- Można kupić chleb w sklepie i najeść się. Ale można zjeść chleb domowej roboty, który nie tylko zaspokoi głód, ale i inne zmysły. Tak samo jest z piwem rzemieślniczym - mówi do kamery uśmiechnięta brunetka trzymając w ręku kieliszek degustacyjny z pomarańczowym płynem. Razem z nią jest kilkanaście innych osób, które opowiadają o swojej pasji przed kamerą.
Jedni porównują każde spróbowane piwo do kolejnej książki, która ma nową fabułę, intrygę i zakończenie. Inni podkreślają ogromną różnicę piw z wielkich koncernów a tych z małych, kilkuosobowych browarów. Jeszcze inni opowiadają o tym, że piwo można z powodzeniem warzyć w domu. Tak powstaje film promujący Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych (28-29 listopada w Targach Lublin). Dzisiaj takie imprezy wyrastają w kolejnych miastach jak grzyby po deszczu.
Powstają kolejne browary (mamy ich ponad 100), a ilość samych piw może przyprawić o zawrót głowy: w ubiegłym roku na rynek weszło 500 nowości, w tym roku ta liczba może przekroczyć... 1000. Słowo rewolucja jest jak najbardziej na miejscu.

Skąd to się wzięło?
Najprościej mówiąc: z Ameryki. W Stanach, pod koniec lat osiemdziesiątych rynek był przepełniony jasnym lagerem, czyli piwem dolnej fermentacji, mocno gazowanym, które miało nikły smak i aromat. Niektórzy chcieli czegoś innego i rozwinął się ruch piwowarstwa domowego.
Kropla drąży skałę i tak pojawiły się małe browary. Ludzie szybko zapragnęli lepszych jakościowo wyrobów i piwne szaleństwo ogarnęło kraj. Dzisiaj w USA działa ok. 3 tys. małych browarów. Kiedyś na świecie śmiano się z piw produkowanych w Ameryce. Dzisiaj to właśnie Stany wyznaczają trendy warząc praktycznie każdy możliwy styl piwa.
W Lublinie
Wróćmy do Polski. Pewnie mało osób wie, że Lublin też odegrał swoją ważną rolę w naszej rewolucji. To właśnie tutaj, a dokładnie w browarze Grodzka 15 na Starym Mieście, dwaj piwni entuzjaści: Ziemowit Fałat i Grzegorz Zwierzyna, uwarzyli A’la Grodziskie. Piwo, które swoją historią sięga do XVI wieku i jest jednym z niewielu stylów, które pochodzą z naszego kraju. Dymiony, lekki trunek z aromatem słodu wędzonego przez wiele lat był produkowany w Grodzisku Wielkopolskim. Niedawno wrócił na rynek.
Grodziskie, które na nowo w 2010 roku uwarzyli panowie Fałat i Zwierzyna, okazało się sukcesem. I właśnie ten moment przyczynił się do decyzji o założeniu browaru kontraktowego Pinta o którym można śmiało powiedzieć, że jest filarem piwnej rewolucji w Polsce. To Pinta stworzyła "Atak Chmielu"; piwo, od którego wielu piwnych entuzjastów zaczęło swoją przygodę z craftem. Lawina ruszyła i tak na rynku zaczęły powstawać kolejne browary. Niektórzy kupowali sprzęt i zakładali swoje, inni warzyli kontraktowo, czyli wykorzystywali sprzęt browarów już istniejących i tam warzyli swoje trunki. Pojawiły się style piw, których próżno było szukać do tej pory.

Dobra przyprawa
Ale czym właściwie różni się piwo rzemieślnicze od tego z koncernu? Znów warto sięgnąć do historii, a konkretnie do początku XVIII wieku kiedy piwo było transportowane na statkach z Wielkiej Brytanii do angielskich kolonii w Indiach. Żeby trunek przetrwał daleką drogę morską, piwowarzy mocniej go chmielili, większa była także zawartość alkoholu. W ten sposób powstało India Pale Ale, czyli w skrócie IPA. I tu znowu spora zasługa Amerykanów, którzy później zrobili swoją interpretację stylu. Mocno chmielone piwo z dodatkiem amerykańskich surowców okazało się strzałem w dziesiątkę. Ogromną rolę odegrał chmiel zza oceanu, który nadał piwom wysoką goryczkę, ale i świetne aromaty cytrusów, owoców tropikalnych, sosny czy ziół.
Jeszcze kilka lat temu takiego piwa nie dało się spróbować w naszym kraju. Dzisiaj browary rzemieślnicze w większości warzą swoje piwa właśnie na amerykańskim chmielu w bardzo różnych odmianach. IPA w różnych konfiguracjach zalało nasz rynek. Piwosze pokochali je za wyraźny smak, mocną goryczkę i aromat.
Zyskały także inne style, bo wraz z falą klientów na rynku pojawiły się także polskie stouty, piwa kwaśne, pszeniczne czy wędzone. Dzisiaj polscy piwowarzy używają chmielu m.in. z Ameryki, Nowej Zelandii, Anglii czy Australii, ale pamiętają także o polskich chmielach, np. Sybilla, Marynka, czy Lubelski, znany na świecie jako Lublin. Właśnie te dwa ostatnie chmiele zabrali ze sobą do Japonii panowie z browaru Pinta. Dzięki nim w przyszłym roku będzie gotowy polsko-japoński porter warzony przy użyciu chmieli z Lubelszczyzny.
Duży patrzy na małego
Na rewolucji mogą skorzystać także większe browary. One też zauważyły, że klienci coraz częściej szukają nowych smaków. W ofercie Grupy Żywiec pojawiło się APA, czyli piwo warzone z użyciem amerykańskiego chmielu.
Perła rozwinęła swoją ofertę, tworząc w Zwierzyńcu piwa w stylach, których wcześniej nie oferowała, np. belgijski witbier czy stout. Browar Jagiełło spod Chełma, nie chce używać amerykańskiego chmielu, ale stworzył piwo, które jest zdecydowanie mocniej chmielone.
Gdzie na piwo?
W Lublinie nie ma zbyt wielu pubów gdzie można wypić nowofalowe piwa. Najwięcej znajdziemy w pubie U Fotografa przy ul. Rybnej. Od niedawna piwa rzemieślnicze z beczki kupimy także w Dzikim Wschodzie (ul. Jasna).
W Lublinie działają również trzy browary restauracyjne. Pierwszy, Grodzka 15 otwarto w 2009 roku na Starym Mieście. Cztery lata później przy ul. Bronowickiej zaczął warzyć Browar Lwów.
Najnowszy to Bierhalle (przy ul. Narutowicza) otwarty w wiosną tego roku. Browar restauracyjny warzy swoje piwo w trzech gatunkach.














Komentarze