Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dyrektor lubelskiego oddziału NFZ: Lekarz nie odeśle nas z kwitkiem

Rozmowa z Krzysztofem Tuczapskim, dyrektorem Lubelskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ
Dyrektor lubelskiego oddziału NFZ: Lekarz nie odeśle nas z kwitkiem
(Jacek Świerczyński)
• Co przede wszystkim zmieni się dla pacjenta od nowego roku wraz w wprowadzeniem systemu Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców?

– Po pierwsze, pacjent nie będzie musiał się bać, że może zostać odesłany z kwitkiem od lekarza z tego powodu, że nie ma przy sobie dokumentu ubezpieczenia zdrowotnego. Każdy podmiot działalności leczniczej, czy to przychodnia, czy lekarz stomatolog, będzie mógł sprawdzić w systemie eWUŚ, czy pacjent jest ubezpieczony. Wystarczy do tego dokument z numerem PESEL.

Oczywiście, może się tak zdarzyć, szczególnie w początkowym okresie funkcjonowania systemu, że system bądź nie zadziała z przyczyn technicznych, bądź zweryfikuje uprawnienia pacjenta w sposób negatywny, czyli wyświetli się okienko, że pacjent jest nieubezpieczony. W tej sytuacji, gdy pacjent ma przeświadczenie, że jest ubezpieczony, może złożyć oświadczenie. Musi się pod nim podpisać.

Takie oświadczenie zostanie w placówce, natomiast do nas zostanie przekazana informacja o zrealizowaniu świadczenia w oparciu o to oświadczenie. Zgodnie z naszymi możliwościami, będziemy weryfikować, czy pacjent poświadczył prawdę. Pacjenci nadal będą też mogli posługiwać się obowiązującymi teraz dokumentami, czyli prawo do świadczeń będzie można zweryfikować, czy to na podstawie wydruku RMUA, czy aktualnego wpisu do książeczki ubezpieczeniowej.

Oczywiście, nie mówimy tutaj o stanach nagłych, czy wypadkach. Wtedy pacjent może nie posiadać żadnego dokumentu i musi być przyjęty u każdego świadczeniodawcy.

• Czasami pacjent, który pracuje, może nie być pewien, czy pracodawca rzeczywiście odprowadza za niego składki. Czy możemy to w jakiś sposób zweryfikować?

– Oczywiście. Od tego jest ZUS lub KRUS i trzeba się o to zwrócić do tych jednostek. Należy też zwrócić się do pracodawcy o zaświadczenie o odprowadzaniu składek. Pracodawca ma obowiązek albo przedstawić nam wydruk RMUA, albo złożyć oświadczenie, że odprowadza za danego pracownika składki. Można również przyjść do nas, do NFZ, na dni otwarte i sprawdzić, czy jest się ubezpieczonym. Z tym, że jeśli podczas takiej weryfikacji system eWUŚ pokaże, że pacjent jest nieubezpieczony, to wtedy on sam musi tą sprawę wyjaśnić ze swoim pracodawcą.

• Czy możliwe, że po 1 stycznia 2013 r. niektórzy świadczeniodawcy nie będą jeszcze korzystali z systemu eWUŚ?

– To już zależy od świadczeniodawców. Wszyscy oni są zobowiązani do złożenia nam wniosków o dostęp do systemu eWUŚ. Ale oczywiście my nie mamy \"bicza”, więc jeżeli ktoś nie będzie chciał z tego systemu korzystać, to jest to jego wolny wybór. Czy pacjent u takiego świadczeniodawcy będzie się chciał leczyć? To już zupełnie inna sprawa. Ja sobie nie wyobrażam, żeby przychodnia, gabinet lekarski czy też szpital, nie złożyły wniosku o korzystanie z eWUŚ, bo przecież chodzi tu o duże pieniądze.

• Ma pan na myśli to, że jeśli świadczeniodawca sprawdzi ubezpieczenie pacjenta w systemie eWUŚ, to będzie miał gwarancję, że NFZ mu za takiego pacjenta zapłaci?

– Tak i to nawet, jeśli pacjent złoży nieprawdziwe oświadczenie o tym, że jest ubezpieczony. To już problem funduszu i pacjenta, który poświadczył nieprawdę. To daje świadczeniodawcom poczucie bezpieczeństwa, szczególnie lekarzom pierwszego kontaktu i lekarzom rodzinnym. Mają pewność, że otrzymają określone pieniądze z NFZ.

• Skoro mowa o pieniądzach: w przyszłym roku ma być ich więcej. Czy wiadomo już na jakie świadczenia?

– Zakończyliśmy już renegocjacje umów na przyszły rok, chyba jako jedno z pierwszych województw w Polsce. Chciałbym przede wszystkim podziękować więc świadczeniodawcom, bo przebiegło to merytorycznie i rzeczowo. Jestem mile zaskoczony. Rzeczywiście: pieniędzy w przyszłym roku będzie więcej. To  kwota ok. 3,5 mld zł, czyli o ok. 3 proc. w stosunku do roku 2012. Nie jest to tak dużo, jak wcześniej zakładaliśmy, bo ochrona zdrowia to też dziedzina gospodarki narodowej, więc i ją dotyka kryzys.

Przy uzgadnianiu kontraktów na przyszły rok priorytetem była dla nas ambulatoryjna opieka specjalistyczna. Tutaj wzrost nakładów jest największy i wynosi 19 mln zł, czyli ok. 8 proc. Każdy, kto do tej pory udzielał świadczeń w zakresie AOS i realizował swoją umowę co najmniej w stu procentach, dostanie relatywnie większy kontrakt. Oczywiście, wzrost o 8 proc. to średnia. Największy wzrost będzie w dziedzinach priorytetowych, takich jak kardiologia, specjalności dziecięce, ginekologia z położnictwem, onkologia, chirurgia urazowo-ortopedyczna. Ale są też takie działy, gdzie kontrakty będą na poziomie tego roku, bo nie widzimy dużych nadwykonań.

• A na lecznictwo szpitalne?

– Tutaj wzrost nakładów wynosi 55 mln zł, czyli ponad 3 proc. Blisko 35 mln zł z tej kwoty idzie na tzw. świadczenia nielimitowane, które muszą być przez nas zapłacone. To są świadczenia z zakresu kardiologii inwazyjnej, a wiec na przykład leczenie zawałów, porody, przeszczepy.

Pozostałe 20 mln pójdzie do szpitali na świadczenia priorytetowe, którymi jest onkologia, okulistyka, hematoonkologia i świadczenia w zakresie specjalizacji dziecięcych. Kolejny znaczący wzrost nakładów to rehabilitacja lecznicza. Pieniędzy będzie o blisko 5,5 mln zł więcej, czyli o 6 proc. Chcemy zmniejszyć kolejki dla pacjentów. Znacząco wzrastają też nakłady na opiekę pielęgnacyjną i długoterminową: o ponad 9 proc., czyli o ok. 4 mln zł.

Natomiast na opiekę paliatywną i hospicyjną – o ok. 10 proc. Wychodzimy więc naprzeciw zapotrzebowaniu i chcemy przede wszystkim ułatwiać opiekę nad osobami starszymi i nad dziećmi. \"Kołdra” jest zawsze za krótka i nigdy nie zabezpieczy wszystkich potrzeb. W najbardziej priorytetowych chcemy jednak skracać kolejki i zwiększać nakłady.

• O ile musiałaby ta kołdra się wydłużyć, żeby problem długich kolejek zupełnie zniknął?
– Kwestia długości kolejek to dla mnie sztucznie wypromowany problem. Nie jest prawdą, że kolejki zwiększają się pod koniec roku. Mogą się zwiększać, ale tylko do niektórych specjalizacji i tylko do niektórych lekarzy. Obserwujemy rzeczywiście, że np. w szpitalach klinicznych kolejki rosną pod koniec roku. Ale to nie dlatego, że kontrakt się kończy, czy był za mały, ale dlatego, że pacjenci przychodzą do wybranego lekarza, a nie tam, gdzie nie musieliby czekać.

Na przykład średni czas oczekiwania do poradni okulistycznej na terenie województwa wynosi ok. 32 dni, ale do ok. 30 proc. świadczeniodawców w tym zakresie nie ma w ogóle kolejek. Inny przykład to poradnie kardiologiczne. Średni czas oczekiwania w województwie to ok. 44 dni, z tym że ok. 40 proc. miejsc, gdzie udzielane są takie świadczenia, może przyjąć pacjenta na bieżąco.

Jeżeli pacjent chce się dostać do lekarza, to może wejść na stronę internetową funduszu lub zadzwonić na naszą infolinię i dowiedzieć się, gdzie najszybciej może do danego specjalisty się dostać. Jeżeli jednak pacjent wybiera danego lekarza, a nie świadczeniodawcę, u którego nie ma kolejek, to musi się liczyć z tym, że będzie czekać.

• Czy w tej sytuacji nie należałoby zwiększać kontraktu u tych świadczeniodawców, u których są kolejki?

– Właśnie tak robiliśmy w tym roku. Chcemy, żeby pieniądz szedł za pacjentem. Ale są pewne ograniczenia. Jeden lekarz nie przyjmie 50 pacjentów w ciągu dnia, chyba że ma im tylko wypisać receptę, ale nie na tym polega porada specjalistyczna. Chodzi nam o to, żeby odciążyć szpitale od prostych zabiegów, czy od procedur diagnostycznych. To rola gabinetów lekarzy specjalistów i ci, którzy wykazują duży procent świadczeń zabiegowych, dostali propozycję zwiększenia kontraktu.

• Niedawno pojawiły się doniesienia, o tym, że w planach jest likwidacja centrali NFZ. Jak taka decentralizacja wpłynęłaby na funkcjonowanie funduszu i na dzielenie pieniędzy na poszczególne świadczenia?

– Myślę, że w sposób pozytywny. Zawsze byłem zwolennikiem decentralizacji, bo ja jako dyrektor, wiem najlepiej, jakie są potrzeby mieszkańców naszego regionu. Wiem, czy więcej pieniędzy powinno pójść np. na kardiologię, a mniej na dermatologię, czy odwrotnie. Mając określoną pulę pieniędzy co miesiąc, wiedziałbym w jakim procencie, na jakie świadczenia je podzielić. Mam wiedzę na temat epidemiologii w tym regionie i zagrożeń na tym terenie, a mogą być przecież inne niż np. na zachodzie Polski.

Decentralizacja jest więc słuszną przymiarką, ale oczywiście jakaś instytucja centralna, która będzie nadzorowała proces wydawania pieniędzy, być musi, bo to są nasze wspólne pieniądze: moje, pani i każdego pacjenta.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama