Gdy w 2014 roku Kamil Stoch wywalczył dwa złote medale igrzysk olimpijskich w Soczi, wydawało się, że mamy dominatora na lata. Ale od tego czasu zarówno Stoch, jak i całe polskie skoki znajdują się na fali znoszącej. Kamil po sukcesie w Rosji sięgnął oczywiście po Kryształową Kulę za sezon 2013/14, ale zawody Pucharu Świata wygrywał już tylko czterokrotnie. Ostatni raz w styczniu 2015 roku w niemieckim Willingen. Minęły już blisko dwa lata, a my wciąż czekamy na triumf polskiego skoczka w PŚ.
Zmiana
Poprzedni sezon w wykonaniu biało-czerwonych był fatalny. Zadowoleni z siebie mogli być jedynie Stefan Hula, Dawid Kubacki i Andrzej Stękała. Cała trójka osiągnęła życiową formę, ale wszystko na co mogliśmy liczyć w ich przypadku to miejsca w czołowej dziesiątce. O podium można było zapomnieć, bo liderzy - Stoch, Maciej Kot i Piotr Żyła - dołowali niemal całą zimę. Dlatego jeszcze w trakcie sezonu zapadła decyzja, że z kadrą pożegna się ojciec sukcesów Stocha, Łukasz Kruczek. Utytułowany szkoleniowiec dziś prowadzi Włochów, a trenerem biało-czerwonych został Austriak Stefan Horngaher, który przed laty pracował już z naszymi juniorami, dziś stanowiącymi trzon pierwszej kadry.
Letnie sukcesy
Pod jego wodzą polskie skoki przeżywają renesans. Latem byliśmy mocni, jak nigdy przedtem. Imponował w szczególności Kot, który wygrał aż pięć konkursów z cyklu Letniej Grand Prix i zwyciężył w klasyfikacji generalnej cyklu, a na podium poszczególnych zawodów stawali także Kubacki oraz Stoch, który znalazł się nieco w cieniu młodszego kolegi. Za lidera naszej kadry uważany jest zakopiańczyk, ale znakomite skoki z lata, musi przełożyć na zimę. - Presja jest duża, ale najważniejsze, żebym jej nie nakładał sam na siebie. Staram się, naprawdę. Od mediów i kibiców nie ucieknę, ale sam w środku muszę sobie radzić. Próbuję czuć się komfortowo z własnymi myślami, ale jednocześnie być pewnym siebie - przekonuje w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Kot, który zimą jeszcze nigdy nie stał na podium PŚ. - Dlaczego? Sam chciałbym wiedzieć. Wiadomo, że latem obsada i poziom zawodów jest inny. To znaczy niższy. Zimą nikt nie odpuszcza. Dlaczego jednak same skoki pod względem technicznym i jakości są słabsze? Nie wiem. Może oczekiwania względem zimy były zbyt wysokie, a latem, gdy mam więcej luzu, wychodzi lepiej? Nie stawiałem sobie konkretnych oczekiwań. Nie spodziewałem się zwycięstwa w Letniej Grand Prix, a jednak tak się skończyło. Oby zimą funkcjonowało to podobnie.
Faworyci
Wszystko może zmienić się już podczas premierowych zawodów w fińskim Kuusamo, które zostaną rozegrane w najbliższy weekend. W sumie w sezonie 2016/17 zaplanowano 33 konkursy, w tym pięć drużynowych. Odbędą się one na 19 obiektach w dziewięciu krajach. Do Polski światowa czołówka zawita dwukrotnie. 14 i 15 stycznia odbędą się zawody w Wiśle-Malince, a tydzień później w Zakopanem. Kryształowej Kuli sprzed roku broni Peter Prevc. Pod nieobecność Gregora Schlierenzauera, który dochodzi do siebie po poważnej kontuzji i nie wiadomo, kiedy wróci do skakania, to właśnie w Słoweńcu oraz w Niemcu Severinie Freundzie eksperci upatrują głównych faworytów.
- Szczerze mówiąc jestem całkiem zrelaksowany, ponieważ mam świadomość swoich ograniczeń. Straciłem część przygotowań z powodu kontuzji, dlatego nie spodziewam się po sobie cudów na początku. Tak, jak wspomniałem muszę być cierpliwy. I nie będę rozczarowany, jeżeli ten pierwszy weekend w Pucharze Świata, pod względem wyników nie okaże się dla mnie wspaniały. Moim głównym celem są mistrzostwa świata, które pod koniec lutego odbędą się w Lahti - przekonuje Freund, cytowany przez niemiecki portal idowe.de.
My, zarówno w kontekście MŚ, jak i PŚ, liczymy przede wszystkim na Stocha i Kota.
- Mam cele, ale spokojnie. Szczególnie na początku sezonu może być różnie. To kwestia warunków, nowego sprzętu i tak dalej. Potrzeba cierpliwości, a później przyjdzie czas, żeby się rozpędzić. Ostatnio trener Stefan Horngacher powiedział: „Nie myśl, tylko rób”. I ma rację. Jest czas na myślenie i odpoczynek. Kiedyś analizowałem skoki w każdej chwili, w każdy wolny weekend. Teraz umiem postawić granicę. W domu jestem z rodziną i na tym się skupiam. Myślę że to zdrowe podejście, bo od myślenia nie będę daleko latał - twierdzi Kot, który jest zadowolony ze współpracy z austriackim trenerem.
Gdy w 2014 roku Kamil Stoch wywalczył dwa złote medale igrzysk olimpijskich w Soczi, wydawało się, że mamy dominatora na lata. Ale od tego czasu zarówno Stoch, jak i całe polskie skoki znajdują się na fali znoszącej. Kamil po sukcesie w Rosji sięgnął oczywiście po Kryształową Kulę za sezon 2013/14, ale zawody Pucharu Świata wygrywał już tylko czterokrotnie. Ostatni raz w styczniu 2015 roku w niemieckim Willingen. Minęły już blisko dwa lata, a my wciąż czekamy na triumf polskiego skoczka w PŚ.
Zmiana
Poprzedni sezon w wykonaniu biało-czerwonych był fatalny. Zadowoleni z siebie mogli być jedynie Stefan Hula, Dawid Kubacki i Andrzej Stękała.

Trener
Pozytywnie zmiany, jakie nastąpiły w sztabie szkoleniowym ocenia także prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
- Nie wchodząc w szczegóły, w ubiegłym roku atmosfera zupełnie nam padła, we wszystkich zespołach w skokach narciarskich. W tej chwili to wygląda zupełnie inaczej. Już w maju było widać, że atmosfera została odbudowana. Tam naprawdę nie trzeba było dużo. Teraz dominuje mobilizacja, motywacja i wszystko idzie w dobrym kierunku. Horngacher wprowadził dużo nowości, zmienił trening motoryczny, parametry fizyczne zawodników są na bardzo wysokim poziomie i w związku z tym, po letnich wynikach, jest w zespole ogromna nadzieja i motywacja do tego, żeby już do rywalizacji przystąpić - zauważa Apoloniusz Tajner w rozmowie z Radiem Kraków.
Rywalizacja
Podczas pierwszych zawodów w Kuusamo Polskę reprezentować będą: Stoch, Kot, Kubacki, Żyła, Hula, Klemens Murańka oraz Aleksander Zniszczoł. Co ciekawe, skład został ogłoszony już w październiku, a przy jego ustalaniu sztabowi szkoleniowemu doradzał nowy dyrektor sportowy PZN Adam Małysz.
- Myślę, że to jest dobra idea. Zawsze czekało się do samego końca, była wielka nerwówka, później często nie wychodziło, żeby zgrać wszystkie kadry, by mogły się sprawdzić w jednym miejscu. Bywało tak, że Kadra A jechała na pierwszy śnieg, a Kadra B nie miała na to budżetu. Najlepszym rozwiązaniem jest więc to, by takie rzeczy wcześniej ustalić. Wiadomo, jeśli podczas pierwszych startów zawodnicy nie będą w dobrej formie, to po prostu się ich wymieni i na kolejne pojadą ci najlepsi, którzy zostali w kraju lub startują aktualnie w Pucharze Kontynentalnym lub FIS Cup - przekonuje Małysz na łamach skijuming.pl.

- Maciek nie miał problemów z przejściem na śnieg. Nadal oddaje skoki na wysokim poziomie, ale teraz także Kamil zrobił duży postęp. Jest w lepszej formie niż podczas Letniej Grand Prix i zobaczymy jak to się przełoży na zawody. Nie szukam w drużynie lidera, to wszystko jest kwestia indywidualna. Sądzę jednak, że Kamil wykonał ogromny krok do przodu, a wszyscy wiedzą, że gdy Kamil jest w wysokiej formie to często ma to pozytywny wpływ także na całą drużynę - mówił Stefan Horngacher dla skijumping.pl. - Również Dawid prezentuje się dobrze. Bardzo poprawili się także Piotrek Żyła oraz Stefan Hula. Klemens Murańka także spisywał się nieźle, chociaż nie tak dobrze jak wspomniana piątka.
Prawdziwy poziom drużyny poznamy dopiero w Ruce. Jestem zadowolony przede wszystkim z tego, że skoki drużyny są stabilne. Wszystkie próby zawodników są do siebie podobne, a to jest bardzo ważne.













Komentarze