Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Co zaszkodziło gościom restauracji? "Chcemy wyjaśnić tę przykrą sytuację"

„Świetna impreza, pyszne jedzenie wszyscy zatruci w nowy rok” – to jeden z komentarzy jaki ukazał się na profilu Czarciej Łapy w Lublinie. W znanej restauracji na Starym Mieście w Lublinie był już sanepid, a szefowie Czarciej zapowiadają, że chcą wyjaśnić tę „przykrą sytuację”.
Co zaszkodziło gościom restauracji? "Chcemy wyjaśnić tę przykrą sytuację"
Czarcia Łapa (fot. Maciej Kaczanowski)

Koszt udziału w zabawie wynosił 199 złotych w promocji i 249 w regularnej cenie. Od kilku dni na profilu wydarzenia na Facebooku toczy się dyskusja, w której część uczestników imprezy sylwestrowej obwinia restaurację o zatrucie.

– Na drugi dzień po imprezie było w porządku, zaczęło się od poniedziałku. Mąż miał gorączkę i biegunkę, bóle mięśniowo-stawowe i wymioty. Ja to samo, nie mogłam dosłownie ruszyć ręką. Później jeszcze dwa dni bolał mnie żołądek po każdym posiłku – mówi nam jedna z uczestniczek imprezy i dodaje: – Moja ciocia była z dzieckiem u nas jeszcze całą niedzielę, nie zaraziłam ani jej, ani córki. To nie mógł być więc wirus.

– Byłem na imprezie sylwestrowej z grupą znajomych. Połowa z nas się zatruła. Na początku myślałem, że to jelitówka, ale kiedy żona też zaczęła mieć sensacje żołądkowe, zorientowaliśmy się, że pewnie chodzi o zatrucie – mówi inny uczestnik imprezy. – Zadzwoniliśmy do naszych znajomych, okazało się, że mają takie same objawy – biegunkę i wymioty. Pojechaliśmy do lekarza, zgłosiliśmy też sprawę do sanepidu. Dzisiaj odbieram wyniki badań z laboratorium.

Dzisiaj sanepid ma też poinformować o wynikach kontroli, która została przeprowadzona w czwartek w Czarciej Łapie. – Dostaliśmy w tej sprawie jedno e-mailowe zgłoszenie. Dotąd nie było natomiast żadnego zgłoszenia od lekarza, a na takich przede wszystkim się opieramy – zaznacza Bożena Kess, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. – Niemniej przeprowadziliśmy kontrolę interwencyjną w restauracji.

Od czwartku nie udało nam się skontaktować z właścicielem Czarciej Łapy. Restauracja zamieściła jednak oświadczenie na Facebooku. – Chcemy wyjaśnić tę przykrą sytuację. W związku z tym prosimy o kontakt wszystkie osoby, które uważają, że się zatruły w naszej restauracji, z podaniem szczegółów, wyników badań, opinii lekarskich, zaświadczeń z wizyty u lekarza. Im więcej informacji i dokumentów, tym łatwiej nam będzie ustosunkować się do problemu – czytamy w oświadczeniu.

Restauracja zapewnia, że jeśli zarzuty się potwierdzą, poniesie za to odpowiedzialność i postara się zrekompensować straty wszystkim potencjalnym poszkodowanym.

– Jeśli jednak jest inaczej, liczymy, że każdy z tu obecnych (chodzi o osoby, które w komentarzach na Facebooku pisały o zatruciu – red.) również zachowa się odpowiedzialnie i poniesienie wszelkie konsekwencje związane z prawdopodobnym pomówieniem i oczernianiem restauracji i ludzi w niej pracujących – podkreśla w oświadczeniu restauracja i zapewnia jednocześnie o przestrzeganiu wszystkich przepisów sanitarnych.

– Obecnie wiele osób choruje na grypę żołądkową, która ma podobne objawy do zatrucia. Gdyby doszło do zatrucia, to musieliby ucierpieć wszyscy uczestnicy imprezy sylwestrowej – pisze restauracja.

Koszt udziału w zabawie wynosił 199 złotych w promocji i 249 w regularnej cenie. Od kilku dni na profilu wydarzenia na Facebooku toczy się dyskusja, w której część uczestników imprezy sylwestrowej obwinia restaurację o zatrucie.

– Na drugi dzień po imprezie było w porządku, zaczęło się od poniedziałku. Mąż miał gorączkę i biegunkę, bóle mięśniowo-stawowe i wymioty. Ja to samo, nie mogłam dosłownie ruszyć ręką. Później jeszcze dwa dni bolał mnie żołądek po każdym posiłku – mówi nam jedna z uczestniczek imprezy i dodaje: – Moja ciocia była z dzieckiem u nas jeszcze całą niedzielę, nie zaraziłam ani jej, ani córki. To nie mógł być więc wirus.

Koszt udziału w zabawie wynosił 199 złotych w promocji i 249 w regularnej cenie. Od kilku dni na profilu wydarzenia na Facebooku toczy się dyskusja, w której część uczestników imprezy sylwestrowej obwinia restaurację o zatrucie.

– Na drugi dzień po imprezie było w porządku, zaczęło się od poniedziałku. Mąż miał gorączkę i biegunkę, bóle mięśniowo-stawowe i wymioty. Ja to samo, nie mogłam dosłownie ruszyć ręką. Później jeszcze dwa dni bolał mnie żołądek po każdym posiłku – mówi nam jedna z uczestniczek imprezy i dodaje: – Moja ciocia była z dzieckiem u nas jeszcze całą niedzielę, nie zaraziłam ani jej, ani córki. To nie mógł być więc wirus.

Koszt udziału w zabawie wynosił 199 złotych w promocji i 249 w regularnej cenie. Od kilku dni na profilu wydarzenia na Facebooku toczy się dyskusja, w której część uczestników imprezy sylwestrowej obwinia restaurację o zatrucie.

– Na drugi dzień po imprezie było w porządku, zaczęło się od poniedziałku. Mąż miał gorączkę i biegunkę, bóle mięśniowo-stawowe i wymioty. Ja to samo, nie mogłam dosłownie ruszyć ręką. Później jeszcze dwa dni bolał mnie żołądek po każdym posiłku – mówi nam jedna z uczestniczek imprezy i dodaje: – Moja ciocia była z dzieckiem u nas jeszcze całą niedzielę, nie zaraziłam ani jej, ani córki. To nie mógł być więc wirus.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama