– 29 lutego w Starym Zamościu policjanci złapali mnie „na laser”. Jechałem samochodem osobowym 103 km/h, choć dopuszczalna prędkość wynosiła 50 km/h. Na trzy miesiące straciłem wszystkie kategorie prawa jazdy, zarówno na samochód osobowy, motocykl, jak i na ciągnik rolniczy (kat. A, B i T – dop. red). Nie mam pretensji do policji, to ich praca. Mam za to żal do polityków, że uchwalili nieludzkie, nieżyciowe prawo – mówi Krzysztof Hadam ze Szczebrzeszyna, który uważa, że przepisy powinny być tak skonstruowane, by nie odbierano mu uprawnień na traktor. Jechał przecież samochodem.
Mieszkaniec Roztocza nie zważając na brak prawa jazdy obrabiał swoje pole ciągnikiem. A pracy ma bardzo dużo, bo to aż 25 hektarów. – I to rozrzuconych w dwóch gminach. Na pole muszę dojeżdżać ciągnikiem nawet 10 kilometrów – dodaje Hadam.
Niestety, pech go nie opuścił. 19 maja wracał do gospodarstwa ciągnikiem. – Przed samym domem znowu mnie złapali. Na 10 dni przed odzyskaniem uprawnień. Policjanci jakby na mnie czekali, od razu zażądali prawa jazdy. Straciłem je na kolejne trzy miesiące. Nie wiem, komu mam dziękować, kto na mnie doniósł – mówi Hadam. – Muszę jednak przyznać, że czuję się bezpiecznie. Policjanci trzy razy dziennie są przy moim domu – dodaje z przekąsem mieszkaniec Szczebrzeszyna.
Przypomnijmy, że w maju ubiegłego roku w życie weszły przepisy dotyczące zatrzymywania uprawnień do kierowania tym, którzy w terenie zabudowanym przekroczyli dozwoloną prędkość o ponad 50 km/h.
– Przepisy prawa są jasne, a policja jest po to, by je egzekwować. Gdyby funkcjonariusz nie stosował się do obowiązujących przepisów, sam naruszyłby prawo – mówi nadkom. Renata Laszczka-Rusek, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – W wielu tego typu przypadkach utrata prawa jazdy stanowi dla kierowców dużą uciążliwość, ale właśnie sam fakt poniesienia takich konsekwencji powinien działać na kierujących w sposób prewencyjny. Jest jeden nadrzędny cel: poprawa bezpieczeństwa na drogach. To nie jest pusty slogan, bo za tym zdaniem kryją się ludzie, osoby, które odniosły w zdarzeniach drogowych obrażenia czy poniosły śmierć – dodaje pani nadkomisarz.
To jednak nie oznacza, że prawa nie trzeba dostosowywać do życia. – Wielu wybitnych prawników już w momencie wejścia tych regulacji mówiło o ich niekonstytucyjności – mówi Stanisław Żmijan, poseł PO, który też stracił czasowo prawo jazdy za zbyt szybką jazdę.
– Niestety, nie można nic zmienić. Ustawa, jako niekonstytucyjna, została zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. A Trybunał nie działa i kółko się zamyka – kwituje poseł. – Podejmę działania, aby uchwalić szybką nowelizację wykluczającą ciągniki i maszyny rolnicze spod działania tej ustawy. Przecież prawo nie może paraliżować prowadzenia gospodarstwa rolnego – deklaruje poseł.
Tymczasem Krzysztof Hadam musi prosić ludzi o przysługę, aby doprowadzili mu ciągnik na pole. Po swojej roli może jeździć do woli, bez konsekwencji. – Nie wiem, jak to będzie w żniwa. Przecież nie mogę ciągle zawracać sąsiadom głowy. To prawo trzeba zmienić, bo jest nieludzkie – kończy rolnik.
– 29 lutego w Starym Zamościu policjanci złapali mnie „na laser”. Jechałem samochodem osobowym 103 km/h, choć dopuszczalna prędkość wynosiła 50 km/h. Na trzy miesiące straciłem wszystkie kategorie prawa jazdy, zarówno na samochód osobowy, motocykl, jak i na ciągnik rolniczy (kat. A, B i T – dop. red). Nie mam pretensji do policji, to ich praca. Mam za to żal do polityków, że uchwalili nieludzkie, nieżyciowe prawo – mówi Krzysztof Hadam ze Szczebrzeszyna, który uważa, że przepisy powinny być tak skonstruowane, by nie odbierano mu uprawnień na traktor. Jechał przecież samochodem.














Komentarze