Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jak się ściga na tandemie? Kolarze z Lublina złotymi medalistami

Nie mówią, że jest to sport dla niepełnosprawnych. Raczej elitarny. I rzeczywiście: oni są elitą. Kolarze z Lublina zdobyli w tym miesiącu trzy złote medale na mistrzostwach świata w para-kolarstwie.
Jak się ściga na tandemie? Kolarze z Lublina złotymi medalistami
Ola (z lewej) i Iwona okazały się w Szwajcarii bezkonkurencyjne. (Fot. Maciej Kaczanowski)

Iwona Podkościelna, Aleksandra Wnuczek, Michał Ładosz i Marcin Polak. Najlepsi i najszybsi na świecie. Iwona i Marcin są niedowidzący. To dla takich jak oni powstały zawody w para-kolarskich tandemach. A kolarstwo jest dla nich pasją i sposobem na życie. Dużych pieniędzy z tego nie mają, ale inni mogą im pozazdrościć sukcesów.

Ze szwajcarską precyzją

Michał i Marcin zdobyli złote medale w wyścigu na czas. Ze startu wspólnego byli na czwartym miejscu. W „czasówce” nie było też mocnych na drugą lubelską parę: na szyi Iwony i Oli również zawisły złote krążki. Dziewczyny do samego końca nie były pewne zwycięstwa. Na długo przed finiszem miały defekt koła, na którym rozwarstwił się karbon. I hamował. Wygrały z ekipą Nowej Zelandii o zaledwie 0,03 s.

– Byłyśmy lepsze o grubość opony – mówią. Swój sukces powtórzyły w wyścigu ze startu wspólnego. Znów okazały się bezkonkurencyjne.

Mistrzostwa Świata w para-kolarstwie odbyły w miejscowości Nottwil w Szwajcarii. Jak podkreślają zawodnicy, były to najlepsze mistrzostwa pod względem organizacyjnym. Dopisali też kibice. Jazda na czas na dystansie 31 km była trudna technicznie.

– To za sprawą licznych podjazdów i ostrych zakrętów na zjazdach – mówią złoci medaliści. – Ale tradycji stało się zadość: z żadnych mistrzostw – a te były już dla nas czwarte – nie wróciliśmy bez medalu. Tak było i teraz.

Nasza męska ekipa była szybsza od 21 tandemów, które brały udział w „czasówce”. Dziewczyny miały 11 rywalek. Michał i Marcin przejechali 31 km w 43:34 min., a Iwona z Olą – 52:61 min.
W jeździe ze startu wspólnego mieli do pokonania 110 km, ekipy kobiece – 77,9 km.

Zawsze razem

Iwona Podkościelna mieszka w Bychawie. Skończyła pedagogikę specjalną. Kolarstwo trenuje od 5 lat. Jej partnerką jest Aleksandra Wnuczek z Grodziska. Ola obecnie mieszka w Bydgoszczy.

W Lublinie studiowała na Uniwersytecie Przyrodniczym, gdzie aktualnie pisze pracę doktorską.
– Ale często się widujemy – mówi Iwona. – Ola przyjeżdża często do Lublina. Wtedy razem trenujemy. A zazwyczaj trenuję na rowerze stacjonarnym.

Michał Ładosz jest w tym gronie najbardziej doświadczonym kolarzem. Lublinianin. Jeździł m.in. w Mostostalu Puławy, przez trzy lata ścigał się w zawodowej ekipie Legii Warszawa; przez cztery lata jeździł również we Francji. Ma za sobą wiele tytułów z mistrzostw kraju. Od kilku lat nie jest już sam na rowerze. Z tyłu siedzi Marcin…

Z zawodu jest fizjoterapeutą. Pracuje na własny rachunek, dlatego może sobie pozwolić na dłuższy rozbrat z pracą bez brania urlopu.

– Poza domem jesteśmy blisko 4 miesiące – mówi. – Byłem wtedy na zawodach w Szwajcarii, kiedy żona rodziła dziecko...

Obydwaj przyznają, że ostatnio więcej czasu spędzają razem ze sobą, niż z rodziną.

– Już nie mogę się doczekać okresu roztrenowania – śmieje się Marcin. – Na jakiś czas odpoczniemy z Michałem od siebie.

Nie rower robi wynik

Rocznie przejeżdżają ok. 25–27 tysięcy kilometrów. Czyli ok. 2 tys. miesięcznie. Tyle co wielu kierowców. Trenują codziennie. Wybierają asfaltowe drogi – najczęściej w kierunku Wysokiego czy Bychawy. Unikają jak ognia ścieżek rowerowych.

– Jeździmy dość szybko, czasami ok. 60 km/h – tłumaczy Michał. – Na ścieżce byłoby to zbyt niebezpieczne.

Dystans na złotych medalistach nie robi wrażenia. Andrzej Góźdź, prezes klubu Hetman, do którego należą medaliści, sam przejechał kiedyś 200 km na Cyprze. Twierdzi, że wielu dałoby radę i 300…

– Mieliśmy kiedyś w klubie chłopaka, który kilka razy w tygodniu jeździł rowerem do Warszawy – mówią. – Oszczędzał na biletach kolejowych. Jechał i tego samego dnia wracał. Ale co w tym dziwnego – śmieją się.

Ich rowery w niczym nie przypominają tandemów, które można kupić w niektórych marketach. Te, na których jeździ lubelska ekipa kosztują ok. 20 tys. zł. To męskie. Damskie są o ok. 6 tys. tańsze. Dziesięć przerzutek z tyłu, dwie z przodu. Made in Taiwan. Na rynku są dostępne też tandemy po 60–70 tys. zł. Najdroższa jest rama wykonana z włókien karbonowych.

– Takimi jeżdżą m.in. Amerykanie – mówi Andrzej Góźdź. – Ale nie rower robi wynik, tylko zawodnicy.

„Mózgiem” tandemu jest przewodnik – to on nadaje tempo, sprawdza wyświetlacz rowerowego komputera, decyduje, jak „wejść” w zakręt.

– Ja jestem tylko od kręcenia – śmieje się Marcin. – Ale mam pełne zaufanie do Michała. Wiem, że jest odpowiedzialny i nigdy niepotrzebnie nie szarżuje.

A o wypadek na wyścigu nie jest trudno. Zwłaszcza, kiedy zjeżdża się z góry 100 km/h. Tyle miał na liczniku tandem Oli i Iwony podczas trzykilometrowego zjazdu podczas szwajcarskich mistrzostw…

Nie każde miasto może pochwalić się czwórką mistrzów świata

Nasi mistrzowie podkreślają, że jazda tandemem nie jest prosta dla rowerzysty, który chciałby od razu startować w zawodach.

– To nie jest tak, że dwie osoby biorą taki miejski tandem, jakie są w Lublinie i od razu się ścigają – mówią. – Kierowanie, a zwłaszcza zachowanie równowagi na tandemie wymaga wielu godzin praktyki.

Tandem jest o wiele szybszy – w porównaniu z „normalnym” rowerem na prostej. Nie ma jednak z nim szans na podjazdach.

Kolarski Klub Tandemowy Hetman należy do najprężniej działających w Polsce. Obecnie trenuje w nim 40 kolarzy. Od początku istnienia przewinęło się przez niego ponad 130 osób.

Mistrzowie świata z Lublina biorą udział w ok. 50 zawodach w ciągu roku. Nie mają sponsorów. Większość pieniędzy przekazuje Ministerstwo Sportu i Turystyki. Swoją pomoc okazała również radiowa Trójka i red. Michał Olszański. To jednak kropla w morzu potrzeb.

– Bylibyśmy wdzięczni, gdyby znalazł się ktoś, kto by bezpłatnie – w zamian za reklamę – wsparł nas transportowo – mówi Andrzej Góźdź. – Nie ukrywam, że przydałby się nam 9-osobowy bus, który woziłby zawodników na wyścigi. W końcu nie każde miasto może pochwalić się czwórką mistrzów świata…


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama