PKS-u Puławy nikt już nie uratuje. Zadłużone przedsiębiorstwo musi spłacić swoje zobowiązania, oddać Skarbowi Państwa kilkumilionową pomoc finansową i zapłacić zaległe podatki. Większość jego załogi jest już na emeryturach lub znalazła pracę w innych firmach transportowych. Dzisiaj gra toczy się o jedną z jego wydzielonych części – PKS Ryki, który nadal funkcjonuje, jeździ i zatrudnia około 30 osób. Jego załoga liczy na to, że władze Ryk przystąpią do ogłoszonego przetargu, wygrają go, wydzierżawią dworzec, autobusy, zatrudnią kierowców, mechaników, dyspozytorów i nie pozwolą tej firmie zniknąć. Na zatrudnienie w niej liczy także 11 osób z PKS-u Puławy, głównie pracowników administracyjnych i obsługi.
Nad przejęciem przedsiębiorstwa zastanawia się burmistrz Ryk, Jarosław Żaczek. Bierze pod uwagę trzy możliwości – wchłonięcie PKS-u poprzez miejską spółkę (Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej), poprzez nowo utworzoną spółkę lub rezygnację z przystępowania do ogłoszonego przetargu. Jak podkreśla, decyzja nie jest łatwa, a czasu jest coraz mniej.
– Chcemy uratować część przedsiębiorstwa, ale jednocześnie nie możemy zaszkodzić naszej spółce. Zdajemy sobie sprawę z ryzyka, które podejmujemy, bo kondycja finansowa PKS-u nie wzięła się z przypadku. Wiemy, że na rynku przewozów konkurencja jest duża, ale w ostatnich latach PKS Ryki przynosił zysk i pracował na resztę – mówi burmistrz Jarosław Żaczek.
Zdaniem burmistrza, spełnienie oczekiwań związkowców polegających na zatrudnieniu wszystkich pracowników, którzy zadeklarowali taką chęć, czyli 11 osób z Puław oraz 31-stu z Ryk, jest niemożliwe.
– Moglibyśmy zatrudnić taką liczbą osób, która byłaby niezbędna do prowadzenia tej działalności i nikogo więcej. W innym przypadku sami skazalibyśmy się na los, jaki spotkał PKS Puławy – mówi burmistrz, który skłania się ku zatrudnieniu przede wszystkim pracowników PKS-u Ryki, dwóch kierowców z Puław i dyrektora do spraw finansowych. Miejsc pracy dla pozostałych prawdopodobnie nie będzie.
Jeśli burmistrz Żaczek zdecyduje się na przejęcie PKS-u Ryki za pomocą nowej spółki, będzie musiał na początku przyszłego tygodnia zwołać nadzwyczajną sesję rady miasta i uzyskać zgodę rady na taki krok. Rada jak dotąd pozwoliła na rozszerzenie działalności PGKiM, by ta mogła nie tylko dostarczać wodę i odprowadzać ścieki, ale także wozić ludzi. Potrzebne będą jednak analizy prawne, czy spółka może świadczyć usługi komunikacji zbiorowej.
PKS-u Puławy nikt już nie uratuje. Zadłużone przedsiębiorstwo musi spłacić swoje zobowiązania, oddać Skarbowi Państwa kilkumilionową pomoc finansową i zapłacić zaległe podatki. Większość jego załogi jest już na emeryturach lub znalazła pracę w innych firmach transportowych. Dzisiaj gra toczy się o jedną z jego wydzielonych części – PKS Ryki, który nadal funkcjonuje, jeździ i zatrudnia około 30 osób. Jego załoga liczy na to, że władze Ryk przystąpią do ogłoszonego przetargu, wygrają go, wydzierżawią dworzec, autobusy, zatrudnią kierowców, mechaników, dyspozytorów i nie pozwolą tej firmie zniknąć. Na zatrudnienie w niej liczy także 11 osób z PKS-u Puławy, głównie pracowników administracyjnych i obsługi.
PKS-u Puławy nikt już nie uratuje. Zadłużone przedsiębiorstwo musi spłacić swoje zobowiązania, oddać Skarbowi Państwa kilkumilionową pomoc finansową i zapłacić zaległe podatki. Większość jego załogi jest już na emeryturach lub znalazła pracę w innych firmach transportowych. Dzisiaj gra toczy się o jedną z jego wydzielonych części – PKS Ryki, który nadal funkcjonuje, jeździ i zatrudnia około 30 osób. Jego załoga liczy na to, że władze Ryk przystąpią do ogłoszonego przetargu, wygrają go, wydzierżawią dworzec, autobusy, zatrudnią kierowców, mechaników, dyspozytorów i nie pozwolą tej firmie zniknąć. Na zatrudnienie w niej liczy także 11 osób z PKS-u Puławy, głównie pracowników administracyjnych i obsługi.













Komentarze