Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"Sprzedam punkty karne" - kto handluje, ten jedzie

Coraz częściej kierowcy poszukują „dawców” prawa jazdy, najchętniej ukraińskiego. Jest to sposób na unikanie konsekwencji zdjęcia z fotoradaru. Cena za punkt waha się od 30 do 150 zł
"Sprzedam punkty karne" - kto handluje, ten jedzie
Chętnych na „zbycie” karnych punktów nie brakuje. Cena za 1 pkt. zaczyna się od 30 zł

Namierzenie polskiego dawcy prawa jazdy jest dziecinnie proste. Wystarczy wejść na pierwsze z brzegu forum dyskusyjne o tej tematyce, aby po chwili znaleźć kontakt.

– To zależy, jakie jest zdjęcie. Jeżeli „ustrzelił” z tyłu lub niewyraźne widać twarz, to mogę się podłożyć. Jeżeli zdjęcie jest ostre z twarzą, od przodu, nie radzę kombinować. To może źle się skończy. Moja cena to 100 złotych za punkt plus koszty mandatu. Nie wezmę więcej niż 10 punktów, bo już też mam trochę na koncie. Nie biorę też mandatów za plus 50 km/h w zabudowanym, bo z automatu zabiorą mi prawo jazdy – mówi męski głos.

Procedura jest prosta. Zbywca punktów zasila umówioną kwotą konto dawcy, w zamian otrzymuje skan dokumentu plus dane osobowe. – Ryzyko jest zawsze, ale utrata prawa jazdy, szczególnie dla zawodowych kierowców, jest bardziej dolegliwa niż strata 1000 czy 1500 zł. Dlatego ludzie dzwonią – dodaje „dawca” prawa jazdy.

Inspektorzy Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) nie są w stanie ustalić kierującego, jeżeli fotoradar zrobił zdjęcie samochodu od tyłu. W takim wypadku muszą ufać oświadczeniu kierowcy. Polscy „dawcy prawa jazdy” życzą sobie od 80 do 150 złotych za punkt, plus, oczywiście, koszty mandatu.

Znacznie tańsi są Ukraińcy, a jako obywatele spoza Unii nie są narażeni na punkty. – W stosunku do obywateli państw spoza Unii rzeczywiście mamy ograniczone możliwości ukarania za wykroczenia zarejestrowane przez nasz system. Popełniają oni około 20 procent wykroczeń rejestrowanych przez fotoradary – mówi Łukasz Majchrzak, rzecznik prasowy CANARD.

I z tej luki korzystają Polacy. Jednak namierzenie ukraińskiego „dawcy” jest o wiele trudniejsze nie w przypadku Polaków handlujących punktami. Popularność Ukraińców to kwestia ceny. Obywatele zza Buga życzą sobie od 20 do 50 złotych za 1 punkt karny. – Kontakt z ukraińskimi „dawcami” prawa jazdy to kwestia znajomości, zaufania czy wręcz osobistej rekomendacji. Tak to działa w Lublinie – mówi informator.

Trzeba jednak wiedzieć, że następstwa składania fałszywych oskarżeń mogą być przykre. – Podstawienie danych osobowych jest zagrożone karą do 2 lat więzienia za „złożenie fałszywego oskarżenia innej osoby o popełnienie wykroczenia – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Namierzenie polskiego dawcy prawa jazdy jest dziecinnie proste. Wystarczy wejść na pierwsze z brzegu forum dyskusyjne o tej tematyce, aby po chwili znaleźć kontakt.

– To zależy, jakie jest zdjęcie. Jeżeli „ustrzelił” z tyłu lub niewyraźne widać twarz, to mogę się podłożyć. Jeżeli zdjęcie jest ostre z twarzą, od przodu, nie radzę kombinować. To może źle się skończy. Moja cena to 100 złotych za punkt plus koszty mandatu. Nie wezmę więcej niż 10 punktów, bo już też mam trochę na koncie. Nie biorę też mandatów za plus 50 km/h w zabudowanym, bo z automatu zabiorą mi prawo jazdy – mówi męski głos.

Namierzenie polskiego dawcy prawa jazdy jest dziecinnie proste. Wystarczy wejść na pierwsze z brzegu forum dyskusyjne o tej tematyce, aby po chwili znaleźć kontakt.

– To zależy, jakie jest zdjęcie. Jeżeli „ustrzelił” z tyłu lub niewyraźne widać twarz, to mogę się podłożyć. Jeżeli zdjęcie jest ostre z twarzą, od przodu, nie radzę kombinować. To może źle się skończy. Moja cena to 100 złotych za punkt plus koszty mandatu. Nie wezmę więcej niż 10 punktów, bo już też mam trochę na koncie. Nie biorę też mandatów za plus 50 km/h w zabudowanym, bo z automatu zabiorą mi prawo jazdy – mówi męski głos.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama