Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Do szkoły boso i z ochotą. O początkach szkolnictwa

O trudnych początkach szkolnictwa w Puławach opowiada Robert Och, historyk.
Do szkoły boso i z ochotą. O początkach szkolnictwa
Uczennice i grono pedagogiczne gimnazjum J. Hollakowej (Fot. z archiwum Mikołaja Spóza)

Laptopy, smartfony, prawa ucznia – inna epoka. Kto dziś w ogóle wspomina szkołę, w której nauka pisania odbywała się ołówkiem, albo rysikiem na tabliczce, a nauczyciel bił „po łapach” linijką i jeśli się o tym rodzice dowiedzieli, to jeszcze dołożyli od siebie. A przecież pęd do wiedzy był ogromny, a autorytet nauczyciela niezaprzeczalny. Wiedzę zdobywano z wielkim trudem, gdyż wysłanie dziecka do szkoły wymagało od rodziny wielu wyrzeczeń. A i sam uczeń choć miał nie raz do pokonania kilometry, musiał zdawać sobie sprawę, że ukończenie szkoły pozwoli mu na lepsze życie.

Szkoły elementarne

Tradycje puławskiej szkoły sięgają początków 19 wieku, a może nawet są wcześniejsze. Czartoryscy na dwór sprowadzali wielu rzemieślników, artystów z zagranicy, ale przecież i oni wiedzieli, że dostęp do nauki cywilizował naród.

Już na początku XIX wieku we Włostowicach funkcjonowały dwie szkoły elementarne – dla chłopców i dziewcząt. Czartoryska założyła też Instytut dla Nauczycieli i Organistów.

Wkrótce Izabela wybudowała nową szkołę częściowo z kamienia, częściowo z cegły. Była w niej duża izba i mieszkanie dla Amborskiego. Na jego utrzymanie księżna przeznaczyła 16 mórg ziemi ornej, 1 morgę łąki, 2 ogrody i 6 sążni drewna opałowego. Z tego musiał utrzymać rodzinę. Na pewno w szkolnym podwórku były stodoły i chlewiki, i nic nie wyglądało tak, jak nam się dziś wydaje.

Księstwo zachęcali, żeby fornale posyłali swoje dzieci na naukę. Nawet dla najlepszych fundowali nagrody i mogli oni kontynuować kształcenie w Instytucie dla Nauczycieli i Organistów.

Po Powstaniu Listopadowym, kiedy Czartoryscy musieli opuścić Puławy, szkółka dla dziewcząt i ta druga w której chłopcy uczyli się rzemiosła zostały połączone z tą elementarną w której uczył nauczyciel Amborski.

Boso po wiedzę

– W tym budynku zbudowanym przez księżnę szkoła funkcjonowała jeszcze po wyzwoleniu – dodaje Robert Och, historyk. – Najczęściej piechotą przychodziły dzieci z Włostowic, Parchatki, a nawet Puław. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni większość uczniów chodziła na bosaka, po prostu rodziców nie stać było na buty dla nich. Ale przecież do szkoły szli z wielką ochotą – wtedy nie było obowiązku szkolnego. W lecie dzieci były siłą roboczą w gospodarstwie – musiały pomagać w polu, paść bydło albo gęsi, brać udział w wykopkach, siłą rzeczy opuszczały lekcje.

Z czasem jednak uczniów przybywało i z konieczności trzeba było wynajmować pomieszczenia w prywatnych domach. Na ścianie klasy wisiała tablica. Nad nią portrety Piłsudskiego, Mościckiego i Rydza-Śmigłego, po wojnie innych wodzów – Bieruta, Rokossowskiego, często Stalina.

W zimie zawsze był problem z ogrzewaniem, uczniowie siedzieli w ubraniach. W wiejskich szkołach nie było wody, nie było wygódki, szatni, okien nie otwierano bo mróz. Czasem paliła się lampa naftowa. Na lekcje wzywał dzwonkiem woźny. Dziś są dzwonki elektryczne.

– Nieliczni mogli dzieciom kupić książki – dodaje Robert Och. – Często dzieci uczyły się wspólnie z jednej. Ale tak przed wojną jak po wojnie szkoły dokarmiały uczniów. Przed wojną był to kubek mleka, po wojnie dzieci także obowiązkowo łykały tran. Kondycja uczniów była marna – wygłodzeni, chorowici, słabi.

A przecież z tych szkół wyszło pokolenie, które po zniszczeniach wojennych odbudowywało kraj. Szli do liceów, na studia. To świadczy o poziomie nauczania i pędzie do wiedzy. To również świadczy o zaangażowaniu nauczycieli, którzy często marnie opłacani, nigdy nie opuszczali się w pracy.

 

Po rosyjsku i po polsku

W 1902 roku profesor Instytutu Rolniczo-Leśnego Piotr Szejmin, założył prywatną szkołę męską, która w 1906 roku uzyskała status gimnazjum 8. klasowego, prywatnego. Wykładowcami w większości byli Rosjanie chociaż – trzeba to przyznać, nie rusyfikowali. To byli ludzie na poziomie, profesorowie instytutu, wykształceni. Obok takich przedmiotów jak matematyka, geometria, fizyka, chemia, geografia wykładano literaturę rosyjską, obowiązkowe trzy języki – francuski, niemiecki i łacina, ale polskiego nie było. Szkoła wydała własny informator – po rosyjsku.

– Na początku XX wieku w Puławach już były trzy szkoły średnie – wyjaśnia Robert Och, historyk. – W 1901 roku powstało 4-klasowe gimnazjum żeńskie do którego uczęszczało 65 uczennic, również Polek. Założyła tę placówkę Stefania Gierasimowicz. Później przekształcono ją w pełne gimnazjum. Do szkoły Szejmina w 1913 roku uczęszczało już 307 uczniów. W 1906 roku, powstała szkoła Jadwigi Hollakowej. Dostała nawet pozwolenie od władz rosyjskich na uruchomienie szkoły dla dziewcząt z językiem wykładowym polskim.

Dla dziewcząt

– W 1920 roku, a więc już po odzyskaniu Niepodległości, gimnazjum Jadwigi Hollakowej otrzymuje status Gimnazjum Państwowego – dodaje historyk. – Szkoła zmienia wielokrotnie nazwę i jej ostatnia to Gimnazjum Żeńskie Jadwigi Hollakowej w Puławach. Wprawdzie placówka ma status państwowej, jednak cały czas boryka się z trudnościami finansowymi i lokalowymi. Nauczyciele często nie dostawali pensji lub też zarabiali bardzo mało. Wielu pedagogów uczyło gdzie indziej, także w Instytucie. Mimo bardzo wysokiego czesnego – miesięcznie 50 złotych, wciąż były problemy finansowe. Dla wielu ta szkoła była niedostępna mimo dużych zniżek dla ubogich. Pod względem edukacyjnym szkoła funkcjonuje bardzo dobrze, jest uważana za placówkę na wysokim poziomie, ma świetne grono pedagogiczne.

W szkole prowadzona była rozległa działalność poza obowiązkową edukacją. Organizowano wydarzenia kulturalne, aktywne były kółka zainteresowań, koło historyczne i literackie, drużyna harcerska. Prowadzono koedukacyjne zajęcia pozalekcyjne, organizowano wycieczki, ale także imprezy z których dochód przeznaczano na wpisowe dla niezamożnych.

– Były też zajęcia o charakterze patriotycznym – wyjaśnia Robert Och. – W 1916 roku zorganizowano akademię z okazji 3-Maja z udziałem żołnierzy z Legionów i POW. Zaprezentowano żywe obrazy „Polska w kajdanach” i „Polska wolna”. Były to pierwsze, oficjalne uroczystości patriotyczne upamiętniające to wydarzenie.

 

Szkolna bieda

Formalnie szkoła funkcjonuje do 1933 roku. Wpływ na jej los ma ustawa z roku 1928. Po wprowadzeniu jej w życie podjęto decyzję o likwidacji szkoły. Najpierw wstrzymano nabór, młodzież poprzenosiła się do „Czartoryskiego” i w ten sposób powstawało tam gimnazjum koedukacyjne. Ostatnia klasa przeniosła się w roku szkolnym 1933/1934.

Można powiedzieć, że gimnazjum Hollakowej było jakąś placówką modelową dla tamtego okresu. Była to szkoła o bardzo wysokim poziomie z nauczycielami o rozległej wiedzy i z dużym doświadczeniem pedagogicznym. Szkoła działała także na rzecz puławskiej społeczności. Jednak dla wielu chętnych nie była dostępna z powodu czesnego, a sama miała duże kłopoty finansowe prowadzące ostatecznie do zamknięcia placówki. Taka szkolna bieda była właściwa dla wielu placówek międzywojnia.

Wkrótce przyszła wojna i tam, gdzie Niemcy nie pozwalali na naukę, organizowano tajne komplety. Jadwiga Hollakowa podobnie jak wielu uchodźców wyruszyła na wschód.

– Był grudzień 1939 roku, ostra zima, Hollakowa z wnuczką zatrzymały się w Kowlu – opowiada historyk. – Niestety, nie miały pieniędzy, żeby opłacić porządną kwaterę. Dostały jakiś kąt na strychu. Hollakowa tam umiera – jak się powszechnie uważa – z głodu i z zimna.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama