Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Ministerstwo zmienia zdanie w sprawie PKS Puławy. "Zielone światło, żeby ratować spółkę"

Ministerstwo Skarbu Państwa dało wczoraj związkowcom likwidowanego przedsiębiorstwa miesiąc na znalezienie innego rozwiązania. Pracownicy liczą, że w ratowanie ich miejsc pracy zaangażują się samorządy.
Ministerstwo zmienia zdanie w sprawie PKS Puławy. "Zielone światło, żeby ratować spółkę"
Dworzec autobusowy PKS Puławy (fot. Radosław Szczęch)

Jeszcze w piątek wszystko wskazywało na to, że ogłoszony przez PKS Puławy przetarg zakończy się rozstrzygnięciem. Jedyną ofertę na dzierżawę autobusów i zatrudnienie części pracowników złożyła kierowana przez Radosława i Małgorzatę Piskorskich, firma RAGO.

Prywatny przewoźnik z powiatu lubartowskiego gwarantował zatrudnienie 75 procent załogi upadającego PKS-u. Głównie kierowców. Reszta, czyli pracownicy biurowi oraz mechanicy mieli zostać bez pracy a część z nich nie nabyła jeszcze prawa do emerytury. W ich obronie stanęli związkowcy, którzy wczoraj pojechali do Ministerstwa Skarbu Państwa. Rozmawiali z Henrykiem Baranowskim, podsekretarzem stanu i prosili o zmianę strategii likwidacji PKS-u. Udało im się.

– Otrzymaliśmy od wiceministra zielone światło, żeby ratować spółkę. Chodzi o zgodę na wyłonienie z jej majątku autobusów oraz nieruchomości w Rykach, oddłużenie go za pomocą spieniężenia nieruchomości w Puławach i kontynuowanie świadczenia usług pod szyldem PKS Ryki – mówi Wojciech Giza, który twierdzi, że reprezentuje całą załogę.

Jego zdaniem umowa z RAGO bez zabezpieczenia w postaci przynajmniej dwuletniej gwarancji zatrudnienia dla wszystkich pracowników jest nie do przyjęcia. Przewodniczący związku jest przekonany, że pod skrzydłami resortu skarbu i z pomocą lokalnych samorządów, pracownicy PKS-u będą mieli najlepiej i spokojnie doczekają do emerytury.

Zaskoczony decyzją ministerstwa jest prezes PKS Puławy, Paweł Bińczyk, który także był wczoraj w Warszawie.

– Jeśli przetarg nie dojdzie do skutku, stracimy szansę na zagospodarowanie 75 procent załogi. To będzie tragedia i to nie są żarty – mówi prezes Bińczyk, który nadal czeka na protokół z komisji przetargowej. Po rozmowach w ministerstwie, jego obawy o przyszłość spółki wzrosły.

– Nie dostałem jasnych wytycznych. Muszę skonsultować się z moimi pracownikami, ale już teraz mogę powiedzieć, że jestem poważnie zaniepokojony – dodaje.

Jeśli komisja przetargowa odrzuci ofertę RAGO, szansa na znalezienie innego podmiotu, który zechciałby przejąć kursy i zatrudnić kierowców będzie niewielka. Zarejestrowany w Jeziorzanach (pow. lubartowski) przewoźnik, jako jedyny przystąpił do przetargu. Umowy z kierowcami za trzy miesiące zostaną rozwiązane. Czy w tym czasie uda się sprzedać część nieruchomości w Puławach, przenieść pracowników do Ryk, nikogo nie zwolnić, odzyskać płynność finansową i konkurencyjność? Zdaniem związkowców jest taka możliwość.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama