– Chwalił się, że był zawodnikiem MMA i potrafi jedną ręką zabić człowieka – mówi o mężu 37-latki Arkadiusz Andała, szef biura detektywistycznego Andała Patrol, które zajmowało się poszukiwaniem kobiety. – Tomasz S. wiele razy przejawiał agresję. Z domku, w którym mieszkał z Emilią, wielokrotnie słychać było krzyki, wybijane były szyby.
37-letnia Emilia pracowała w sortowni owoców w małej miejscowości niedaleko Tiel w Holandii. Wyjechała tam z Chełma. Rok temu wyszła za mąż za Tomasza z Jeleniej Góry. Poznali się podczas jednego z wyjazdów. W Holandii mieszkali w domku kempingowym w pobliżu sortowni owoców.
– Tomasz S. był patologicznie zazdrosny o swoją żonę, choć ta nie dawała mu do tego najmniejszych powodów – dodaje Andała. – Sprawdzał jej telefon. W barze potrafił iść za nią do toalety. Mamy dowody na to, że między małżonkami od dłuższego czasu układało się bardzo źle.
26 maja Emilia nie pojawiła się w pracy. Okazało się, że zaginęła. Siostry 37-latki poprosiły Andałę o jej odszukanie. Mąż od początku był w gronie podejrzanych. Z jego relacji wynikało, że feralnego dnia wybrali się z Emilią na popołudniowe zakupy. Kobieta zniknęła mu z oczu. Nie zdołał jej odnaleźć.
– Ciekawe, że jeszcze tego samego wieczoru Tomasz S. zadzwonił do koleżanki żony. Chciał ustalić, gdzie Emilia trzymała kartę bankomatową – wyjaśnia Andała. – Po godzinie zadzwonił raz jeszcze i dopiero wtedy powiedział, że żona zaginęła. Z relacji detektywa wynika, że dwa dni później Tomasz S. wziął sporą dawkę tabletek na uspokojenie. Nieprzytomny trafił do szpitala. Kiedy jego stan zdrowia się poprawił, z sali chorych trafił do aresztu.
Holenderscy policjanci szukający Emilii nie uwierzyli w wersję o zakupach. Podejrzewali, że 35-latek mógł zabić kobietę. Formalnie Tomasz S. nie przyznał się do morderstwa. W czasie jednego z przesłuchań wskazał jednak śledczym miejsce ukrycia zwłok. Ciało Emilii odkopano za jednym z pawilonów sortowni owoców.
Według Andały, 10 czerwca Emilia miała wracać do Polski. Tomasz chciał jechać z nią, ale kobieta się nie zgadzała. W dniu zaginięcia przyjechała na kemping i poszła do domku męża. Już stamtąd nie wyszła.
– Chciała od niego odejść i musiała mu o tym powiedzieć. Doszło do zabójstwa w afekcie. Sądzę, że mąż Emilii nie planował zbrodni, ale wyszła z niego furia – przypuszcza Andała.
Z jego ustaleń wynika, że Tomasz S. zacierał ślady zbrodni. W poprzednią sobotę, kiedy trwały poszukiwania Emilii, 35-latek zabrał się za pranie. Później gdzieś schował czyste rzeczy.
– Odnaleźliśmy torbę z upranymi ubraniami i bielizną Tomasza S. Przekazaliśmy ją policji, by zabezpieczyła ślady biologiczne – wyjaśnia Andała.
Emilia zostawiła kilkuletnie dziecko. Tomasz S. z zarzutem morderstwa czeka na proces w holenderskim areszcie.
– Tomasz S. był patologicznie zazdrosny o swoją żonę, choć ta nie dawała mu do tego najmniejszych powodów – dodaje Andała. – Sprawdzał jej telefon. W barze potrafił iść za nią do toalety. Mamy dowody na to, że między małżonkami od dłuższego czasu układało się bardzo źle.













Komentarze