Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wizyta po kolędzie skończyła się awanturą. "Ksiądz zaczął nas wyzywać od głupich i debili"

Dom, do którego przyszedł, nazwał „domem publicznym”. A swoich parafian – za to, że żyją bez ślubu – wyzwał od debili. Takie słowa miały paść z ust proboszcza parafii w Piaskach podczas niedawnej wizyty duszpasterskiej.
Wizyta po kolędzie skończyła się awanturą. "Ksiądz zaczął nas wyzywać od głupich i debili"

To jak wyglądała wizyta „po kolędzie” proboszcza kościoła w Piaskach (powiat świdnicki) opisała w liście do redakcji nasza czytelniczka. Kobieta mieszka z córką, zięciem i ich kilkuletnim synkiem. Młodzi ludzie nie mają ślubu kościelnego.

„Proboszcz starał się wytłumaczyć młodym istotę sakramentu. Rozumiem, że taka jest jego powinność, a wręcz obowiązek, ale myślę, że siła dyskusji tkwi w argumentach a nie w chamstwie i agresji” – napisała do nas pani Janina*.

– Nie spodziewałam się takiego ataku. Czuję się poniżona – przyznaje kobieta w rozmowie z nami. – Ksiądz zaczął nas wyzywać od głupich i debili, a mój dom, który zbudowali jeszcze moi rodzice, nazwał „domem publicznym”.

Całemu zdarzeniu przysłuchiwało się dziecko. Dostało się nawet kotu. – Polskie stare przysłowie mówi ,,Gość w dom, Bóg w dom”, ale nie tym razem. Proboszczowi przeszkadzał śpiący w legowisku kot. Chciał, żeby wyrzucić go na dwór – opisuje kobieta.

Ksiądz opuścił dom rodziny w pośpiechu. – Nie przyjął ofiary. Nie chciał też pójść z wizytą duszpasterską do domu mojej drugiej córki, która mieszka po sąsiedzku – dodaje pani Janina.
Na tym nie koniec. Parafianom dostało się także podczas niedzielnej mszy. Choć żadne nazwiska z ambony nie padły.

– Proboszcz mówił, że w naszej parafii jest problem z małżeństwami niesakramentalnymi. Stwierdził, że ludzie w domach debili mają, że to „bydło tylko do roboty” – relacjonuje jedna z parafianek. – To było bardzo emocjonalne wystąpienie. Niektórzy obecni w kościele ludzie kręcili głowami, inni się uśmiechali. Na koniec homilii ksiądz za te słowa przeprosił.

Z proboszczem parafii w Piaskach próbowaliśmy skontaktować się przez cały tydzień. Nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na sms-y. W piątek rano pojechaliśmy do Piask. W kancelarii przywitała nas siostra zakonna. Stwierdziła, że prawdopodobnie księża już wyszli „na kolędę”.

Z kolei wikariusz, który wszedł do kancelarii, stwierdził, że rozmowa z proboszczem jest niemożliwa. Ze względu na jego chorobę. – Proboszcz kilka dni temu miał wysoką temperaturę. Zawoziłem go do lekarza. Teraz leży chory w swoim mieszkaniu – stwierdził.

Ks. Krzysztofa Podstawka, rzecznik Archidiecezji Lubelskiej podkreśla, że do tej pory nie było żadnych skarg na proboszcza z Piask (wcześniej pełnił posługę w parafii pw. św. Ojca Pio w Lublinie).

– Nie dochodziły do nas żadnej informacje, które by wskazywały na niestosowne zachowanie księdza wobec parafian – zapewnia ks. Podstawka. I dodaje: – Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Ksiądz nadużył dobrego tonu wobec wiernych.

Od rzecznika lubelskiej kurii ksiądz odebrał telefon. Jak duchowny wytłumaczył swoje zachowanie? – Proboszcz nie odniósł się na mszy bezpośrednio do tej konkretnej sytuacji w domu parafian. Mówił tylko, że jeśli młodzi nie mają pieniędzy na ślub, to odstąpi od wzięcia ofiary – relacjonuje ks. Podstawka. A jak wytłumaczył swoje słowa o „domu publicznym”? – Nic na ten temat nie powiedział – stwierdza rzecznik.

* Imię naszej czytelniczki zmienione na jej prośbę


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama