Reklama
Ewa Mizdal, sztangistka: Nie mogę żyć bez ciężarów
ROZMOWA z Ewą Mizdal, sztangistą Unii Hrubieszów, zwyciężczynią XXII edycji Challenge „Złotej Sztangi”
- 10.12.2012 13:05

(LESZEK TARNAWSKI)
• Przed rokiem w tym prestiżowym rankingu była pani druga, za Marzeną Karpińską. Przez ostatnie lata pozostawała pani w cieniu bardziej utytułowanej Marzeny Karpińskiej. W końcu się udało...
– Jestem bardzo zadowolona. Sądzę, że gdyby Marzenie nie przytrafiła się dyskwalifikacja, nasza rywalizacja byłaby niezwykle zacięta. Byłam mocna i na pewno łatwo bym się nie poddała.
• Jakie to uczucie, stać podczas uroczystej gali u boku Adriana Zielińskiego, mistrza olimpijskiego?
– Dla każdego sportowca znaleźć się w towarzystwie najlepszego zawodnika na świecie to ogromne wyróżnienie. To zaszczyt i wielka satysfakcja, że to co się robi ma sens, jest komuś potrzebne. Przykład Adriana i mój pokazuje, że można robić wielki sport w małych miejscowościach, takich jak Mrocza i Hrubieszów. W każdym klubie przy solidnej systematycznej pracy można osiągnąć dobre wyniki, realizować siebie.
• Pani zaczęła trenować mając 16 lat. Nie za późno?
– Przez dziewięć lat osiągnęłam już sporo na krajowym podwórku. Gdy zaczynałam zabawę ze sztangą, moje koleżanki dźwigały w dwuboju po 180 kg. Wiele z nich już rozstało się z ciężarami.
• Gdyby miała pani zaczynać jeszcze raz, postawiłaby pani na ciężary?
– Nie wyobrażam sobie robić w życiu coś innego. Kocham ten sport, sprawia mi przyjemność. W tej chwili to moja praca i staram się wykonywać ją jak najlepiej.
• Drużynowo też nie można narzekać. Unia Hrubieszów zajęła drugie miejsce w Polsce?
– W Challenge to nasz największy sukces. Jeszcze nigdy nie byłyśmy tak wysoko. Finałowa gala była okazją do promocji ciężarów w mieście, ale również promocji miasta w Polsce. Dobrze, że wciąż młodzi ludzie z Hrubieszowa garną się do uprawiania ciężarów.
• Spójrzmy z dystansu na pani tegoroczne starty i osiągnięcia: mistrzostwo Polski w kat. 75 kg, czwarte miejsce podczas mistrzostw Europy w Turcji i siódma lokata podczas debiutu w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Które zawody chciałaby pani rozegrać jeszcze raz, aby osiągnąć lepszy wynik?
– Osiągnęłam maksimum. Zmagałam się nie tylko z ciężarem, rywalkami, ale także z kontuzją barku.
• Dobrze się stało, że prezesem PZPC został Szymon Kołecki, a nie starający się o reelekcję Zygmunt Wasiela?
– Nowy prezes był czynnym zawodnikiem, dwukrotnym wicemistrzem olimpijskim. Na pewno będzie miał inne spojrzenie na wiele spraw.
• Nie będzie chyba zbyt dużo czasu na świętowanie i odpoczynek. Niebawem trzeba będzie rozpocząć przygotowania do nowego sezonu?
– Odpoczywam do końca roku. Od stycznia zaczynam przygotowania: przed nami ME i MŚ w Warszawie. Moim marzeniem jest zdobycie medalu ME.
Reklama












Komentarze