, największego wroga monarchii katolickiej, była marynarka wojenna (Royal Navy), która górowała pod względem ilościowym i jakościowym nad flotą hiszpańską. W gronie najbliższych współpracowników i w ścisłej tajemnicy (nawet przed ambasadorem króla Hiszpanii w Londynie) przygotowano więc projekt niezwykłej operacji, która miała doprowadzić do odbudowania hiszpańskiej potęgi na morzach przez kradzież technologii i drenaż mózgów. Akcja trwała prawie półtora roku i zakończyła się całkowitym sukcesem. Do Anglii, pod pretekstem studiów matematycznych, popłynęła grupa agentów pod dowództwem Jorge Juana, oficera marynarki wojennej, matematyka i odkrywcy, hiszpańskiego Jamesa Bonda. Po wstępnym rozpoznaniu sytuacji, Hiszpanie nawiązali kontakt z konstruktorami okrętów wojennych irlandzkiego pochodzenia i przekonali do współpracy.
Do Hiszpanii przerzucili, wraz z rodzinami i personelem pomocniczym, kilkadziesiąt osób. W pewnym momencie Anglicy wpadli na trop operacji. Jorge Juan niemal w ostatniej chwili opuścił Wyspy, uciekając na statku handlowym przed brytyjskimi agentami. Dzięki tej akcji zespół najlepszych konstruktorów zaczął budować nowoczesne okręty dla Hiszpanii. Zaniepokojeni Anglicy zmontowali więc misterną intrygę na hiszpańskim dworze, w wyniku której Ensenada został zdymisjonowany i zesłany na prowincję, a program rozbudowy floty wojennej uległ zahamowaniu.
• Czym różnią się dawni i współcześni szpiedzy?
– Różnica sprowadza się przede wszystkim do możliwości technologicznych. Aby wiadomość dotarła z Warszawy do Madrytu, powiedzmy w 1760 roku, kurier pędził na złamanie karku przez prawie trzy tygodnie, zmieniając konie na stacjach pocztowych. Dziś dokonuje się to w ciągu kilku sekund. Najogólniej rzecz ujmując, w rzeczywistości osiemnastowiecznej liczył się przede wszystkim człowiek, jego intelekt, siła woli, pomysłowość, sprawność, zdolność do improwizacji, elastyczność.
• Nie było tylu gadżetów?
– Pod tym względem możliwości Jorge Juana w porównania z Bondem czy Bourne\'em wyglądały stosunkowo skromnie. Jednak jakieś gadżety były. Szpiedzy używali sztucznych peruk, wąsów, posługiwali się fałszywymi dokumentami, udoskonaloną bronią palną i białą, przebierali się, niektórzy nawet w stroje kobiece, jak choćby słynny francuski transwestyta d\'Eon wysługujący się służbom informacyjnym różnych państw. Chciałbym tu przy okazji wspomnieć o pewnym sensacyjnym odkryciu, jakiego udało mi się dokonać podczas kwerendy w Archiwum Głównym w Simancas. Przeglądałem akurat tom korespondencji z początku XVIII wieku, kiedy to zachodnia Europa pogrążona była w wojnie o sukcesję hiszpańską pomiędzy Habsburgami i Burbonami (1701-1714). Po Półwyspie Iberyjskim maszerowały wówczas wrogie armie (Anglicy, Austriacy, Portugalczycy, Francuzi), szpiedzy obserwowali ruchy wojsk, fortece, porty, a kurierzy przenosili tajne informacje. W pewnym momencie, pośród korespondencji zauważyłem złożoną w kwadrat, bawełnianą chusteczkę. Pomyślałem, że zostawił ją jakiś roztargniony historyk, mój poprzednik. Przez chwilę zastanawiałem się, co robić: brać do ręki czy nie brać? Materiał był już nieco pożółkły. Górę wzięła jednak ciekawość. Rozłożyłem chusteczkę i niemal oniemiałem z wrażenia. Okazało się, że była na niej zapisana sekretna informacja z 1709 roku! Sporządził ją stronnik Habsburgów, który bał się przejęcia wiadomości przez przeciwników.
• Hiszpański wywiad był skuteczny?
– Tak. W drugiej połowie XVIII wieku Hiszpania miała w całej Europie blisko 30 placówek dyplomatycznych, kilkadziesiąt konsulatów, a jej sieć wywiadowcza rozciągała się od Atlantyku po Ural. Hiszpanie zapewnili stałe finansowanie służb informacyjnych i wypracowali nowe metody działania. Doceniono znaczenie szpiegostwa gospodarczego, które stało się wówczas tak samo ważne, jak wojskowe. Hiszpańscy agenci penetrowali infrastrukturę przemysłową, manufaktury, fabryki, porty, kopalnie, przede wszystkim metali kolorowych. Interesowali się technologicznymi nowinkami (np. produkcja porcelany, maszyny hydrauliczne, kamizelki ratunkowe dla marynarzy).
• Szpiegowali w Polsce?
– Hiszpania interesowała się Polską i strefą bałtycką. Produktem o znaczeniu strategicznym było drewno, z którego konstruowano okręty wojenne i statki handlowe. Hiszpania potrzebowała takiego towaru, bo sama była krajem ubogim w lasy. Wspomniany już hiszpański ambasador, hrabia de Aranda, pojechał z Warszawy do Gdańska, aby rozmawiać o intensyfikacji handlu, a konsul José Paulo badał, kto i w jakich ilościach kupuje polskie drewno. Hiszpanie zdawali sobie oczywiście sprawę, że rola polityczna Polski w tej części Europy stopniowo malała, martwili się tym, ponieważ ich królowa, Maria Amalia, ukochana żona Karol III Burbona, była córką króla polskiego Augusta III. Jeszcze bardziej niepokoił ich jednak dynamiczny rozwój imperium rosyjskiego.
• \"Zniszczyć wszystko, co zagraża naszym interesom” – tak brzmi fragment tytułu jednej z pańskich książek. Wykorzystał pan motto hiszpańskiego wywiadu?
– To cytat z konkretnej instrukcji przysłanej przez ministerstwo spraw zagranicznych (Primera Secretaría de Estado) bodaj do placówki w Wiedniu. Można przypuszczać, że hiszpański ambasador, tak jak filmowy James Bond, otrzymał licencję na wykorzystanie wszelkich dostępnych środków. Dodajmy, że cesarz nie uznawał wówczas rządzących w Hiszpanii Burbonów i dlatego był dla nich śmiertelnym zagrożeniem.
• Jakie metody działania, techniki stosował ówczesny wywiad?
– Podobne do arsenału współczesnych służb. Wywiad wykorzystywał ludzkie słabości. Używano przekupstwa, szantażu, kradzieży. Sięgano po sprawy natury obyczajowej: romanse, nałogi, hazard. Zdarzały się skrytobójstwa. Choć trzeba pamiętać, że Hiszpania jako monarchia katolicka miała problem natury etycznej z używaniem metod sprzecznych z moralnością chrześcijańską. Hiszpańscy moraliści i pisarze polityczni, zwłaszcza w XVI i XVII stuleciu, potępiali nauki Machiavellego i doktrynę racji stanu. W połowie XVIII wieku jednak, w czasach markiza de la Ensenada, racje polityczne i potrzeba skutecznego działania w interesie państwa doprowadziły do pewnych zmian w postrzeganiu roli tajnych służb oraz stosowanych przez nie metod.
Jak działali XVIII-wieczni szpiedzy? Wąsy, peruki, kobiece stroje
Rozmowa z prof. Cezarym Tarachą, kierownikiem Katedry Historii i Kultury Krajów Języka Hiszpańskiego KUL, znawcą problematyki wywiadowczej i dyplomatycznej epoki nowożytnej.
- 28.09.2012 14:57

Reklama













Komentarze