Sama ich nie czytałam, ale zakładam, że działo się tak nie tylko ze względu na zjawiskowe zdjęcia, na widok których ślinka sama cieknie. Tym razem dostajemy kolejną pozycję z ponad setką przepisów, które nigdy wcześniej publikowane nie były. Wiadomość to ważna, bo jeśli ktoś na co dzień śledzi bloga po książkę sięgać by już nie musiał. A tak musi. Dodam, że warto – bo jedyna rzeczą, którą ryzykujemy kupując pięknie wydaną książkę kucharską jest to, że będziemy zaraz chcieli popełnić kilka przepisów, a co za tym idzie strzałka na wadze może zacząć odchylać się niebezpiecznie w prawo. Podobno jednak w sezonie jesienno-zimowym dodatkowe krągłości są czymś normalnym. Pieczmy więc bez wyrzutów sumienia.
Reklama
Reklama













Komentarze