Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Co jakiś czas rodzą się dzieci, które mają w głowie konie. Tak było z nią

– Nie uczę jeździć tylko szkolę konie. Z nimi się lepiej dogaduję niż z ludźmi – przyznaje z uśmiechem Anna Łukasik i pochylona w siodle klepie swoją klacz po szyi. Lublinianka od kilku dni jest ponowną mistrzynią Polski seniorów w ujeżdżeniu.
Co jakiś czas rodzą się dzieci, które mają w głowie konie. Tak było z nią
Anna i Ganda (fot. AS)

- To nie jest hobby ani zajęcie, to jest całe życie. Treningi pochłaniają tyle czasu, że nie wystarcza go na nic innego - mówi drobna blondynka, której dzień zaczyna się koło południa i kończy bardzo późnym wieczorem. W tym czasie trenuje kilka koni, jeżdżąc do kilku stajni.

- One mnie mają przez godzinę-dwie, ja mam ich kilka w ciągu dnia. Bez względu na pogodę, mój humor, ich humor. Oczywiście, jeśli czuję, że kiepsko się danego dnia ze zwierzęciem pracuje, to mu odpuszczam, wymyślam inne zajęcia. Teraz jestem jednoosobową firmą, która mnie zatrudnia. Trenerem, zawodnikiem i właścicielem konia w jednym. Dlatego sama ze sobą ustalam, że muszę się wyspać i w stajni jestem na 13.

Takt, rozluźnienie, kontakt, impuls

Anna Łukasik uważa, że co jakiś czas rodzą się dzieci, które mają w głowie konie. Tak było z nią - Anną Katarzyną - i urodzoną minutę później Katarzyną Anną.

Mama lekarz, ojciec pracuje na politechnice. Żadnych weterynarzy w rodzinie, żadne wakacje u babci nie były przełomowe ani oglądany film, ani telewizyjny program. Od zawsze było zainteresowanie końmi. Tak po prostu.

Fakt, niedaleko domu, w którym mieszkały siostry była stadnina. I ciągłe namawianie rodziców, że chcą jeździć. Zaczęły jako 6-latki, na kucykach.

- Nic innego się nie liczyło. Rodzice narzekali, bo nauka była ważniejsza niż konie. Teraz już są zadowoleni - uśmiecha się właścicielka Gandy. Ganda odwraca głowę, gdy pani Ania podchodzi do drzwi boksu by ją wyprowadzić.

Najpierw założenie uzdy, później czyszczenie kopyt i zakładanie owijek na nogi, by Ganda nie pokaleczyła się przypadkiem podkowami. I krótka sesja zdjęciowa.

Dobro konia jest wartością nadrzędną

Ganda, której oficjalne imię brzmi Stella Pack Ganda, bo takie są sponsorskie ustalenia, jest drugą klaczą pani Ani. Żartujemy, że klacz jest modelową feministką, zrobiła świetną sportową karierę ale dopiero po odchowaniu małych.

- Konia można przed kupnem zobaczyć raz, drugi. Podjąć decyzję, że coś z niego będzie, można po pół roku albo później. Do ujeżdżenia przygotowuje się konia, gdy ma 3-4 lata. Ona miała 6 lat i była przeznaczona do rodzenia źrebaków. Nie wiem, co w niej zobaczyłam. Zwłaszcza, że nie jest idealnie zbudowana. Jakaś chemia. Urodziła się i miała młode u Katarzyny Milczarek, która też startuje w zawodach. Wcześniej miałam Harmonię, moją pierwszą klacz. Półtora roku oswajałam się z decyzją, że Harmonię sprzedam. Sprzedałam. Później postanowiłam, że robię sobie przerwę i odpocznę od koni - wspomina Łukasik.

Pytana, jak długa była ta przerwa uśmiecha się i mówi: dwa miesiące.

Postępowanie z koniem nie może zaburzać jego dobrostanu

- To Katarzyna Milczarek powiedziała: Ty? Bez koni? Nie wytrzymasz. Mam dla Ciebie konia. To była Ganda. Teraz klacz ma 12 lat - opowiada zawodniczka, która startuje w barwach Lubelskiego Klubu Jeździeckiego. W zeszły weekend w Sowiej Woli koło Warszawy brała udział w Mistrzostwach Polski Seniorów i Młodych Jeźdźców w Ujeżdżeniu. I w rywalizacji seniorów zajęła pierwsze miejsce.

- Może rzeczywiście to człowieka się trenuje nie konie - zastanawia się pani Anna i opowiada, że codzienne treningi tak uzależniają, że brak bardzo się odczuwa.

Obie siostry weszły w ten rytm już dawno temu. - Byłyśmy trochę wyobcowane w szkole, bo rówieśnicy mieli rozrywki, a my treningi i zajęcie przy koniach. Oni jeździli na wycieczki klasowe, my na zawody. No i oczywiście mówili, że pachniemy stajnią - wspomina mistrzyni Polski. I magister biotechnologii.

Poszła na biotechnologię, bo uważała, że to ciekawe studia i będzie po nich łatwo o pracę. Po drugim roku był kryzys: po co mi te trudne studia, są konie - myślała. Ale bliscy wytłumaczyli, że jak zaczęła, to niech skończy. I tak się stało. Konie są nadal. Siostra, Katarzyna Anna wyjechała do Warszawy na prawo. Później studiowała inne kierunki. Wybrała konie. Czasami się spotykają na zawodach. Kiedy Anna Katarzyna wyjeżdża na dłużej, Ganda jedzie do Katarzyny Anny do Warszawy.

Konie i zawodnicy musza być prawidłowo wytrenowani

Mistrzostwo z zeszłego weekendu to obrona tytułu sprzed roku. Zawodniczka pytana, jaką nagrodę dostaje klacz po bliskim ideałowi przejechaniu programu śmieje się, że nagrodą dla konia jest brak kary.

Ganda taktownie nie komentuje. Pewnie zna ten żart. Nawet ucho jej nie drgnie. I pozwala się pocałować w chrapy.

Zdjęcia zrobione były w stajni Gros przy ul. Skowronkowej w Lublinie

Ujeżdżenie

To olimpijska konkurencja jeździectwa. Jeździec i koń wykonują serię określonych figur na czworokątnej arenie. Celem ujeżdżenia jest uczynienie z konia zadowolonego sportowca poprzez harmonijne wyszkolenie. W jego rezultacie koń powinien stać się spokojny, rozluźniony, wszechstronnie wygimnastykowany, a jednocześnie ufny, uważny, doskonale rozumiejący się ze swoim jeźdźcem. Wykonywać wszelkie ćwiczenia chętnie i bez wahania, dzięki impulsowi, właściwemu wygimnastykowaniu (giętkości stawów). Powinien reagować na wszelkie pomoce jeźdźca spokojnie, precyzyjnie, bez wahania i oporu, okazując w ten sposób osiągniętą równowagę fizyczną i psychiczną.

Cytowane „Cel i zasady” oraz śródtytuły w tekście pochodzą z przepisów dyscypliny ujeżdżenia na zawody krajowe i międzynarodowe Polskiego Związku Jeździeckiego


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama