On w 2014 roku zarobił ponad 100 mln złotych, ona blisko 21. Sportowcy z województwa lubelskiego o takich zarobkach mogą jedynie pomarzyć, ale wielu z nich i tak zarabia znacznie powyżej średniej krajowej.
Młociarz na czele
Najlepiej zarabiającym sportowcem w naszym regionie jest obecnie młociarz Agrosu Zamość Paweł Fajdek. To niezwykłe, bo lekkoatleci zarabiają zazwyczaj znacznie mniejsze pieniądze niż piłkarze, koszykarze czy nawet siatkarze. Tak się jednak składa, że po odejściu pływaka Konrada Czerniaka z Wisły Puławy, Fajdek to jedyny sportowiec w województwie lubelskim, reprezentujący absolutnie topowy poziom.
Jego zarobki to nie jest jednak oczywista sprawa. Mogą imponować, ale tylko pod warunkiem, że mówimy o roku 2013 lub 2015, kiedy wygrywał mistrzostwa świata. Premia za taki sukces od międzynarodowej federacji lekkoatletycznej wynosi 60 tys. dolarów. Do tego dochodzi także jednorazowa nagroda od ministra sportu w wysokości 27,6 tys. zł oraz stypendia (najwyższe to blisko 7 tys. zł miesięcznie). W poprzednich sezonach, w których tak wielkich sukcesów nie osiągał, Fajdek musiał zadowolić się kwotą rzędu kilku tysięcy złotych.
Piłkarze mają lepiej
- Trochę boli, jak się patrzy na zarobki piłkarzy, ale takie mamy czasy i sport. Na szczęście po mistrzostwach świata w Moskwie grupa Orlen została moim sponsorem, dlatego nie narzekam. Mam za co żyć. Inaczej byłoby ciężko - przyznaje zawodnik Agrosu.
Zarobki w polskiej ekstraklasie piłkarskiej, która nie zalicza się do europejskiej czołówki i próżno szukać w niej mistrzów świata, sięgają nawet kilkuset tysięcy euro za sezon. Ale nasz jedynak na tym poziomie rozgrywek, Górnik Łęczna, nie płaci takich pieniędzy. Piłkarze mogą zapomnieć o 40 tys. zł, czyli kwocie, jaka jeszcze kilka lat temu regularnie co miesiąc wpływała na konto Prejuce’a Nakoulmy. Dziś najlepsi zarabiają połowę tego, ale Górnik z budżetem sięgającym 12 mln złotych i tak jest zdecydowanie najbogatszym klubem w regionie.
40 sekcji
Pozostałe miejsca na podium należą do szczypiornistek MKS Selgros Lublin i szczypiornistów Azotów Puławy. Zarówno mistrzynie Polski, jak i brązowi medaliści mają do dyspozycji kwotę ok. 4 mln złotych. Na podobnym poziomie kształtuje się też budżet AZS UMCS Lublin. W akademickim klubie pieniądze są jednak wydawane nie na jedną dyscyplinę sportową, ale na blisko 40 sekcji uniwersyteckich i 11 zespołów ligowych.
- Zdecydowanie najwięcej kosztuje nas transport, zakwaterowanie i wyżywienie zawodników podczas wyjazdowych meczów. Weźmy pod uwagę, że zdarza się, iż podczas jednego weekendu nasze zespoły jadą np. do Gdańska, Olsztyna, Łodzi i Przemyśla. To generuje koszty. Dopiero na czwartym miejscu na liście wydatków są wynagrodzenia dla trenerów i zawodników - zdradza Dariusz Gaweł, prezes AZS UMCS Lublin.
Rekordowa premia
Blisko połowa z kwoty 4 milionów złotych to budżet Pszczółek, czyli ekstraklasowego zespołu koszykarek, największej chluby AZS UMCS. Podopieczne Krzysztofa Szewczyka wymieniane są w gronie kandydatek do medali, choć w skali całej ligi środki, którymi dysponują plasują je dopiero pod koniec pierwszej ósemki. Przeciętna pensja zawodniczki pierwszego zespołu to 5 tys. złotych, ale najlepsze koszykarki dostają nieco więcej. Zawodnicy i zawodniczki z pozostałych sekcji mogą liczyć jedynie na stypendia, sięgające kilkuset złotych.
Nieźle zarabiają siatkarki plażowe. Kinga Kołosińska i Monika Brzostek za swój największy sukces, trzecie miejsce w turnieju Grand Slam w Olszynie, zainkasowały 32 tys. dolarów. Tak dobrze płatnych turniejów w sezonie jest jednak tylko pięć, a należy pamiętać, że lublinianki dotychczas nie kończyły zawodów tak wysoko. Gdyby nie wsparcie od sponsorów oraz stypendia z Polskiego Związku Piłki Siatkowej i miasta Lublin, ciężko byłoby im związać koniec z końcem.
Ekwiwalent reklamowy
Budżet koszykarzy Startu TBV Lublin tak jak w poprzednim sezonie oscyluje w granicach 2 mln złotych. I to mimo, że klub stracił sponsora strategicznego, firmę Wikana. - Odejście Wikany to dla nas duża strata, ale nie mamy z tego powodu problemów finansowych. Zamiast jednego dużego mamy kilku mniejszych sponsorów, którzy są w stanie zapewnić nam płynność finansową. Odkąd znaleźliśmy się w Tauron Basket Lidze staramy się cały czas pozyskiwać nowych partnerów. Nasz potencjał marketingowy stale rośnie. W ubiegłym sezonie wypracowaliśmy ekwiwalent reklamowy na poziome 23,5 mln złotych, co dało dziesiąty wynik w lidze. Obecnie w dużym stopniu wyprowadziliśmy finansowanie zespołu na zewnątrz, bo bardzo wiele usług od logistyki, przez ochronę aż po druk wykonują firmy, z którymi współpracujemy - wylicza prezes Arkadiusz Pelczar.
Start, jako jedyna sportowa spółka miejska, wypracował w minionym roku zysk. - Od lat kierujemy się zasadą, że nie wydajemy więcej, niż zarabiamy. Jeśli nas na kogoś nie stać, nie podpisujemy umowy. Obracamy się w naszych realiach finansowych, nie zadłużając klubu. Kasa musi się zgadzać. To szalenie istotne - przekonuje Pelczar.
85 procent
O takiej stabilności finansowej mogą pomarzyć żużlowcy Motoru Lublin, którzy z powodu zaległości w wynagrodzeniach dla zawodników, znaleźli się nad przepaścią. Jeżeli długi nie zostaną spłacone do końca listopada, klub nie otrzyma licencji na przyszły sezon. - W tym sezonie mieliśmy do dyspozycji ok. 800 tys. złotych. To pieniądze od miasta, sponsorów i wpływy z biletów. Nasz budżet jest zdecydowanie niższy niż w innych dyscyplinach sportowych wspieranych przez miasto. Dla mnie to przykre, że mimo dużego zainteresowania kibiców, ten żużel zawsze jest gdzieś na końcu - mówi Andrzej Zając, prezes klubu.
Zdecydowana większość środków, którymi dysponuje Motor, wydawana jest na wynagrodzenia dla zawodników. - To blisko 85 procent, ale za to nic nie wydajemy na działaczy. Cały zarząd i wszystkie osoby, które nam pomagają, pracują na zasadzie wolontariatu - zapewnia prezes.
Sprzęt i mechanicy
W minionym sezonie najlepiej zarabiającym żużlowcem lubelskiego klubu był Czech Ales Dryml, który za osiem meczów zarobił blisko 100 tys. złotych. - Trzeba jednak pamiętać, że żużel to bardzo drogi sport. Zawodnicy z własnych środków muszą zapewnić sobie transport, opłacić mechaników i zapewnić sprzęt. Przygotowanie motocykla, na którym można walczyć o punkty to prawie 40 tysięcy złotych - dodaje Zając. - Samo uszycie kevlara to wydatek 4 tys. Za takie pieniądze można nabyć stroje dla całej drużyny piłkarskiej czy koszykarskiej.
Szósty poziom
Ale piłka nożna, ze względu na dużą popularność i konieczność utrzymania szerokiego składu, generuje spore koszty także w niższych ligach. Trzecioligowy Motor, mogący liczyć na wsparcie miasta i firmy Ursus, to najbogatszy klub na tym poziomie rozgrywek, z przychodami przekraczającymi milion złotych. Żeby spokojnie związać koniec z końcem w klasie okręgowej (szósty poziom rozgrywek) trzeba mieć do dyspozycji ok. sto tysięcy złotych. - W naszym przypadku to ok. 120 tys. zł. 67 tys. to wsparcie od gminy, 6 tys. fundusze soleckie, a resztę dokładają prywatni sponsorzy - wyjaśnia Robert Dudek, prezes Gromu Różaniec, występującego na co dzień w zamojskiej klasie okręgowej. - Bez nich nie byłoby szans, żeby grać na takim poziomie i nie narobić długów. I to mimo że w kadrze naszego zespołu jest aż dziewięciu wychowanków.
Floyd Mayweather Jr
bokser, USA
105 000 000 $
Cristiano Ronaldo
piłkarz, Portugalia
80 000 000 $
LeBron James
koszykarz, USA
72 300 000 $
Lionel Messi
piłkarz, Argentyna
64 700 000 $
Kobe Bryant
koszykarz, USA
61 500 000 $
Tiger Woods
golfista, USA
61 200 000 $
Roger Federrer
tenisista, Szwajcaria
56 200 000 $
Phil Mickelson
golfista, USA
53 200 000 $
Rafael Nadal
tenisista, Hiszpania
44 500 000 $
Matt Ryan
futbolista, USA
43 800 000 $
Dane według Forbes














Komentarze