Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sąd zabrał dzieci. Dla ich dobra. "To dziwna rodzina, ale bardzo dbali o dziewczynki"

Nie weganizm i styl życia rodziców, a brak dostępu do lekarza, zaniedbanie i rezygnacja z posyłania dzieci do szkoły przesądziły o odebraniu córek rodzinie spod Hrubieszowa.
Sąd zabrał dzieci. Dla ich dobra. "To dziwna rodzina, ale bardzo dbali o dziewczynki"
We wrześniu matka zdecydowała o wypisaniu dzieci ze szkoły. Zapewniała, że zapisze je do innej placówki (fot. Archiwum)

Pod koniec września Sąd Rejonowy w Hrubieszowie zdecydował o umieszczeniu 10-latki i jej 7-letniej siostry w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej w Krasnymstawie. Matka zaalarmowała media, że powodem zabrania jej dzieci był weganizm. Za kobietą opowiedziało się też kilkoro sąsiadów.

– To bardzo specyficzna rodzina. Można powiedzieć, że dziwna, ale bardzo dbali o dziewczynki. Tam bardziej przydałaby się pomoc i nadzór, a nie zabieranie dzieci, które są z nimi związane – mówi sąsiadka.

Sąd tłumaczy, że rodzina otrzymywała pomoc od wielu lat. Mimo to w ostatnim czasie sytuacja bardzo się pogorszyła.

Rodzice dziewczynek poznali się na festiwalu wegetariańskim. Pochodzili z Wielkopolski, ale postanowili osiąść na wschodzie.

– Mężczyzna ze względu na sprawę dotyczącą narkotyków znajdował się pod dozorem kuratorskim. Kiedy starsza córka pary miała pół roku, kuratora zaniepokoiło, że jest ona pozbawiona opieki lekarskiej i być może jest niewłaściwie odżywiana – tłumaczy Andrzej Lachowski, prezes Sądu Rejonowego w Hrubieszowie.

Podejrzenia potwierdziły się. W 2008 r. sąd ograniczył matce władzę rodzicielską. Od tego czasu kuratorzy odwiedzali dom średnio raz w miesiącu. Jak tłumaczy Lachowski, współpraca układała się raz lepiej, raz gorzej. Matka zdecydowała, że formalnie będzie jedyną opiekunką córek, by mieć wyłączny wpływ na ich wychowanie. Nie odpowiedziała, gdy kuratorzy zapytali o odżywianie dzieci po tym, jak starsza z córek zemdlała w szkole i prosiła nauczycieli o jedzenie.

– Sygnały płynące ze szkoły mówiły o tym, że dzieci są brudne i zaniedbane – dodaje prezes SR w Hrubieszowie. – Do szkoły nie przychodziły punktualnie. Opuszczały lekcje, bo rodzice żyli według własnego zegara biologicznego. Budzili się, kiedy byli wyspani i dopiero wtedy wieźli dzieci do szkoły.

– Dziewczynki wyglądały na chore i głodne – potwierdza jedna z nauczycielek. – Młodsza z nich prawie nie mówiła. Oceniamy, że pod względem rozwojowym znajduje się na etapie dziecka przedszkolnego.

We wrześniu matka zdecydowała o wypisaniu dzieci ze szkoły. Zapewniała, że zapisze je do innej placówki. Nie precyzowała jednak, do jakiej. Wreszcie przestała ich wpuszczać do domu. Dlatego kuratorzy złożyli wniosek o tymczasowe odebranie dzieci.

– Sąd po wnikliwym przeanalizowaniu sprawy podjął taką właśnie decyzję. Nie była ona łatwa, ale najważniejsze jest dobro dzieci. Uznano, że istnieje realne zagrożenie dla ich zdrowia i życia – przyznaje sędzia Lachowski.

Sąd ustalił, że dziewczynki, które urodziły się w domu, nigdy nie były u lekarza. Nie miały szczepień. Okazało się, że młodsza z nich ma bardzo poważną wadę serca. Zdecydowano o niezwłocznej operacji w Śląskim Centrum Chorób Serca. Dziewczynki były też wychudzone.

27 października sąd postanowi o dalszym losie sióstr.

Pod koniec września Sąd Rejonowy w Hrubieszowie zdecydował o umieszczeniu 10-latki i jej 7-letniej siostry w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej w Krasnymstawie. Matka zaalarmowała media, że powodem zabrania jej dzieci był weganizm. Za kobietą opowiedziało się też kilkoro sąsiadów.

– To bardzo specyficzna rodzina. Można powiedzieć, że dziwna, ale bardzo dbali o dziewczynki. Tam bardziej przydałaby się pomoc i nadzór, a nie zabieranie dzieci, które są z nimi związane – mówi sąsiadka.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama