Wewnątrz byłego kasyna przy ul. Lubelskiej miała powstać restauracja, sala do tańca i miejsce na organizację konferencji. Jesienią 2012 roku pojawiły się wizualizacje, które pokazywały jak stuletni budynek będzie prezentował się po generalnym remoncie.
Rozpoczęte prace wstrzymał jednak Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Powodem był ich zakres, który wychodził poza normy przewidziane dla remontu. Urzędnikom nie spodobały się wtedy m.in. lukarny w dachu od strony ul. Lubelskiej, których stary budynek nie posiadał. Nadzór chciał przyjrzeć się także projektowi. – Nie możemy wyrazić zgody na dalszą przebudowę bez wiedzy o zakresie prowadzonych prac, czy funkcjach budynku. Jeśli ma to być miejsce użyteczności publicznej w grę wchodzą konkretne przepisy przeciwpożarowe. Najważniejsze jest to, żeby budynek zapewniał bezpieczeństwo – wyjaśnia Elżbieta Dudzińska, dyrektor PINB w Puławach.
Zdaniem właściciela budynku, dyrektor popełniła błąd, który słono go kosztował. – Zrujnowała mi cały biznesplan. To było działanie przeciwko tej przebudowie. Będę domagał się odpowiedzialności urzędniczej. Za błędy tej pani zapłaci skarb państwa – mówi Henryk Palak.
Inwestor w maju złożył zażalenie na postanowienie Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego do Sądu Administracyjnego w Lublinie. WINB skierował bowiem sprawę do ponownego rozpatrzenia przez nadzór puławski. Tymczasem zdaniem inwestora wina jest oczywista, a on sam powinien otrzymać odszkodowanie za „błąd urzędnika”. Przedsiębiorca liczy, że uda mu się uzyskać pieniądze, które zainwestuje w dokończenie budowy restauracji.
– Oczywiście, że jest szansa na to, żeby te prace dokończyć, ale potrzebne są do tego pieniądze. Ja je miałem, ale zainwestowałem w rozwój nowej firmy. Gdyby nie decyzje pani Dudzińskiej, ta restauracja byłaby już ukończona. Nie rozumiem postępowania nadzoru w Puławach. Przebudowę kasyna chwalił konserwator zabytków, wszystkie podjęte prace były zgodne z prawem. Potwierdził to Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego, który uchylił wszystkie decyzje, a oni mimo tego kontynuują swoje postępowanie – twierdzi Palak.
Nadzór powiatowy swojego zdania nie zmienia. Zdaniem Elżbiety Dudzińskiej, racja jest po jej stronie, a całe zamieszanie wokół tej sprawy, odwołania do wyższych instancji – były niepotrzebne i ostatecznie w niczym inwestorowi nie pomogą. – To jest dopatrywanie się błędów formalnych, przysłowiowego braku przecinka, ale zasadności naszych działań nikt nie podważa – zapewnia szefowa puławskiego nadzoru.
Dudzińska dodaje, że dla Henryka Palaka ma jedną radę: – Inwestor powinien złożyć projekt i wystąpić o pozwolenie na budowę u starosty. Do dzisiaj tego nie zrobił – mówi.
Przedsiębiorca tłumaczy, że nie może teraz wystąpić o pozwolenie, bo to zmusiłoby go do rozpoczęcia prac w najbliższym czasie, a na to nie ma teraz pieniędzy. I zapowiada, że remont zostanie zakończony w ciągu... 5 lat.
Tymczasem budynek kasyna czeka kolejna kontrola inspektorów nadzoru budowlanego. W połowie sierpnia sprawdzą stan techniczny m.in. okiennych nadproży.
Słynny nadzór budowlany
• To nie pierwszy przypadek, kiedy decyzje puławskiego nadzoru budowlanego stają się głośne. Słynna jest już decyzja z 2012 roku o zamknięciu starego mostu na Wiśle z powodu jego złego stanu technicznego i zagrożenia bezpieczeństwa. Decyzja spowodowała paraliż komunikacyjny, ale nie na długo. Most został otwarty, a decyzja szefowej puławskiego nadzoru została uchylona przez nadzór wojewódzki. Most jak stał tak stoi i po trzech latach nadal czeka na kompleksowy remont.
• W ubiegłym roku puławski inspektorat nie wyraził zgody na użytkowanie nowo wybudowanej świetlicy wiejskiej w Klikawie (gm. Puławy). Powodem była m.in. za mała toaleta, niezgodności w umiejscowieniu budynku na działce oraz obecność kominka. Po długich negocjacjach udało się dojść do kompromisu z samorządem, a świetlicę otwarto dopiero wiosną tego roku. Wcześniej zamurowany musiał zostać kominek.
• W 2006 roku Waldemar Deska zbudował na swojej działce w Kazimierzu drewnianą szopę, w której zamieszkał razem z żoną. Puławski nadzór uznał to za samowolę budowlaną i wydał nakaz rozbiórki. Decyzję Elżbiety Dudzińskiej poparł Naczelny Sąd Administracyjny. Obecnie trwa postępowanie egzekucyjne. Właściciel szopy musi zapłacić 4 tysiące złotych grzywny i rozebrać chatkę.
• Mieszkaniec Bronowic (gm. Puławy) rozbudował swój stojący na skarpie dom bez zezwolenia. Efektem był nakaz rozbiórki. Kiedy właściciel tego nie zrobił, nadzór sam ją wykonał w 2009 roku. Mężczyzna zabarykadował się w środku, a do jego poskromienia trzeba było wykorzystać nawet antyterrorystów. Budynek został zniszczony, a jego właściciel do dzisiaj spłaca koszty rozbiórki. W sumie to około 10 tysięcy złotych.













Komentarze