Osoba Marszałka Józefa Piłsudskiego oceniana była niejednoznacznie tak w czasach mu współczesnych jak i teraz. Jednak z pewnością miał i ma do dziś więcej zwolenników, a pamięć o nim wciąż jest żywa.
Na kult Marszałka niewątpliwie miało wpływ wychowanie w domach, gdzie szanowano i podtrzymywano polską tradycję, język, historię i podczas zaborów karmiono się nadzieją, że przyjdzie dzień w którym kraj będzie wolny. Nadzieję tę ziścił właśnie Piłsudski, a tu w Puławach szczególnie pamiętano o tym, że stąd wyszły w 1920 roku rozkazy do walczących nad Wisłą żołnierzy. Marszałek ze sztabem był właśnie w Puławach. I miasto postanowiło utrwalić pamięć o tym wydarzeniu.
Posadzono dąb
– W 1928 roku młodzież szkolna z Puław postanowiła uczcić 10 lecie odzyskania niepodległości – opowiada Robert Och, historyk. – Uznano, że najlepiej będzie posadzić drzewko pamięci i umieścić przed nim tablicę. I tak się stało.
Wybrano miejsce na puławskim skwerze i w 10 rocznicę odzyskania niepodległości posadzono dąb, a przed nim posadowiono tablicę informującą, że młodzież szkolna w ten sposób czci rocznicę niepodległości.
Szybko to miejsce staje się punktem spotkań, tu mieszkańcy i turyści robili sobie zdjęcia etc.
– Tablica i dąb przetrwały okupację – dodaje historyk. – Może dlatego, że trochę urosły tam krzaki, ale generalnie Niemców to w ogóle nie interesowało. Natomiast władza ludowa zareagowała zupełnie inaczej. W 1948 roku władze partyjne zdecydowały, że taka tablica nie może stać w centrum miasta i ma zostać rozmontowana i zniszczona. Zadanie to zlecono 2 robotnikom. Trzeba trafu, że w tym czasie przechodził przez skwer Stefan Sułek. Zaczął z nimi rozmawiać, i razem doszli do wniosku, że tablicę należy ukryć, a nie zniszczyć.
Naprzeciwko skwerku swoją siedzibę miał UB. Stefan Sułek stanął na czatach – obserwował budynek, czy ktoś się nie za-interesował tym co robią. W tym czasie robotnicy kilka metrów od dębu zakopali tablicę i zameldowali w urzędzie, że zadanie zostało wykonane.
W 1980 roku, kiedy kraj objęła fala wolnościowa, zaczęto się zastanawiać, co się z tablicą stało. Ponieważ zachowała się fotografia ustalono, że jeśli się nie uda odnaleźć oryginalnej to zrobi się replikę. Ale nadszedł stan wojenny i znów pomysł za-rzucono.
Fałszowanie historii
– 3 maja 1986 roku Puławskie Koło ZBOWiD urządziło sobie uroczystość w pobliżu dębu, na którym z pompą umieścili mosiężną tabliczkę – mówi Robert Och. – Na tabliczce był napis: „Ten dąb został posadzony 11 listopada 1928 roku jako pamiątka historyczna i pomnik przyrody. Jest pod opieką społeczeństwa puławskiego. Tablicę ufundowali kombatanci Koła ZBOWiD. Puławy 3 Maja 1986 roku. Nadajemy ci imię Kombatant”.
Ani słowem nie wspomniano, kto i dlaczego drzewo posadził.
– To jawne fałszowanie historii rozsierdziło członków Towarzystwa Przyjaciół Puław, którzy na jednym z posiedzeń podjęli uchwałę, że należy odtworzyć tablice na podstawie zachowanej fotografii i umieścić ją na dawnym miejscu w 70 rocznicę od-zyskania niepodległości – dodaje historyk. – Chyba, że uda się znaleźć tamtą oryginalną.
Niestety nikt z członków towarzystwa nie znał Stefana Sułka. Ale rok później do zarządu towarzystwa zgłasza się Aleksander Bochenkiewicz, kolekcjoner, który mówi że zna osobę która wie, co się stało. Osobą tą był Sułek, który jeszcze to pamiętał i opowiedział gdzie można szukać.
W 1988 roku zaczyna się próba odszukania tablicy. W okolicy dębu Zdzisław Filipek, Ryszard Towalski i Stanisław Zadura ze szpikulcem nakłuwają murawę. Najpierw udaje im się namierzyć fundament przed dębem, po jakimś czasie nakłuli tablicę. Na 5 lipca 1988 wyznaczono datę wydobycia.
– Obecni przy tym byli profesor Michał Strzemski, Zygmunt Nowakowski, Alicja Bobrowska, Stanisław Zadura – wylicza historyk. – W ich obecności odkopano tablicę i zdecydowano kiedy odbędzie się uroczyste odsłonięcie. Próbowano ustalić nazwiska tych robotników, którzy nie zważając na niebezpieczeństwo schowali tablicę, ale udało się ustalić tylko jedno nazwisko – Nieleszczuk.
Uroczystość miała miejsce 11 listopada 1988 roku. Płyta była przykryta płótnem z herbem Puław i napisem „Młodzieży Towarzystwo Przyjaciół Puław 11 listopada 1928–88”. Została umieszczona na dawnym cokole i w tym samym miejscu. Umieszczono też niewielka tabliczkę „Młodzieży i miastu odnalezioną tablicę przekazuje Towarzystwo Przyjaciół Puław 11 list 1988 roku”. Tamta tabliczka „zbowidowska” gdzieś znikła.

