Koszt udziału w zabawie wynosił 199 złotych w promocji i 249 w regularnej cenie. Od kilku dni na profilu wydarzenia na Facebooku toczy się dyskusja, w której część uczestników imprezy sylwestrowej obwinia restaurację o zatrucie.
– Na drugi dzień po imprezie było w porządku, zaczęło się od poniedziałku. Mąż miał gorączkę i biegunkę, bóle mięśniowo-stawowe i wymioty. Ja to samo, nie mogłam dosłownie ruszyć ręką. Później jeszcze dwa dni bolał mnie żołądek po każdym posiłku – mówi nam jedna z uczestniczek imprezy i dodaje: – Moja ciocia była z dzieckiem u nas jeszcze całą niedzielę, nie zaraziłam ani jej, ani córki. To nie mógł być więc wirus.
– Byłem na imprezie sylwestrowej z grupą znajomych. Połowa z nas się zatruła. Na początku myślałem, że to jelitówka, ale kiedy żona też zaczęła mieć sensacje żołądkowe, zorientowaliśmy się, że pewnie chodzi o zatrucie – mówi inny uczestnik imprezy. – Zadzwoniliśmy do naszych znajomych, okazało się, że mają takie same objawy – biegunkę i wymioty. Pojechaliśmy do lekarza, zgłosiliśmy też sprawę do sanepidu. Dzisiaj odbieram wyniki badań z laboratorium.
Dzisiaj sanepid ma też poinformować o wynikach kontroli, która została przeprowadzona w czwartek w Czarciej Łapie. – Dostaliśmy w tej sprawie jedno e-mailowe zgłoszenie. Dotąd nie było natomiast żadnego zgłoszenia od lekarza, a na takich przede wszystkim się opieramy – zaznacza Bożena Kess, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. – Niemniej przeprowadziliśmy kontrolę interwencyjną w restauracji.
Od czwartku nie udało nam się skontaktować z właścicielem Czarciej Łapy. Restauracja zamieściła jednak oświadczenie na Facebooku. – Chcemy wyjaśnić tę przykrą sytuację. W związku z tym prosimy o kontakt wszystkie osoby, które uważają, że się zatruły w naszej restauracji, z podaniem szczegółów, wyników badań, opinii lekarskich, zaświadczeń z wizyty u lekarza. Im więcej informacji i dokumentów, tym łatwiej nam będzie ustosunkować się do problemu – czytamy w oświadczeniu.
Restauracja zapewnia, że jeśli zarzuty się potwierdzą, poniesie za to odpowiedzialność i postara się zrekompensować straty wszystkim potencjalnym poszkodowanym.
– Jeśli jednak jest inaczej, liczymy, że każdy z tu obecnych (chodzi o osoby, które w komentarzach na Facebooku pisały o zatruciu – red.) również zachowa się odpowiedzialnie i poniesienie wszelkie konsekwencje związane z prawdopodobnym pomówieniem i oczernianiem restauracji i ludzi w niej pracujących – podkreśla w oświadczeniu restauracja i zapewnia jednocześnie o przestrzeganiu wszystkich przepisów sanitarnych.
– Obecnie wiele osób choruje na grypę żołądkową, która ma podobne objawy do zatrucia. Gdyby doszło do zatrucia, to musieliby ucierpieć wszyscy uczestnicy imprezy sylwestrowej – pisze restauracja.
Koszt udziału w zabawie wynosił 199 złotych w promocji i 249 w regularnej cenie. Od kilku dni na profilu wydarzenia na Facebooku toczy się dyskusja, w której część uczestników imprezy sylwestrowej obwinia restaurację o zatrucie.
– Na drugi dzień po imprezie było w porządku, zaczęło się od poniedziałku. Mąż miał gorączkę i biegunkę, bóle mięśniowo-stawowe i wymioty. Ja to samo, nie mogłam dosłownie ruszyć ręką. Później jeszcze dwa dni bolał mnie żołądek po każdym posiłku – mówi nam jedna z uczestniczek imprezy i dodaje: – Moja ciocia była z dzieckiem u nas jeszcze całą niedzielę, nie zaraziłam ani jej, ani córki. To nie mógł być więc wirus.
Koszt udziału w zabawie wynosił 199 złotych w promocji i 249 w regularnej cenie. Od kilku dni na profilu wydarzenia na Facebooku toczy się dyskusja, w której część uczestników imprezy sylwestrowej obwinia restaurację o zatrucie.
– Na drugi dzień po imprezie było w porządku, zaczęło się od poniedziałku. Mąż miał gorączkę i biegunkę, bóle mięśniowo-stawowe i wymioty. Ja to samo, nie mogłam dosłownie ruszyć ręką. Później jeszcze dwa dni bolał mnie żołądek po każdym posiłku – mówi nam jedna z uczestniczek imprezy i dodaje: – Moja ciocia była z dzieckiem u nas jeszcze całą niedzielę, nie zaraziłam ani jej, ani córki. To nie mógł być więc wirus.
Koszt udziału w zabawie wynosił 199 złotych w promocji i 249 w regularnej cenie. Od kilku dni na profilu wydarzenia na Facebooku toczy się dyskusja, w której część uczestników imprezy sylwestrowej obwinia restaurację o zatrucie.
– Na drugi dzień po imprezie było w porządku, zaczęło się od poniedziałku. Mąż miał gorączkę i biegunkę, bóle mięśniowo-stawowe i wymioty. Ja to samo, nie mogłam dosłownie ruszyć ręką. Później jeszcze dwa dni bolał mnie żołądek po każdym posiłku – mówi nam jedna z uczestniczek imprezy i dodaje: – Moja ciocia była z dzieckiem u nas jeszcze całą niedzielę, nie zaraziłam ani jej, ani córki. To nie mógł być więc wirus.














Komentarze