Gdzie jest tablica
W 1930 roku na ścianie pałacu Czartoryskich umieszczono tablicę na pamiątkę pobytu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Puławach. To spod niej młodzież brała ziemię do urny, którą puławska delegacja zawiozła na kopiec Piłsudskiego. Tablica wisiała na ścianie pałacu do 1940 roku. W czasie okupacji Niemcy nie interesowali się nią, do momentu, kiedy do Puław przyjechał Hans Frank. On ją zauważył i nakazał jej demontaż.
Pracownicy ją zdemontowali i postanowili ukryć pod schodami biblioteki. Ale w 1944 roku miał być przeprowadzony remont więc w tajemnicy przeniesiono ją w inne miejsce – do pałacu Marynki. Tam leżała do 1960 roku, czyli do momentu kiedy miał tu zostać Instytut Pszczelarstwa. Znów pracownicy decydują się na przeniesienie tablicy w inne miejsce.
– Jej wywiezienia podjął się Leonard Włodarkiewicz – opowiada Robert Och. – Przyjechał wozem konnym, załadował tablicę, przykrył i gdzieś ukrył. Do dziś nie została znaleziona mimo usilnych poszukiwań. Szczególnie zaangażowany w jej poszukiwanie był Mikołaj Spóz. Włodarkiewicz obiecał mu zdradzić tajemnicę, gdzie ją schował. Niestety – zanim to się stało – umarł. Mikołaj Spóz szukał wśród jego rodziny, bliskich, na jego posesji, ale tablicy nie znaleziono. Zachowała się jedynie fotografia kamiennej ramy w formie wężyka generalskiego, jaką była otoczona tablica. Ta rama przetrwała we fragmentach.
W 1990 roku zawiązał się komitet wykonania repliki, była rozprowadzania specjalna cegiełka. I 12 sierpnia 1990 roku w rocznicę pobytu Piłsudskiego w Puławach, odsłonięto tę nową na ścianie pałacu.

Wrócił orzeł
W 1928 roku nie tylko młodzież uczciła X lecie lecz także społeczeństwo. W pobliżu kościoła pw. św. Józefa pojawił się pomnik upamiętniający X lecie odzyskania niepodległości w kształcie kolumny zwieńczonej orłem zrywającym kajdany.
– Ciekawa była historia tego pomnika – wyjaśnia Robert Och. – Przez wiele lat nikt się nie zastanawiał skąd się wziął. Aż Mikołaj Spóz analizując to, co opowiadał mu ojciec odkrył, że jeszcze w 1809 roku, za Izabeli Czartoryskiej stał on przed pałacem Marynki na pamiątkę zwycięskiej kampanii ks. Józefa Poniatowskiego. Wzniesiono tę kolumnę na której był orzeł zrywający kajdany. Nadeszło Powstanie Listopadowe, kolumna została zniszczona, orzeł się zawieruszył. Przyszła niepodległość, ale orzeł nie wrócił na swoje dawne miejsce przed pałacem, a na kawałku kolumny został ustawiony przy kościele we Włostowicach. Obok była płyta upamiętniająca tych, co zginęli walcząc z nawałą bolszewicką i druga – w X rocznicę odzyskania niepodległości. To przetrwało okupację i nawet jeszcze pierwsze lata po wojnie.
Na początku lat pięćdziesiątych orzeł zniknął, a obydwie płyty zostały pogruchotane.
Jeden z pracowników Instytutu – Baranowski Stanisław znał historię orła. Powiedział, że jest ukryty w szopie straży pożarnej. Wrzucono go do bajora za browarem on wydobył i przywiózł go do szopy.
Orzeł został postawiony przed remizą. Bez korony nie wzbudzał podejrzeń i mało kto znał jego pochodzenie. W latach 80. zawiązał się społeczny Komitet Odbudowy we Włostowicach i wykonano repliki 2 rozbitych tablic, jeden zachowany fragment został wmurowany w cokół. Na cokole znów stanął orzeł. Przed tym pomnikiem odbywają się uroczystości.


















Komentarze